Stosunki z sąsiadami można mieć rożne, ale zazwyczaj sobie pomagamy. Inny pomysł miał jednak pewien gdańszczanin. Po tym jak kurier zostawił u niego przeznaczonego dla jego sąsiada laptopa, mężczyzna niewiele myśląc wziął sprzęt pod pachę i pomaszerował do lombardu. Gotówką nie nacieszył się długo, a teraz grozi mu 5 lat więzienia.
Sąsiad ukradł paczkę i sprzedał laptopa w lombardzie
39-latek z Gdańska usłyszał zarzuty kradzieży, po tym jak przyjął laptopa zostawionego dla sąsiada przez kuriera. Mężczyzna odebrał komputer i szybko sprzedał go w lombardzie – pisze PAP.
Prawowity właściciel laptopa wartego ponad 3 tys. złotych szybko zgłosił sprawę na komisariat w Nowym Porcie.
– 25-letni pokrzywdzony kupił komputer w internecie, a sprzęt miał być mu dostarczony przez firmę kurierską. Kiedy gdańszczanin otrzymał SMS-a, że paczka została dostarczona, a on tego laptopa nie odebrał, o wszystkim zawiadomił policjantów – relacjonuje oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Magdalena Ciska.
Funkcjonariusze szybko rozwiązali sprawę. Jak się okazało, kurier zostawił paczkę u sąsiada bez potwierdzenia tego z adresatem. Policjantom udało się odzyskać skradziony komputer i zatrzymać podejrzanego o jego kradzież.
Mężczyzna właśnie usłyszał zarzuty, za czyn grozi mu do 5 lat więzienia.
W piątkowy poranek właściciele BMW 3 ze Skarżyska-Kamiennej zadzwonili na numer alarmowy z bardzo nietypowym zgłoszeniem. Kierowca zaparkował pojazd w czwartek wieczorem, a podchodząc do niego o 10 rano w piątek zastał w nim obcą osobę, która w dodatku majstrowała przy instalacji pojazdu.
Jak podała Interia, amatorem kradzieży samochodów okazał się 21-letni mieszkaniec powiatu szydłowieckiego. Na miejscu szybko zjawił się patrol, który ujął sprawcę. Przy okazji mundurowi zabezpieczyli przy nim zawiniątko z białym proszkiem, wstępnie rozpoznanym jako amfetamina. Mogło to nieco tłumaczyć utrudniony kontakt z chłopakiem i nieudolność jego starań.
Podczas wyjaśniana sprawy funkcjonariusze ustalili, że nieproszony gość widziany był w kabinie BMW już około północy. Znaczy to, że na swoim projekcie elektrycznym spędzić mógł nawet 10 godzin.
Tym śmieszniejszy fakt, że niedoszły złodziej najprawdopodobniej pomylił też strony auta. Na policyjnych fotografiach widoczne są bowiem gołe przewody wyciągnięte od strony siedzenia pasażera, nie kierowcy. Na logikę instalacja odpowiedzialna za zapłon powinna się jednak chyba znajdować nieco bliżej kierownicy i stacyjki.