Według Luca de Meo, szefa Renault, normy emisji spalin Euro7, które wejdą w życie w 2025 roku, mogą sprawić, że samochody segmentu A i B mogą stać się dwa razy droższe. Nowe przepisy wymuszą bowiem stosowanie skomplikowanych filtrów, których koszt jest znaczący.
Filtry te zawierają określoną ilość drogich metali - platyny czy rodu. Jak pisze portal motoryzacja.interia.pl, Luca de Meo stwierdził w wywiadzie na łamach brytyjskiego magazynu "Autocar", że w przypadku luksusowych samochodów wpływ umieszczenia takich filtrów na cenę będzie stosunkowo niewielki. Zupełnie inaczej będzie jednak przy popularnych budżetowych konstrukcjach.
Szef francuskiego koncernu motoryzacyjnego uważa, że wzrost cen popularnych modeli może być radykalny – ich cena może zwiększyć się nawet dwukrotnie!
To może spowodować z jednej strony przesiadkę na auta bardziej luksusowe i większe – ponieważ różnica cen pomiędzy budżetowymi a droższymi modelami będzie maleć – a w perspektywie długofalowej wraz z rozwojem infrastruktury na samochody elektryczne.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych
W ostatnim czasie 27 międzynarodowych firm zwróciło się w otwartym liście do Unii Europejskiej, aby od 2035 r. zakazała sprzedaży nowych samochodów osobowych i dostawczych z silnikami spalinowymi. Odpowiadają one za 15 proc. emisji CO2 w Europie i są największym pojedynczym źródłem emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu.
Jak pisała “Gazeta Wyborcza", wśród sygnatariuszy listu są sieci handlowe Ikea i Metro AG europejskie przedstawicielstwo Coca-Coli, firmy energetyczne Enel (Włochy), Iberdrola (Hiszpania) i Vattenfall (Szwecja), zarządca sieci ładowarek aut na prąd Greenway, a także europejskie przedstawicielstwo Ubera.
W kilku europejskich krajach, także spoza UE, takich jak np. Wielka Brytania i Norwegia, już wcześniej zapowiedziano wprowadzenie zakazu sprzedaży aut spalinowych – w przypadku tych dwóch państw kolejno w 2035 i 2025 roku.