Pożyczają na bilety do pracy, biorą urlopy albo rzucają wypowiedzeniem. Pracownicy Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach od marca nie dostali pensji. Państwowa spółka, która miała być finansowym tuzem szoruje obecnie o dno z kilkunastoma milionami długów. Jak to się stało?
Ze 140-osobowej załogi Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach ostała się może połowa. – Mieli prawo rzucić papierami, pracodawca od marca nam nie płaci. W ciągu ostatnich trzech miesięcy dostaliśmy tylko dwukrotnie po 1000 zł zaliczki – mówi zmęczonym głosem Janusz Dróżdż, jeden z pracowników WPRD.
Jak pisze Money.pl, 98 proc. udziałów w spółce należy do Ministerstwa Aktywów Państwowych, przedstawiciele resortu zasiadają też radzie nadzorczej spółki. Przedsiębiorstwo jeszcze niedawno budowało drogi i autostrady na Śląsku. Zajmowało się też produkcją masy bitumicznej, jest też nawet właścicielem jednej elektrowni.
– Ludzie nie mają za co żyć, zapożyczają się gdzie mogą. Biorą urlopy, bo nie mają pieniędzy na bilety, żeby dojechać do pracy. A przecież, jak ich złapią bez biletu, to nie będą potem uciekać przed komornikiem – kontynuuje Dróżdż.
Czemu państwowa spółka nie ma na wypłaty? Powodem są wielomilionowe długi i absolutny brak środków w kasie firmy. By podjąć nowe projekty potrzebne są pieniądze, chociażby na materiały budowlane. Jeszcze w marcu WPRD miał zlecenie na remont torowiska od spółki Tramwaje Śląskie. Przedsiębiorstwo zostało z projektu wyrzucone, bo pieniędzy nie było już nawet na paliwo do maszyn.
W kwietniu Dróżdż , związkowiec "Solidarności", pojechał z kolegami po pomoc do Warszawy. W Ministerstwie Aktywów Państwowych zaoferowali środki, zapewnili, że pomogą i… szybko zapomnieli o delegacji ze Śląska.
– Marzyliśmy, że dostaniemy pożyczkę z Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Najpierw miała być nam udzielona pod koniec kwietnia, potem w maju, potem mówili, że w czerwcu… Opowiadają nam lepsze bajki niż te Andersena – ocenia gorzko Dróżdż.
W WPRD pojawił się już komornik. Wierzyciele spółki szacują, że całkowita kwota długów to już nawet 17-20 milionów zł.
Nie ma pensji, bo pandemia Covid-19
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, okazuje się, że jest sporo firm, które zaniżają lub nie wypłacają wynagrodzeń pracownikom, bo nie mają pieniędzy. Wszystkiemu ma być winna pandemia koronawirusa.
Cytowany przez Money.pl Grzegorz Sikora, rzecznik Forum Związków Zawodowych zauważa, że są branże, w których faktycznie występują problemy i tam pracodawcy mogą mieć problem z wypłatą wynagrodzeń. Dodaje jednak, że tacy, którzy traktują pandemię Covid-19 jako pretekst do niewypłacania wynagrodzenia.
Z kolei Cezary Kazimierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców mówi serwisowi, że to marginalne zjawisko, a większość niepłacących załodze, po prostu nie ma z czego. Wyjaśnia m.in., że w Polsce dominują małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie mają przygotowanych rezerw finansowych.
W naszym serwisie pisywaliśmy także o ogólnych problemach z płynnością finansową polskich przedsiębiorstw. Prawie co dziesiąta firma nie posiadała rezerw finansowych – wynikało z badania przeprowadzonego w połowie maja przez Polski Instytut Ekonomiczny i Polski Funduszu Rozwoju pośród 405 firm różnej wielkości.
Wtedy 42 proc. firm oceniło swoją płynność jako dostateczną, by przetrwać powyżej 3 miesięcy, 27 proc. deklarowało zdolność przetrwania przez maksymalnie 3 miesiące, a 14 proc. miało akurat tyle rezerw, by zdołać utrzymać się przez miesiąc.