Założenia były słuszne, ale w praktyce wyszło jak zawsze. W Polskim Ładzie wprowadzono pełne oskładkowanie umów zlecenie. Miał to być krok w walce ze śmieciówkami, znowu zapomniano jednak o najbardziej "śmieciowej" z nich. Umowie o dzieło.
Mimo szumnych zapowiedzi walki ze śmieciowkami, PiS znowu zostawił w przepisach furtkę – zwraca uwagę "Gazeta Wyborcza". Chodzi o umowy o dzieło, które wciąż pozostają nieoskładkowane. Co w praktyce może oznaczać to, że pracownicy – w ramach oszczędności – będą starali się "uciec" do tej formy kontraktu.
Jak czytamy w dzienniku, co prawda nie jest możliwe, aby każda czynność wykonywana do tej pory przez pracownika na umowie-zlecenie mogła być wykonywana na podstawie umowy o dzieło. Mimo że interpretacje zarówno Sądów Administracyjnych, jak i Sądu Najwyższego bywają rozbieżne i niejasne, ZUS bardzo często wygrywa jednak sprawy o zapłatę składek od umów o dzieło, które powinny przyjąć formę umowy-zlecenia.
Gazeta szacuje, że osób, u których występuje zbieg tytułów do ubezpieczenia, czyli więcej niż jedna umowa, jest blisko milion. Tych, którzy nie będą mogli uciec na umowy o dzieło, pozostanie kilkaset tysięcy. Oskładkowanie umów-zleceń będzie dla nich wiązało się z utratą od 150 do nawet kilkuset złotych miesięcznie.
Jak zapowiada Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego, jest to zmiana konieczna. Inaczej już w niedalekiej przyszłości może nas czekać wysyp "biedaemerytur". Jego zdaniem zmiana została wprowadzona zbyt szybko.
– Nie powinniśmy takich zmian procedować w pośpiechu, tylko poprzedzić je konsultacjami społecznymi oraz debatą w tym zakresie, a poza tym rzetelną kampanią informacyjną – przekonuje.
Pełne oskładkowanie zleceń
Już od przyszłego roku ma obowiązywać pełne oskładkowanie umów zlecenie. Chodzi o to, że zapłacą je również od wynagrodzeń osób, które pracują na co najmniej dwóch umowach zlecenia lub łączą pracę na zleceniu z etatem czy działalnością gospodarczą.
Przypomnijmy – składki na ubezpieczenie społeczne od umów-zleceń są odprowadzane już dziś, są jednak pobierane tylko od wysokości minimalnej pensji. Pozostała część wynagrodzenia pracowników, którzy są zatrudnieni na podstawie takiej umowy u kilku pracodawców, jest zatem wolna od składek.
W praktyce jeżeli przedsiębiorca opłaci składki z pierwszej umowy, to od kolejnych musi płacić już tylko tę zdrowotną. Pod kątem finansowym dobrze na tym wychodzi na tym zarówno pracodawca, jak i pracownik, bo otrzymuje wyższe o ok. 30 proc. wynagrodzenie. Patrząc na sprawę z szerszej perspektywy – zbierany przez pracowników kapitał emerytalny będzie jednak niski, więc ich przyszła emerytura będzie najwyżej na minimalnym państwowym poziomie.