Właściciel klubów fitness i siłowni już niejednokrotnie rzucali rękawicę rządowi, który w związku z pandemią zakazał działania obiektów sportowych. Nadchodzi jednak nadzieja dla stęsknionych za sportem Polaków, a wraz z nią inteligentne rękawiczki polskiego startupu. Shape.Care pomoże szybko odzyskać formę i wnieść treningi na wyższy poziom.
Zgodnie z zapowiedzią rządu siłownie, kluby fitness, a także baseny i inne obiekty sportowe zostaną otwarte dla każdego już 29 maja.
Obowiązywać jednak będzie reżim sanitarny, który narzuca ograniczenie obłożenia obiektu maksymalnie w 50 proc., a powierzchnia na jedną osobę powinna wynosić 15 m2.
O tym, że brak regularnych treningów wpłynął negatywnie na formę Polaków, wie doskonale startup Shape.Care.
Firma stworzyła inteligentne rękawiczki do ćwiczeń, które mogą zastąpić trenera personalnego, a my porozmawialiśmy z ich twórcą – Tomkiem Krzyszkowskim.
Nadchodzi wielki dzień dla każdego wielbiciela sportów siłowych. Nie dość, że już 29 maja zostaną otwarte siłownie i kluby fitness, to polskiej firmie udało się zebrać fundusze na rozwiązanie dedykowane wszystkim wielbicielom przerzucania ciężarów, gimnastyki i wysiłku.
Startup ze względu na brak dostępu do profesjonalnych instruktorów stworzył rękawiczki, będące jednocześnie naszym trenerem personalnym. Shape.Care to pierwszy w pełni kompleksowy system, który ma na celu wspieranie amatorów i profesjonalistów w treningu. Monitoruje on wszystkie aspekty ćwiczeń, śledzi postępy i koryguje technikę. O swoim wynalazku opowiedział nam Tomek Krzyszkowski.
Skąd pomysł, żeby akurat stworzyć takie narzędzie?
Odpowiedź jest dość prosta. Tak jak wielu startupowców my również zauważyliśmy problem, który trzeba rozwiązać. Następnie zaczęliśmy pytać innych, czy także go dostrzegają i czy ich zdaniem da się go rozwiązać.
Kiedy rozpoczęliście prace?
Tak naprawdę praca nad samym projektem zaczęła się już dość dawno. W 2017 roku pojawiły się pierwsze pomysły na podejście do tego tematu, ale jeszcze wtedy, wiedząc tylko, że widzimy problemy, czy to na siłowni, czy treningach personalnych, szukaliśmy rozwiązania.
Ja i osoby, które ze mną tworzą ten projekt, mieliśmy sporo doświadczenia w innych startupach i projektach, więc wiedzieliśmy jak do tego podejść, bo problemy, które chcemy rozwiązywać, czy grupa, do której chcemy dotrzeć, jest wymagająca i wymaga to też od nas tego, żebyśmy dobrze przemyśleli to, co chcemy osiągnąć.
Czy wtedy wam wszystkim pojawiła się przed oczami wizja inteligentnych rękawiczek?
Tak na dobrą sprawę, na początku bynajmniej nie chcieliśmy stworzyć rękawiczek. Chcieliśmy skonstruować urządzenie, które będzie można zamontować na siłowni, czy to na maszynie, czy powiesić na hantlu na sztandze, i pozwalać ludziom zmierzyć pewne rzeczy. A tak naprawdę wpływać na to, żeby oni podczas treningu wyciągali jak najwięcej.
To był nasz główny cel do osiągnięcia, który miał nam pozwolić rozwiązać problemy, które dostrzegaliśmy.
Jak wyglądały początkowe prace?
Podeszliśmy do tego zdroworozsądkowo. Zaczęliśmy najpierw sprawdzać, pytać, badać rynek. Chcieliśmy zobaczyć, w jakim stopniu takie rozwiązanie będzie miało sens. Bo tego, że jesteśmy w stanie je wykonać, na tamten moment byliśmy pewni. Mieliśmy background techniczny, więc szybko w parę spotkań doszliśmy do tego, że wiemy, co możemy zrobić i jak to będzie działać.
Po kilku miesiącach analiz doszliśmy do wniosku, że zrobienie urządzenia w formie czegoś, co będzie nakładane lub montowane na maszynę na siłowni, mija się zupełnie z celem. Rynek jest za mały i zbyt ciężki. Po drugie bardzo szybko okazało się, że chcąc dać faktyczną wartość dla użytkownika, musielibyśmy zrobić kilka wariantów takich urządzeń.
