Kobieta łapie szczypcami nogę kurczaka.
Inflacja leci w górę, a najbardziej drożeje drób. fot. 123rf
Reklama.
Główny Urząd Statystyczny opublikował nowy raport, z którego wynika, że ceny w gospodarce rosną najszybciej od 10 lat. Co ciekawe, mimo wzrostu inflacji do 4,7 proc. i tak powinniśmy się cieszyć, bo zgodnie ze wstępnymi wyliczeniami GUS miała ona wynieść 4,8 proc.
W maju br. w porównaniu z poprzednim miesiącem największy wpływ na wskaźnik cen
towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miał wzrost cen żywności o 0,6 proc. Najbardziej podrożało mięso drobiowe, bo o 6,2 proc., a w porównaniu do ubiegłego roku aż o 18,5 proc. To najważniejszy składnik inflacji liczonej miesiąc do miesiąca.
Z danych wynika, że to kura była przed jajkiem, chociaż te też w samym maju podrożały o 1,4 proc., a w skali roku o 2,6 proc. Wpływ na taki stan rzeczy miały lockdown gastronomii, ptasia grypa oraz przerwy w łańcuchu dostaw.
Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że podatek cukrowy przyłożył się do wzrostu cen napojów bezalkoholowych o 5,9 proc. rok do roku. Problem w tym, że najbardziej drożeją napoje bez cukru jak woda mineralna i źródlana, bo aż o 7,7 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.

Kto ucierpi najbardziej?

Przeciętny Polak, chcąc zachować swój standard życia, wyda o prawie 700 zł więcej niż rok wcześniej. To przez rozpędzającą się inflację. Szczególnie poszkodowaną grupą są… warszawscy single.
Portfel młodego pracownika korporacji policzyła “Gazeta Wyborcza”. Nasz bohater zarabia nieco ponad 5 tysięcy złotych, czyli trochę powyżej średniej krajowej.
Po spłacie raty kredytu hipotecznego (1500 zł), zapłaceniu czynszu, rachunków za prąd, gaz, śmieci, wodę, internet, telefon, Netflixa (700), opłaceniu karnetu na siłownię i karty miejskiej (250 zł), zostaje 2550 zł na tak zwane życie.
Po odliczeniu pieniędzy na przyjemności - kino, teatr, wyjścia do restauracji z przyjaciółmi - na jedzenie zostaje około 2 tys. złotych.
Czytaj także: