"Saksy" na wiosnę i w wakacje to tradycja sporej części Polaków. Pandemia Covid-19 miała jednak tragiczne skutki dla rynku pracy tymczasowej za granicą. Ofert jest coraz mniej, więc ze znalezieniem pracy może być spory problem – zwłaszcza bez kwalifikacji i znajomości języka.
Ten rok może być wyjątkowo ciężki dla osób chcących dorobić na Zachodzie. Coraz mniej jest ofert pracy przy zbiorze szparagów czy sezonowej pracy w ogrodnictwie – pisze Money.pl.
To oczywiście efekt pandemii Covid-19. W tym roku sytuacja z ofertami letniej pracy może być wyjątkowo słaba. Dr Dominik Matczak z agencji pracy Silverhand uspokaja jednak, że rynek pracy wyjazdowej pokazuje już pierwsze znaki powrotu do normy.
Zdaniem eksperta w 2022 roku ofert pracy znów będzie tyle, co przed pojawieniem się w Europie koronawirusa. Główną rolę będzie odgrywać tu tempo szczepień Covid-19 w całej Europie. Im szybciej postępować będą zastrzyki, tym szybciej Unia Europejska w pełni otworzy swoje granice.
Zachodni pracodawcy mają jednak obawy przed ściąganiem nowych pracowników. Nie są pewni, czy obostrzenia znów nie wrócą. – Część zagranicznych pracodawców z tego powodu ogranicza zatrudnienie osób z zagranicy i korzysta jedynie z pracowników mieszkających już w danym kraju – komentuje Mateusz Żydek z Ranstad Polska.
Ostatnim trendem jest zaś poszukiwanie pracowników wykwalifikowanych. – Ten trend będzie trwał. Bardzo ważna w tym wypadku jest znajomość języka. Polacy nieposiadający kwalifikacji nadal będą wyjeżdżać za granicę, ale będzie to coraz mniej opłacalne ekonomicznie – podsumowuje Matczak.
Niemcy tęskną za polskimi pracownikami
„Bez Polaków nic nie działa” – krzyczał jeden z nagłówków niemieckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, u naszego Zachodniego sąsiada nie ma bowiem komu zbierać szparagów. Ale nie tylko. Problemy kadrowe występują również w niemieckiej służbie zdrowia i usługach opiekuńczych – tam również pracuje gros Polaków.
Spośród 33,4 mln pracowników w Niemczech 4,2 mln to cudzoziemcy, w tym 440 tys. Polaków. Tymczasem wielu rodaków z powodu sytuacji epidemiologicznej i zamknięcia polskich granic zdecydowało się wrócić do ojczyzny. Eksodus jest naprawdę pokaźny, co obrazuje przykład Brandenburgii - na co dzień pracuje tam 15 tys. Polaków, lecz dziś zostało ich jedynie około 25 proc.
– Nie pomogły liczne zachęty finansowe czy rozszerzenie ubezpieczeń społecznych dla polskich obywateli. Meklemburgia i Brandenburgia oferowały 65 euro dziennie plus po 20 euro dla członków rodzin tych pracowników, którzy zdecydowali się pozostać w Niemczech – pisze "Rzeczpospolita".
Z tego powodu graniczące z Polską landy domagają się otwarcia granic dla polskich medyków i pracowników sezonowych, jak podaje dziennik. Niemieckie media sugerują nawet, że bez Polaków nic nie działa.
– Teza, że bez Polaków nic nie działa, jest hiperbolą. To twierdzenie byłoby bardziej prawdziwe, gdybyśmy odnieśli je do Polski i pracujących u nas Ukraińców, mówiąc, że w naszym kraju nic bez nich nie działa. Natomiast nie ulega wątpliwości, że pracownicy z Polski są ważni dla gospodarki Niemiec – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.