To bardzo szybko sprowadziło nas na ziemię. Mój wspólnik Piotrek, który ma dużo większe doświadczenie w robieniu hardwarowych rzeczy, powiedział mi jasno – "Tomek nikt nam nie da takich pieniędzy na to, żeby ten produkt stworzyć w pięciu wariantach". To był moment, w którym doszliśmy wspólnie do wniosku że trzeba to jeszcze raz przemyśleć.
Podeszliśmy do tego jasno i wyszło nam, że to, co się nie zmienia w treningu to człowiek. No to spróbujmy opomiarować jego! To był cały początek naszego story prac nad produktem, a finał widzimy już teraz, czyli w formie naszych rękawiczek treningowych.
Jak każde rękawiczki, wasze również są zrobione z materiału, ale jak "wszyliście" w nie elektronikę?
Rękawiczki same w sobie już są sensorem, który pewne rzeczy może mierzyć, ponieważ zawierają w sobie specjalne cztery punkty na każdej dłoni, które mierzą siłę nacisku. Są wykonane ze specjalnej jakości materiału.
Nie ma tam żadnych kabli, wszystko jest przewodzone poprzez specjalne nici i dochodzi do modułu, który mamy na górnej części dłoni. W nim są dodatkowe sensory i cały moduł komunikuje się z naszą aplikacją mobilną. To tak w dużym skrócie pod względem technicznych.
Gdybym założył je teraz na ręce, w jaki sposób by działały?
To, co potrafią dzięki temu, że mierzymy obie ręce jednocześnie w czasie rzeczywistym to kontrolowanie nie tylko ruchu naszych dłoni, ale też naszych parametrów jak wydolność, tętno czy saturacja. Do tego dokładamy informację na temat rozkładu siły, ciężaru, który mamy w dłoniach. Dzięki temu jesteśmy w stanie wyłapać dużo więcej informacji, niż jakbyśmy mieli smartwatch na jednej dłoni.
Co możemy osiągnąć, znając te dane?
Wynik, który otrzymamy, pozwoli nam powiedzieć, czy nie robisz sobie krzywdy. Bo ćwiczyć efektywniej to jedno, ale trzeba też ćwiczyć bezpiecznie. Często osoby początkujące mniej doświadczone przesadzają z ciężarem, źle prowadzą swój trening, co niesie zagrożenie dla ich zdrowia. Wtedy o kontuzję nie ciężko.
Właśnie dlatego nazywany nasze rozwiązanie niejako cyfrowym trenerem personalnym, ponieważ dba o jakość treningu również pod tym kątem.
I to jest tak naprawdę nasz główny cel i wartość, którą chcemy przekazać użytkownikowi, że można ćwiczyć lepiej, szybciej, efektywniej, ale przy tym bezpiecznie. A to jest elementy, o którym często zapominamy w gonitwie za naszymi celami, że mimo wszystko trzeba dbać jeszcze o zdrowie.
Na siłowniach rzeczywiście pojawiają się różne archetypy osób. Są kulturyści będący profesjonalistami, tzw. "fitnesiarze" dbający o dobrą formę, ale są też osoby mniej doświadczone i kompletni nowicjusze. Czy rękawiczki są przeznaczone dla każdej z tych grup?
Przede wszystkim wyszliśmy od tego, że chcemy dać rozwiązanie, które można wykorzystać w każdym z tych przypadków. Mówię tu o amatorach, osobach, które już coś zrobiły, "półprofesjonalistach", no i oczywiście osobach, które patrzą na każdy drobny szczegół.
Chcemy dotrzeć do każdej z tych grup, dlatego naszym podstawowym elementem w aplikacji w całym systemie jest to, że na początku musimy cię określić. Podajesz nam, kim jesteś, w której z tych trzech grup byś się sklasyfikował. To pozwoli nam dostosować komunikaty i stopień wsparcia, które powinniśmy ci przekazać.
Czyli kulturysta dostanie inne wskazówki niż świeżak?
Taka prawda, że osobie, która zaczyna profesjonalne informacje jak drobne różnice procentowe w tempie ćwiczeń czy wydolności i dynamice między danymi rękami mogą nic nie mówić. Taka osoba potrzebuje jasnych komunikatów, wykonałeś na tyle procent swój planowy trening, to jest do poprawy, ćwiczysz za wolno, za szybko, zmniejsz ciężar. To są komunikaty, które tak osoba zrozumie.
Profesjonalisty nie trzeba już informować, w jaki sposób ma podnieść sztangę, bo on to wie. W jego przypadku potrzebne są informacje, o ile różni się procentowo jedna ręka od drugiej, jakie tam są zmiany detale, to wszystko, z czego on może wyciągnąć najważniejsze wskazówki.
Rozumiem, że za wszystkie dostarczane informacje odpowiedzialna jest elektronika w rękawiczkach. Jak wyglądały prace nad nią?
To był element, nad którym pracowaliśmy od pierwszego dnia projektu. Wybraliśmy sobie dość nietypowy element stroju, który chcemy programować, ponieważ rękawiczki są małe i bardzo aktywnie pracują przy każdym typie wysiłku.
Dużo czasu zajęło nam dopracowanie projektu tak, żebyśmy elektronikę zmniejszyli na tyle, ile się da, by nie przeszkadzała w użytkowaniu, ale dalej mogła robić to wszystko, na czym nam zależy. A najważniejsze, żeby można było nasze rozwiązanie zasilić, ładować, prać i wymieniać.
Jest to rękawiczka z modułem wyjmowanym, który można bez problemu ładować standardowym kablem dołączonym do zestawu, a całość pozostałego materiału można po prostu bezpiecznie wyprać w 30 stopniach lub ręcznie.
Wspomniałeś, że rękawiczki to najbardziej eksploatowana na siłowni część "garderoby". Czy na pewno są wystarczająco wytrzymałe, żeby wytrzymać taki ciężar?
Dzięki wykorzystaniu technologii tkania 3D, zamiast zwyczajnego szycia, jesteśmy w stanie dużo lepiej panować nad materiałem. Elementy, które będą pracować najmocniej, zostały zabezpieczone dodatkowymi mocniejszymi warstwami.
Druga rzecz – równie istotna – to fakt, że nasz moduł można bez problemu wyjąć i wpiąć do innego pary rękawiczek. Co więcej, planujemy dodać niebawem więcej wersji kolorystycznych. Tak więc, jeżeli ktoś chce, może kupić kilak par i to dużo taniej, bo same rękawiczki bez modułu będą sprzedawane po niższej cenie.
Planujecie wydać jakieś inne elementy garderoby?
W przyszłości nasz moduł będziemy mogli wykorzystać też w innych ubraniach i elementach, które planujemy wydać po sukcesie rękawiczek. Technologia, którą opracowaliśmy, może być pomocna w przypadku innych sportów czy branży.
Chcemy przetestować to rozwiązanie w bardziej wymagających sektorach jak rehabilitacja, fizjoterapia, wsparcie chorób motoryki ruchu. Jest tak naprawdę bardzo duża gama rozwiązań, w których dobra i względnie tania analityka pozwala wychwycić takie rzeczy jak anomalie.
Czy potrzebny jest ciągły dostęp do internetu, czy można w nich ćwiczyć offline.
Można – jak najbardziej. To był jeden z naszych głównych feature'ów, za którym ja od początku optowałem. Musi być opcja offline i to rozwiązanie powinno działać w obrębie telefon-rękawiczka.
Oczywiście wszystkiego nie da się uniknąć. Jeżeli mamy pewne elementy dodatkowe, jak plany dedykowane przez trenerów personalnych, to dostęp do internetu jest potrzebny.
Natomiast co do zasady, jak zaczniemy trening, możemy go wykonywać w stu procentach offline i na koniec tylko dla własnego zabezpieczenia to połączenie znaleźć, żeby zachować trening w historii. Rozwiązanie też się nas uczy i jeżeli tych zapisów będzie więcej, w przyszłości treningi też będą lepiej dostosowane na bazie zebranych wyników.
Większość roboty robi rękawiczka w drugiej kolejności telefon. Z tego, co rozumiem, robicie też bazę własnych treningów?
To jest następny krok, bo żeby móc dopasować trening do danej osoby, trzeba już o niej coś wiedzieć. To jest element, który chcemy rozwinąć, dlatego każdy musi jakąś swoją historię zbudować.
To, co my robimy to: po pierwsze dostarczamy treningi skoordynowane i napisane pod kątem naszych rękawiczek i systemu, żeby maksymalnie dużo z nich wyciągnąć. Z drugiej strony mamy też konfigurator planów, do którego każdy użytkownik aplikacji będzie miał dostęp. A trzecim ważnym aspektem są plany stricte przygotowane przez trenerów personalnych.
Czyli rękawiczki przynoszą korzyści zarówno ćwiczącemu, jak i trenerowi?
Zrobiliśmy cały moduł trenerski, dodatkową platformę dla trenerów personalnych, którzy mogą podpisać z nami umowę, scyfryzować swoje plany i świadczyć swoje usługi całkowicie zdalnie. Dzięki temu oszczędzają czas na rozpiski i kontrolowanie wyników podopiecznych, bo system robi to sam na bieżąco.
