Popularne destynacje wakacyjne znów ostrzegają turystów, by ci nie grabili plaż z występujących tam zasobów. Muszelki, piasek czy inne "skarby znad morza" masowo stają się łupem wczasowiczów. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, np. przy kontroli granicznej, to przyjezdni będą musieli zapłacić srogie kary finansowe – ostrzegają władze m.in. Sardynii.
Służby celne na Sardynii w miejscowych portach i na lotniskach rekwirują turystom setki kilogramów śnieżnobiałego piasku i innych skarbów natury z plaż, które próbują wywieźć w workach i w plastikowych butelkach. Wracają one potem na sardyńskie plaże – przypomina TVN24.
Skala zjawiska jest tak wielka, że w terminalach powstały nawet specjalne gabloty, gdzie można zobaczyć zarekwirowane podróżnym "łupy" z plaż. W 2020 r. tylko na dwóch krajowych lotniskach służby zarekwirowały przeszło 80 kg piasku i muszli.
Tegoroczna akcja uświadamiania turystów odbywa się pod hasłem "Zabierz Sardynię w sercu". Prosty przekaz wskazuje, że lepiej zabrać z wyspy wspomnienia niż fizyczne pamiątki, które są przecież własnością tego kraju. Spoty reklamowe wyświetlane są m.in. w krajowych telewizjach, ale też na wielu dworcach kolejowych we Włoszech.
"Takie niewłaściwe postępowanie jest nie tylko zubożaniem krajobrazu i oszpecaniem środowiska, ale stanowi też wykroczenie karane grzywną w wysokości od 500 do 3000 euro" – apeluje agencja celna w kampanii.
Tanie jedzenie w Grecji – turyści zachwyceni
Obecnie mamy pełnię sezonu wakacyjnego, ale jak pisaliśmy w INNPoland.pl zagraniczne wakacje nie muszą być bardzo drogie.
Nad Morzem Bałtyckim turyści prześcigają się w publikacji "paragonów grozy" z absurdalnie wysokim cenami posiłków, ale w kraju słynącym z turystyki bywa nadzwyczaj tanio. Polska turystka i blogerka Maja Kołodziejczyk pokazała rachunek z restauracji w Grecji. Piwo było droższe od posiłku, a za całość kolacji dla dwojga zapłacili grosze.
Wspomniany rachunek pochodzi z lokalu na greckiej wyspie Paros, gdzie blogerka Maja Kołodziejczyk (@pukkalifestyle) spędziła parę dni wczasów. Wraz z partnerem wybrała się na romantyczną kolację do lokalnej knajpy.
W relacji na Instagramie opublikowała paragon, któremu jest daleko do znanych z polskich kurortów "paragonów grozy". Za dwa drobiowe gyrosy z dodatkiem frytek i dwa piwa zapłacili łącznie 12,60 euro, czyli ok. 55 zł. Co ciekawe gyros kosztował ok. 12 zł za sztukę a piwo – ok. 15 zł.
"Marzyłam o takiej kolacji. Obserwowałam wcześniej, co najczęściej jedzą tu ludzie i to było właśnie to" – mówiła Kołodziejczyk w krótkim nagraniu.