Podobnie jak programy 500 plus i Mieszkanie Plus dotychczasowa inicjatywa dopłat do samochodów elektrycznych, delikatnie mówiąc, nie spełniała podstawowych założeń rządu. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zapowiedział więc zupełnie nowy program pod nazwą "Mój elektryk". Jakie są jego założenia?
W Polsce samochód elektryczny to nadal rzadkość, kojarząca się z luksusem najbogatszej części społeczeństwa. Rząd swego czasu chciał już zachęcić Polaków do szerszego kupna aut na prąd. Plan dopłat spalił jednak na panewce przez co najmniej ciekawy dobór warunków.
W wywiadzie dla Dziennik.pl zupełnie nową inicjatywę "Mój elektryk" zapowiada Agnieszka Szmit, kierownik wydziału promocji i komunikacji społecznej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
– Program będzie skierowany do szerokiej grupy beneficjentów: osób fizycznych, jednostek sektora finansów publicznych, instytutów badawczych, przedsiębiorców, stowarzyszeń, fundacji, spółdzielni, rolników indywidualnych, kościołów i innych związków wyznaniowych oraz ich osób prawnych – przekonywała.
To pozytywne informacje, bo dotychczas z dopłat do bezemisyjnych aut nie mogły korzystać firmy. A to one kupują przecież w Polsce najwięcej nowych samochodów. Kolejną zmianą będzie możliwość dopłaty do auta w leasingu.
Większe mają być też fundusze. Planowany budżet naboru do nowego programu "Mój elektryk" to 500 mln zł. Oznacza to potrojenie stawki wobec zeszłego roku, kiedy NFOŚiGW przygotował na ten cel 150 mln zł.
Nowy program ma ruszyć w okolicy wakacji 2021. Nieoficjalnie mówi się, że jest to możliwe już za 2-3 tygodnie.
Dopłaty do samochodów elektrycznych – "Zielony Samochód", eVan, Koliber
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, dotychczasowe państwowe zachęty do zakupu elektrycznych samochodów pozostawiały wiele do życzenia. Jeszcze przy zapowiedziach Ministerstwa Energii z 2019 r. założenia inicjatyw wywołały masę negatywnych komentarzy. Z dopłat skorzystały zaś tylko nieliczne osoby.
Maksymalna wysokość dopłaty do "elektryka" wynosiła 30 proc. wartości, czyli ok. 37,5 tys. zł. Ale samochód nie mógł być droższy niż 125 tys. zł. W tamtym czasie znacznie ograniczało to wybór modelu auta. Co więcej, nawet z dopłatą kwota była osiągalna raczej dla najbogatszych. Na dodatek z oferty skorzystać mogły tylko osoby fizyczne – firmy musiały obejść się smakiem.
Wypłaty środków znacznie się opóźniały. Co więcej, kwota też średnio się zgadzała.
W 2020 r. INNPoland.pl zapytało jeszcze raz o konkretną kwotę, jakiej może się spodziewać ekologiczny "Kowalski". – W obliczu przygotowywania projektu i planowanych konsultacji społecznych na te chwilę nie chciałbym podawać konkretnej kwoty, ale myślę, że nie będzie ona wyższa, niż 20 tys. złotych – niechętnie wyjawił nam rzecznik prasowy ministerstwa klimatu, Aleksander Brzózka.