Tymczasem trener może wyciągać z nich wnioski i motywować swoich podopiecznych poprzez wbudowany czat, gdzie mogą omówić wyniki ostatniego treningu. Oczywiście nic nie zastąpi bezpośredniego udziału trenera, ale może zastąpić notes, excela, tabele, które trenerzy personalni muszą w jakimś stopniu koordynować, żeby móc pracować z więcej niż jedną osobą.
Jakie informacje dokładnie będą pojawiać się w waszej aplikacji?
Idąc od najprostszych do najcięższych, przede wszystkim pomagamy:
zliczać powtórzenia ćwiczeń, które mamy w naszym atlasie,
mierzyć naszą wydolność w trakcie takiego ćwiczenia – tętno, saturację, wydolność,
zmierzyć rozkład siły nacisku na naszych dłoniach właśnie w czterech punktach, o których wspomniałem na początku,
przeliczyć zaawansowane wyniki analizowane przez nasze algorytmy – pokazujemy, która ręka była dominująca w treningu, procentowe różnice, technikę ćwiczeń,
sprawdzić jaki procent treningu został wykonany prawidłowo, zgodnie z normą.
Podsumowując, pokazujemy trening całkowicie ilościowo, czyli liczbę powtórzeń w serii, jak bardzo to odbiega od założeń, czy poszło nam lepiej/gorzej od tego, jak planowaliśmy. No i podajemy też takie stricte jakościowe wyniki, czyli czy trening był zrealizowany prawidłowo, czy nasza technika i uchwyt podczas ćwiczeń było dobre. Ogólnie skupiamy się na trzech fazach:
pokazujemy informacje na żywo w trakcie treningu, najbardziej newralgiczne elementy jak uchwyt, czy nie ćwiczysz za szybko/wolno,
podsumowanie po każdej serii, które pokazuje nam, jak to ćwiczenie przebiegło, czy było prawidłowo wykonane, czy poziom naszego zmęczenia rośnie czy maleje,
pokazujemy podsumowanie po całym treningu, gdzie już te wszystkie dane są zebrane w całość, analizowane wewnętrznie oraz porównane do poprzednich treningów.
Dzięki temu użytkownik dostaje taką kompleksową informację na temat tego – po prostu – jak mu poszło.
Ok, w takim razie kiedy i gdzie będę mógł dostać wasze rękawiczki?
Brutalność świata jest taka, że aby wyprodukować produkt, wprowadzić go na rynek, trzeba mieć odpowiednie zapasy gotówki. Żeby uruchomić produkcję, zrobić ją w takiej jakości, na jakiej nam zależy, trzeba środków i po to właśnie kampania na Kickstarterze, żeby tę pierwszą serię produktów uruchomić, no i rozpocząć już później sprzedaż bezpośrednią.
Jesteśmy już dogadani z kilkoma firmami na dystrybucję w Polsce i za granicą. Z takich większych graczy mogę wskazać Decathlon. Liczymy, że nasze produkty również u nich się pojawiają – na początku w sklepie internetowym, a później miejmy nadzieję także na półki sklepowe.
Natomiast w tym momencie nasz produkt jest dostępny tylko na Kickstarterze i do końca kampanii mają na to wyłączność. Plus jest taki, że takiej ceny jak na platformie nie będziemy już proponować w przyszłości, jest ona teraz najniższa i gwarantujemy, że ten produkt po powstaniu będzie priorytetowo wysyłany do pierwszych klientów.
Następnie będziemy robić kampanię kontynuowane preorderowe. To będzie już taki okres, w którym uruchomimy produkcję. Ale nie ukrywam, że nie przeskoczymy pewnych rzeczy i potrzebujemy na to przynajmniej kilku miesięcy. A jak pokazała sytuacja z kanałem Sueskim – w którym swoją drogą utknęły nasze baterie – czasem nie jesteśmy w stanie uniknąć problemów.
Ostatnia sprawa to cena.
Na ten moment cena, która wyszła premierowo na Kickstarterze jest promocyjna i została obniżona o jakieś 20-30 proc. w zależności od pakietu. Po pierwszych wysyłkach preorderowych uruchamiamy już sprzedaż bezpośrednią, w której cena za cały zestaw ze wszystkim elementami i aplikacją będzie wynosić poniżej 1 tys. złotych.
I to jest element, który powinien pozostać niezmienny. Uważamy, że jest ona odpowiednia do tego typu produktu tego, co za nią gwarantujemy. Dodatkowo fajnie nas plasuje między urządzeniami, które są obecnie dostępne na rynku, a nie są aż tak zaawansowane.