Piątek byłby jeszcze piękniejszy, gdyby był całkowicie wolny od pracy. Coraz więcej firm wprowadza czterodniowy tydzień pracy w trosce o dobre samopoczucie swoich pracowników.
Długi weekend wkrótce może stać się nową rzeczywistością dla wielu pracowników. A przynajmniej tak twierdzi amerykański miesięcznik "The Atlantic", według którego taka zmiana na rynku pracy jest nieunikniona.
Japoński oddział Microsoftu był jedną z pierwszych firm testujących takie rozwiązanie i to jeszcze przed pandemią. O eksperymencie zrobiło się głośno po tym, jak okazało się, że nowy system pracy spowodował wzrost produktywność pracowników o 40 proc.
Jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia roboczego w czasie pandemii była firma Buffer. W czerwcu 2020 roku producent oprogramowania do zarządzania kanałami w social mediach poinformował, że do końca roku pozwoli 89 pracownikom na pracę przez 4 dni w tygodniu przy zachowaniu swej dotychczasowej pensji.
Zarząd Buffera odkrył, że pracownicy firmy wypełniali swoje obowiązki równie efektywnie, a nawet sprawniej. Jednocześnie odnotowano wzrost zadowolenia z pracy i obniżenie poziomu stresu wśród pracowników.
Podobny rozwiązanie testuje firma Unilever. Tam do grudnia 2021 roku 81 pracowników będzie pracować przez cztery dni w tygodniu, a ich wypłaty pozostaną bez zmian. Korporacja zamierza dokonać dokładnej analizy eksperymentu i zadecydować, czy wdrożyć je w przypadku pozostałych pracowników.
Czterodniowy tydzień pracy testowała też firma Elephant Ventures, ale przy utrzymaniu modelu 40-godzinnego. Od poniedziałku do czwartku dzień pracy trwał więc po 10 godzin. – Czas na wypełnienie zadań uległ skróceniu, projekty były realizowane sprawniej i nie trzeba było ich zawieszać i ponownie wznawiać – przekazał w rozmowie z CNN założyciel firmy Art Shectman.
Ratowanie gospodarki w kryzysie
Firmy podejmują różne próby powstrzymania galopującego kryzysu. Wydawałoby, że w takich sytuacjach powinniśmy angażować wszelkie siły i zasoby, zasuwając w pocie czoła 7 dni w tygodniu. Tymczasem takie podejście tylko odwlekłoby nieuniknione. O wiele rozsądniej i korzystniej byłoby pracować mniej.
Autorzy propozycji twierdzą, że obecnie mamy dobry moment na wykorzystanie możliwości i ograniczenie liczby godzin pracy przy jednoczesnym zachowaniu za nie płacy. Zmiana w liczbie przepracowywanych godzin nie nastąpiła bowiem od lat 80., choć ogromny postęp technologiczny, który od tego czasu się dokonał, teoretycznie powinien zapewnić więcej czasu na odpoczynek.