Niektórzy nie cofną się przed niczym w testach konsumenckich. Dziennikarze poddali trzy różne kanapki z tuńczykiem znanej międzynarodowej sieci… badaniom DNA. Co gorsza, testy laboratoryjne próbek nie wykazały obecności ryby, którą sieć reklamuje. Kanapka "z tuńczykiem" nie zawierała tuńczyka.
Z badań zleconych przez redakcję "New York Timesa" wynika, że zamawiając kanapkę Subway "z tuńczykiem"... nie jemy tuńczyka. A przynajmniej nie może tego udowodnić nauka.
Laboratorium, które prosiło o anonimowość zbadało mrożone próbki jedzenia, które stanowiły równowartość dwóch dużych kanapek z rybą kupionych w trzech różnych punktach sieci fast food.
Badacze nie byli w stanie dostrzec DNA zwierzęcia w przesłanych mrożonych próbkach. Szukano aż pięciu gatunków tuńczyka, znaleziono okrągłe zero. Jak sami mówią, "nie są w stanie określić gatunku ryby" obecnej w farszu kanapek.
– Wnioski są dwa. Albo jest to produkt tak wysoce przetworzony, że cokolwiek z niego pobraliśmy, nie byliśmy w stanie tego zidentyfikować. Druga opcja jest taka, że w próbkach nie ma nic, co jest tuńczykiem – cytuje.
Trzeba jednak dodać, że wcześniejszy test laboratoryjny programu "Inside Edition" jednak wykrył "tuńczyka w tuńczyku". Poza tym, DNA ryby denaturyzuje się w procesie jej gotowania. To sprawia, że testy są trudniejsze do wykonania niż w przypadku surowej próbki.
"NYT" przypomina, że Subway został pozwany przez swoich amerykańskich klientów. Karen Dhanowa and Nilima Amin twierdzą, że zachwalanie kanapek jako produktów "z tuńczykiem" to kłamliwa reklama, a w sandwiczach jest "wszystko poza tuńczykiem".
Stanowisko firmy Subway dot. kanapek z tuńczykiem
O stanowisko w sprawie zapytaliśmy Subway Polska. Firma wprost nazywa stawiane jej zarzuty "bezzasadnymi"
"W zarzutach zawartych w skardze złożonej w Kalifornii nie ma ziarna prawdy. Na całym świecie bardzo poważnie traktujemy jakość naszej żywności. Nasze restauracje w Europie otrzymują tuńczyka Certified Free School, łowionego bez użycia urządzenia do agregacji ryb. Ten w 100-proc. tuńczyk pasiasty jest mieszany wyłącznie z lekkim majonezem i podawany naszym gościom w świeżo przygotowanej kanapce" – czytamy w przesłanym do redakcji oświadczeniu firmy.
Fatalne warunki na szkockich fermach łososi
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, na szkockich fermach rybnych hoduje się łososie, choć umęczone ryby ledwo przypominają swoich dzikich pobratymców… a potem trafiają na polski stół.
Ryby są żywcem zjadane przez pasożyty takie jak wszy morskie, często są okropnie zdeformowane, mają wyłupione oczy. Nierzadko zdarza się, że dogorywają długimi dniami i nie dożywają nawet planowanego ich uboju – wskazuje Compassion in World Farming Polska, która przeprowadziła śledztwo w tego typu zakładach.
Co nas obchodzą jakieś ryby gdzieś tam w innym kraju? Prosta odpowiedź – Polska jest piątym importerem łososia ze Szkocji na skalę Europy i ósmym co do wielkości na całym świecie. Jest więc spora szansa, że ostatnia kanapka z łososiem, jaką jedliście, zaczynała swój żywot jako ikra w hodowlach na terenie tego kraju. Choć hodowla to chyba za duże określenie.