Bierzecie pożyczkę na kupno potrzebnego sprzętu i nagle okazuje się, że nie jest on wasz? Jak wskazuje UOKiK firmy pożyczkowe mogą omijać prawo i podchodzić klientów, dając im do podpisu nie umowę kredytu konsumenckiego, a leasingu zwrotnego AGD. Co to zmienia? Całkiem sporo!
Jak podaje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) w oficjalnym komunikacie, mnożą się skargi dotyczące firm pożyczkowych.
Spółki tego typu proponują klientom umowy leasingu zwrotnego AGD. Oznacza to, że rzekomo to klient kupuje produkt, natychmiast sprzedaje go firmie pożyczkowej, a następnie płaci raty leasingu, a nie kredytu.
– Podejrzewamy, że umowy leasingu zawierane z firmami pożyczkowymi albo podmiotami z nimi powiązanymi są próbą obejścia przepisów dotyczących kredytu konsumenckiego – ostrzega prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Dodaje, że prawo jasno określa maksymalną wysokość odsetek i kosztów pozaodsetkowych tego typu pożyczki. Leasing nie ma już ograniczeń. Takie "prawne tango" umożliwia więc po prostu wyciśnięcie z pożyczkobiorców większych sum pieniędzy.
– Ostrzegam konsumentów, aby uważnie czytali umowy pożyczkowe przed podpisaniem i nie zgadzali się na fikcyjny leasing. W konsekwencji takich umów mogą płacić bardzo wysokie raty, dużo wyższe niż te, które są dozwolone – przekonuje Chróstny.
Prezes wskazuje, że w skargach klienci wskazują, że nie byli świadomi tego, że zgadzają się na leasing. Inni dodają, że nigdy nie mieli w domu sprzętu z umowy. Zdarzył się też przypadek osoby nadal płacącej raty leasingu za lodówkę… którą zajął komornik.
Teraz UOKiK ma sprawdzić, czy "fikcyjny leasing" nie jest próbą obejścia prawa. Przedmiotami postępowania wyjaśniającego Urzędu są:
Everest Finanse S.A. i Everest Finanse Sp. z o.o.;
Sp. k. działających pod szyldem "Bocian Pożyczki";
Capital Service S.A.
Zapłata za lokal przed przeniesieniem prawa własności
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, UOKiK trzyma też rękę na pulsie, sprawdzając cwaniactwa deweloperów.
Urząd zwrócił uwagę na to, że część deweloperów z ochotą sprzedaje nieruchomości za pomocą dwóch umów. Jak tłumaczy Andrzej Prajsnar z portalu RynekPierwotny.pl, pierwsza z tych umów nie jest umową sprzedaży nieruchomości w rozumieniu prawa – jednak zobowiązuje nabywcę do wpłaty pełnej ceny mieszkania.
Po tej wpłacie podpisywana jest – w formie notarialnej – druga umowa, przenosząca własność lokalu.
Taki mechanizm jest ryzykowny dla klienta, który na przeniesienie prawa własności do lokalu musi czekać nawet kilka miesięcy – a w tym czasie sytuacja finansowa dewelopera może się znacznie pogorszyć.
Nowa ustawa deweloperska, która wejdzie w życie 1 lipca 2022 r., ma zniechęcić deweloperów do takich praktyk. Umowy, które zobowiązują do wpłaty 100 proc. ceny lokalu bez przeniesienia prawa własności będą objęte tzw. pełnym reżimem.
Znaczy to, że koniecznie będzie zaangażowanie do nich notariusza, wpisanie roszczenia do księgi wieczystej nieruchomości, jak również przekazanie wpłaconych pieniędzy na rachunek powierniczy i odprowadzenie składki na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny.