W różnych miastach Polski na własne mieszkanie trzeba wydać od 86 do nawet 154 miesięcznych pensji. Oczywiście odkłamie wszystkich zarobków latami jest raczej niemożliwe – jakoś trzeba przecież żyć. W bardziej realistycznym scenariuszu na mieszkanie w Warszawie zbierać trzeba nawet… 52 lata.
W ostatnim czasie wiele mówi się o trudnej sytuacji na rynku mieszkaniowym. Największym problemem jest to, że płace rosną wolniej niż ceny mieszkań.
"Dynamika wzrostu wynagrodzeń w miastach wojewódzkich była niższa niż wzrost cen mieszkań na tych rynkach, co wpłynęło na pogorszenie wskaźników dostępności lokali mieszkalnych" – czytamy w ostatnim raporcie NBP, cytowanym przez Money.pl.
Przeciętny Kowalski za całą swoją pensje może kupić średnio 0,7-0,9 metra kwadratowego mieszkania. Ile trzeba więc zbierać na statystyczne mieszkanie odkładając na lokal każdy zarobiony grosz?
Jak liczy serwis, w Warszawie najbardziej typowe mieszkanie liczące 59 metrów kwadratowych warte jest na rynku pierwotnym około 630 tys. zł. Jeśli zarabiamy średnią krajową netto oznacza to 154 miesiące odkładania, czyli prawie 13 lat.
Tylko nieco lepiej jest w Trójmieście czy Wrocławiu, gdzie na statystyczne mieszkanie trzeba zebrać ok. 141 miesięcznych wynagrodzeń. O połowe krócej trzeba czekać w Łodzi czy Kielcach – "zaledwie" ok 7 lat.
Tyle jeśli chodzi o teorię, bo odkładanie całej wypłaty na mieszkanie jest po prostu niemożliwe. Trzeba przecież płacić rachunki, zapewnić jedzenie na stole... mówiąc krótko – żyć.
Przy logicznym założeniu, że Kowalski z każdej pensji odłoży 1000 złotych czas zbierania na mieszkanie odwleka się do zawrotnych… 52 lat. W miastach wojewódzkich z najtańszymi mieszaninami czas oczekiwania to nadal powyżej 30 lat.
Polskie nieruchomości na celowniku zagranicznych funduszy
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, W najbliższym czasie najprawdopodobniej przybędzie transakcji, w ramach których zagraniczne fundusze hurtowo kupują mieszkania w Polsce. Eksperci są też zgodni co co jednego: wywinduje to ceny mieszkań, ale i zrównoważy rynek najmu.
Skąd zainteresowanie polskim rynkiem nieruchomości? Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości, wytłumaczył serwisowi Money, że fundusze do tej pory inwestowały głównie na rynku nieruchomości komercyjnych, czyli m.in. biur i galerii handlowych, które odczuły skutki pandemii. Teraz przyszedł najwyższy czas na zainteresowanie rynkiem mieszkaniowym.
– Zaczęły też szukać rynków z większym potencjałem i w ten sposób na ich celowniku znalazła się Polska – mówi Błeszyński.
Fundusz NREP za jednym razem kupił za 100 mln euro ponad tysiąc mieszkań. Wcześniej szwedzki fundusz Heimstaden Bostad kupił 2,5 tys. mieszkań w Polsce od spółki Budimex Nieruchomości. Szwedzi za finalny pakiet mieszkań zapłacili 1,4 mld złotych.
Ekspert rynku nieruchomości dopatruje się też przyczyny popularności mieszkań głównie na wynajem. – Coraz więcej młodych ludzi mówi: po co mam kupować mieszkanie i brać kredyt na 30 lat, skoro mogę je wynajmować? – wskazuje Błeszyński.