Na pieńku w sprawie kopalni węgla w Turowie mamy już z Czechami, a o swoje właśnie upomnieli się Australijczycy. Polski rząd miał zablokować prywatnej firmie Prairie Mining możliwość wydobycia z dwóch kopalni. Zamiast negocjować i dojść do porozumienia, nasze władze po prostu zignorowały sprawę. Może to nas kosztować grube miliardy złotych.
"W ramach toczącego się międzynarodowego postępowania arbitrażowego złożyła pozew przeciwko Polsce. (...) Spółka złożyła pozew w postępowaniu arbitrażowym z tytułu BIT, w którym
domaga się odszkodowania w wysokości 806 mln GBP (równowartość 4,2 mld PLN) – czytamy w oświadczeniu firmy Prairie Mining, australijskiej firmy górniczej.
Polski rząd miał swoimi działaniami zablokować rozwój należących do zagranicznej spółki kopalń Jan Karski i Dębieńsko, położonych na naszym terytorium.
Prairie wnioskuje, że przez opieszałość strony polskiej firma nie mogła uzyskać decyzji środowiskowej. Tym samym Australijczykom zablokowano możliwość uzyskania wymaganej prawem licencji, co w efekcie uniemożliwiło wydobycie w kopalniach.
"W lutym 2019 Prairie oficjalnie poinformowała polski rząd o problemie. Spółka wezwała do szybkich negocjacji i polubownego rozwiązania sporu, poinformowała też, że sprawa zostanie przekazana do międzynarodowego arbitrażu. Do polubownego sporu nie doszło, ponieważ polski rząd odmówił uczestniczenia w negocjacjach" - twierdzi firma w oficjalnym stanowisku.
Po opublikowaniu oświadczenia cena akcji Prairie Mining wzrosła w szczytowym momencie o 55 proc. Obecnie utrzymuje się ok. 33 proc. wyższa wycena.
Spór Polski i Czech o kopalnię Turów
Sprawa Prairie Mining bardzo blisko przypomina rozwój wydarzeń związany z konfliktem Polski i Czech. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, należąca do państwowego koncernu PGE kopalnia Turów od lat drenowała polsko-czeskie pogranicze z wody. Nasi południowi sąsiedzi znosili niedogodności, zgrzytając zębami i czekając na zapowiedziane na 2020 rok zamknięcie obiektu.
Tymczasem okazało się, że kopalnia chce pofunkcjonować jeszcze do 2044 roku, rozbudować istniejący kompleks i ma już na to zabezpieczone środki. Tego Czesi nie mogli już puścić płazem. Także wtedy negocjacje spełzły na niczym. W 2016 r. zaczęli więc działania, mające na celu zablokowanie dalszego funkcjonowania kopalni i zawezwali na pomoc Komisję Europejską.
Czechy pozwały Polskę w lutym bieżącego roku, wnioskując do TSUE, że rozszerzenie wydobycia węgla w kopalni Turów może mieć wpływ na czeską ludność przygraniczną. Teraz do czasu rozstrzygnięcia sporu między Polską a Czechami Trybunał Sprawiedliwości UE zakazał wydobycia węgla brunatnego w tym miejscu.
– Nie będziemy realizować tego wyroku. Myślę, że nie będziemy i podejmiemy wszystkie możliwe działania, również na poziomie dyplomatycznym i politycznym w grupie Wyszehradzkiej – stwierdziła eurodeputowana Elżbieta Rafalska na temat wyroku TSUE w sprawie działalności kopalni Turów.
Czesi domagają się zaś 5 mln euro kary za każdy dzień działania kopalni mimo zakazu wydobycia.