Elektrownia wiatrowa od dołu, na tle nieba
Od 2016 r. w Polsce praktycznie nie powstają nowe elektrownie wiatrowe (fot. 123rf.com)
Reklama.

Nowy rekord polskiej energii wiatrowej

Rekord produkcji energii z wiatraków zaobserwowano przez ostatnią gwałtowną pogodę. Porywy wiatru w czwartek 23 września ok. godz. 20.15 spowodowały ustanowienie rekordu chwilowej produkcji na poziomie 6,05 GW. Wcześniejszy trzymał się od grudnia 2020 roku i wynosił 5,7 GW – zauważa Business Insider.
Średnia produkcja na godzinę wynosiła 5,9 GW, a całkowite zapotrzebowanie na energię elektryczną wyniosło w tym czasie 22,6 GW. Jak liczy serwis oznacza to, że farmy wiatrowe odpowiadały za nieco powyżej jedną czwartą potrzeb – równo 26 proc.
Co ciekawe, nadwyżka energii sprawiła, że staliśmy się eksporterem netto energii. Nadprogramwy prąd popłynął m.in. do Niemiec, Czech i Słowacji. Wiatr jest niestety bardzo zmienny. Jeszcze w czwartek rano produkcja wynosiła tylko ok. 2 GW, a w sobotę wieczorem ma spaść nawet poniżej 1 GW.
Branża OZE wskazuje zaś, że takie sytuacje moglibyśmy wykorzystywać znacznie lepiej. Na razie inwestorzy mają jednak związane ręce. Wszystko przez polskie przepisy – ustawę odległościową z 2016 r.
– Bez zmian w prawie może nie powstać żadna nowa elektrownia wiatrowa – ostrzegał w sierpniu Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Ustawa zawiera bowiem zasadę 10H, według której elektrownie wiatrowe mogą być lokowane od domów w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. Było to jak nóż w serce rozwijającej się branży – od wprowadzenia ustawy w Polsce nie rozpoczęto praktycznie żadnych nowych inwestycji w OZE z wiatru.
W przygotowaniu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii ma być obecnie liberalizacja tej zasady. Pozwalałaby ona na umieszczanie wiatraków w odległości minimum 500 metrów od zabudowań, za zgodą gminy.
Wg. Fundacji Instrat zmiana ta mogłaby 25-krotne zwiększyć dostępności terenów pod farmy wiatrowe i umożliwić budowę infrastruktury na dodatkowe 31 - 32 GW nowych elektrowni tego typu. Instrat dodaje, że mnogość barier administracyjnych może jednak sprawić, że do 2030 r. osiągniemy jedynie dodatkowe 12-13 GW.

Za dużo mocy z polskich paneli słonecznych?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, moc zainstalowana w krajowych elektrowniach słonecznych – tych przydomowych i większych – już dziś przekracza 5,4 GW. To więcej, niż rząd przewidywał w polityce energetycznej państwa na rok 2025. Do tego dochodzi ponad 7 GW mocy w farmach wiatrowych.
"Okazuje się, że już doszliśmy do granic bezkosztowej integracji źródeł odnawialnych z krajową siecią. Przyłączanie kolejnych zielonych instalacji będzie pogłębiać ryzyko ograniczania przez operatora dostaw energii z elektrowni słonecznych lub wiatrowych" – wskazuje BI.
Tak właśnie stało się w tegoroczny poniedziałek wielkanocny, gdy mocno wiało, a w niektórych częściach kraju było bardzo słonecznie. Polskie Sieci Energetyczne (PSE) były zmuszone ograniczyć produkcję farm wiatrowych.
W sieci pojawiło się na tyle dużo energii elektrycznej w stosunku do zapotrzebowania, że nie dało się tego zrównoważyć zmniejszeniem produkcji w elektrowniach węglowych, które nie są tak elastyczne.
Eksperci szacują, że przy obecnym tempie wzrostu OZE, już za niespełna pięć lat możemy mieć ponad 20 GW mocy zainstalowanej w tych źródłach. Jeśli nie uda się uelastycznić systemu, wyłączenia zielonych instalacji mogą stać się normą.