Inflacja w Polsce wystrzeliła. Najnowsze dane GUS przyniosły bardzo złe wieści: w lipcu 2021 ceny towarów i usług wzrosły o 5 proc. Ostatni raz inflacja przekroczyła ten poziom... 20 lat temu. A eksperci ostrzegają, że to nie koniec.
Według opublikowanego w piątek szybkiego szacunku GUS, inflacja w Polsce w lipcu 2021 wyniosła 5 proc. rok do roku. W porównaniu do czerwca wskaźnik cen wzrósł o 0,4 proc. Tak szybkiego wzrostu praktycznie nikt się nie spodziewał: eksperci spodziewali się inflacji na poziomie 4,7 proc. Cel NBP wynosi tymczasem zaledwie 3,5 proc.
Według wstępnego szacunku GUS, żywność zdrożała w lipcu średnio o 3,1 proc., energia o 5,3 proc., zaś paliwa o 30 proc.
Jak zauważyli na Twitterze ekonomiści mBanku, ostatni raz taki wzrost cen widzieliśmy w Polsce przed dekadą: w maju 2011 r. Jeśli zaś chcemy znaleźć jeszcze wyższą inflację (czyli taką, która przekroczyła 5 proc.), musimy natomiast sięgnąć 20 lat w przeszłość, do 2001 r.
"Ewentualnie można poczekać na kolejne miesiące, bo 5 proc. nie wyznacza maksymalnej inflacji w tym roku" – stwierdzają ponuro eksperci mBanku.
Gwałtowny wzrost cen w mijającym miesiącu skomentował również na Twitterze Donald Tusk.
"Rządowy program 3D: drożyzna, daniny, dług - przyspiesza. W lipcu najwyższa od 20 lat, pięcioprocentowa inflacja" – napisał.
Prezes NBP o inflacji
Tymczasem, jak pisaliśmy w INNPoland, szef NBP Adam Glapiński nie widzi we wzroście cen żadnego problemu. Przekonuje on, że za wysoką inflację w Polsce odpowiada wzrost cen administrowanych i paliw – a gdyby nie to, inflacja byłaby całkowicie zgodna z celem NBP.
– Chcę podkreślić, że inflacja nie ma negatywnego wpływu na zasobność portfeli Polaków. Mówię coś przeciwnego do tytułów w mediach. Inflacja jak dotąd nie ma negatywnego wpływu na zasobności portfeli Polaków. Wszystkie wynagrodzenia i świadczenia emerytalne rosną znacząco szybciej niż inflacja. Dotyczy to także tych najmniej zarabiających, bo istotnie rośnie także płaca minimalna – stwierdził Glapiński na ostatniej konferencji prasowej NBP.