Pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych masowo deklarują gotowość do strajku. Aż 95 proc. z nich jest przygotowanych do ostatecznego kroku. Gdy w końcu padnie hasło, sparaliżowana będzie wypłata emerytur czy świadczeń i cała praca Zakładu.
– Nastroje pracowników ZUS są bojowe. W sondzie na Facebooku wzięło udział ponad 1000 osób i 95 proc. opowiedziało się za strajkiem – wspomina na łamach "Super Expressu" Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy.
Powodów do niezadowolenia jest multum. Pracownicy wskazują na bardzo niskie płace. Do tego mają być straszeni konsekwencjami przez przełożonych, zmuszani do brania nadgodzin i pracy w okropnych warunkach – co jest szczególnie dotkliwe podczas trwających upałów.
Szumlewicz wskazuje, że w planach jest strajk solidarnościowy, który jako jedyny nie wymaga skomplikowanych procedur. – Będziemy go przeprowadzać w porozumieniu z pracownikami, którzy solidaryzują się z nami. Rozmawiamy m.in. z pracownikami socjalnymi i związkowcami z Krajowej Administracji Skarbowej – dodaje.
Czego domagają się związkowcy ZUS?
Jak wskazał "SE" głównym postulatem jest podwyżka płac o 1000 zł netto. Nadchodzący strajk ma być dopiero ostrzeżeniem.
Jeśli rząd nie przystąpi do rozmów ze związkowcami, to pracownicy zaczną organizować spór zbiorowy i referendum strajkowe. Będą to podwaliny na generalny strajk ZUS na jesieni.
Taka forma strajku sprawi, że zagrożone będą wypłata świadczeń z ZUS i programów socjalnych, także zaplanowane na listopad 14. emerytury.
Głodowe emerytury z ZUS
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Osoby, które ukończyły w 2020 r. 35 lat, mogą po wejściu na swoje konto ZUS PUE znaleźć symulację hipotetycznej emerytury obliczoną z samego konta ubezpieczonego oraz z konta i subkonta w ZUS.
W ten właśnie sposób można sprawdzić wysokość swojej emerytury – jednak informacje, które na swoim koncie zobaczyło wiele osób, wcale nie napawają optymizmem. Jak podaje "Super Express", doświadczony 35-letni kucharz z Warszawy, który pracuje w gastronomii od 17 lat, dowiedział się, że po przejściu na emeryturę może liczyć zaledwie na... 160 zł.
"To nie żart, tylko efekt stworzonego w Polsce systemu pracy, gdzie w wielu branżach ludzie przez lata pracują na umowach śmieciowych" – smutno konstatuje gazeta.
Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja 40-letniej doktorantki warszawskiego SGGW (otrzyma ona niecałe 600 zł emerytury) oraz fryzjera z Łodzi z 10-letnim stażem pracy (jego emerytura będzie wynosiła ok. 400 zł).