Trzy miesiące oczekiwania na przycięcie blatu, duże problemy z kupnem samochodu czy nawet lata, zanim dostaniemy wszystkie części do wymarzonego roweru. Nawet jeśli całkowicie opanujemy pandemię pod względem epidemicznym, to skutki ekonomiczne potrwają jeszcze długo – alarmują eksperci.
Pandemia i zerwanie łańcucha dostaw do dziś odbijają się czkawką w globalnym handlu. Na blaty drewniane do kuchni trzeba czekać nawet trzy miesiące. Problemem są też trwające od kilku miesięcy ograniczenia w dostępności aut. Kryzys nie ominął nawet sprzedawców… rowerów – pisze Business Insider.
Serwis przytacza historię Pana Krzysztofa, który musiałby czekać aż 3 miesiące na przycięty na wymiar blat do wysepki kuchennej. Wiele firm po prostu informowało go, że nie mają drewna, a liczba zamówień w kolejce wciąż rośnie.
- Trudna sytuacja zaczęła się tak naprawdę w maju, czyli na aukcjach systemowych. Spodziewaliśmy się wzrostu cen, ale nikt nie przypuszczał, że w skrajnych przypadkach te ceny wzrosną o 200 czy 300 proc. Nie spodziewaliśmy się też tak dużej aktywności międzynarodowych pośredników (…). Kupują oni drewno do produkcji wyrobów gotowych dla zakładów umieszczonych w Europie czy na eksport do USA, gdzie ceny gwałtownie poszły w górę – mówił Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Liczne problemy pojawiają się także w innych branżach. W pandemii miarowo rośnie sprzedaż samochodów, ale dostępność aut spada coraz wyraźniej. Instytut Samar wskazuje, że spowodowane brakiem półprzewodników problemy trwają już od miesięcy.
Produkcja niektórych modelów gwałtownie spadła, a problemy z dostawami mogą się ciągnąć do końca 2021 r. lub dłużej.
Podobnie ma się sprawa na rynku rowerów, zwłaszcza tych dla bardziej wymagających. W czasie pandemii wielu dużych producentów części i osprzętu rowerowego zostało zmuszonych do czasowego zamykania swoich fabryk. Problemy nie ominęły japońskiego producenta Shimano. Branżowy tytan to tylko jeden z przykładów.
Fiński producent rowerów Tähtipyörä uważa zaś, że problem z dostępnością części może potrwać jeszcze przez dwa lata.
Ogromna blokada frachtu w Chinach
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, mimo sezonu wakacyjnego już teraz warto się zainteresować... prezentami i zabawkami na Boże Narodzenie 2021.
Już dziś wiadomo, że rozładowanie zatorów, które tworzą się przez zablokowanie chińskich portów, będzie trwać kilka miesięcy. Spowoduje to niedobory towarów w okresie świątecznych zakupów.
Logistyczny chaos rozpoczął się jeszcze w zeszłym miesiącu. Władze w chińskiej prowincji Guangdong zawiesiły handel wzdłuż południowego wybrzeża regionu z powodu rosnącej liczby przypadków Covid-19. Niestety, właśnie w tym miejscu znajduje się jeden z najbardziej ruchliwych portów kontenerowych na świecie
Blokada znajdującego się na północ od Hongkongu portu Yantian błyskawicznie wpłynęła na cały ruch morski w prowincji, w tym tamtejsze porty Shekou, Chiwan i Nansha.
Pamiętacie jeszcze tygodniową blokadę Kanału Sueskiego przez kontenerowiec Ever Given? To było jak czerwone światło na skrzyżowaniu w porównaniu z karambolem na autostradzie, jaki trwa obecnie w Chinach. Co gorsza, działa tu potężny, globalny efekt domina.
Kontenerowce tłoczą się na całym świecie w oczekiwaniu na załadunek lub rozładunek. Media raportują, że cała ławica statków kotwiczy m.in. u wybrzeży Kalifornii. Na razie nie mają po co wracać do Chin. Na trasie z Szanghaju do Rotterdamu koszt przewozu kontenera skoczył przez to aż pięciokrotnie.
Analitycy są zgodni – nie ma szans, że na święta do sklepów dotrą wszystkie potrzebne towary w zamówionej liczbie.