Morawiecka już nie jest prezesem państwowej spółki. Kuzynka premiera odchodzi ze stanowiska
Redakcja INNPoland
25 listopada 2021, 10:42·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 listopada 2021, 10:42
Kuzynka premiera Monika Morawiecka przestała pełnić funkcję prezesa państwowej spółki PGE Bałtica. Nie podała przyczyn rezygnacji ze stanowiska. Opublikowała jednak komentarz do informacji o planowanym odejściu ze spółki.
Reklama.
"Podczas mojej pracy byłam świadkiem - i sama byłam zaangażowana - w proces transformacji, której nikt by sobie nie wyobrażał, kiedy zaczynaliśmy. Od operatora węglowego do firmy z wizją jasną i zrównoważoną, mierzącą w neutralność pod względem emisji CO2 przyszłości. Co więcej, jestem dumna, że od trzech lat jestem w czołówce tej zmiany, kierując PGE Baltica" – napisała.
Rządząca w Polsce prawica wcześniej stawiała na węgiel. Bankrutowały jednak farmy wiatrowe. Ten trend miał się odwrócić. Mówiło się o rozpoczęciu budowy farm wiatrowych na Bałtyku.
PGE Baltica do 2030 r. chce wybudować na morzu farmy wiatrowe o łącznej mocy 2,5 GW w polskiej części Bałtyku. Ma to kosztować kilkanaście miliardów złotych. Eksperci, cytowani przez money.pl mówili, w 2019 roku, że łączny koszt inwestycji może sięgnąć nawet 30 mld zł.
Wiatraki mają zacząć działać już w 2025 roku. Będą stać w odległości ok 25 km od brzegu. Płynący z nich prąd będzie mógł zasilić nawet 4 miliony gospodarstw domowych.
Kim jest Monika Morawiecka?
To córka brata Kornela Morawieckiego, ojca premiera. Morawiecka pracuje w PGE od 2006 roku. Od 2010 roku była szefową departamentu strategii w spółce.
Co ciekawe, Monika Morawiecka nie była niegdyś znana jako entuzjastka energii wiatrowej. Uważała, że jej koszty są za wysokie. Na początku 2015 roku była przeciwna, by Polacy produkowali prąd w przydomowych elektrowniach.
Morawiecka to absolwentka SGH na kierunku Finanse i Bankowość. Posiada międzynarodowy dyplom Master of international Management, który przyznaje europejskie stowarzyszenie szkół ekonomicznych CEMS. Jest córką brata Kornela Morawieckiego.
Branża OZE wydaje się jednak niezwykle przyszłościowa. We wrześniu pojawiła się informacja o rekordzie produkcji polskich wiatraków. W szczytowym momencie polskie wiatraki wykręciły 6GW energii i odpowiadały za jedną czwartą krajowego zapotrzebowania. Prądu było tak dużo, że szerokim strumieniem popłyną na eksport. Branża OZE wskazuje, że nasz potencjał wiatrowy jest znacznie większy, ale na razie jest przyblokowany przez prawo.
OZE: co to jest ustawa odległościowa
Na razie inwestorzy mają jednak związane ręce. Wszystko przez polskie przepisy – ustawę odległościową z 2016 r.
– Bez zmian w prawie może nie powstać żadna nowa elektrownia wiatrowa – ostrzegał w sierpniu Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Ustawa zawiera bowiem zasadę 10H, według której elektrownie wiatrowe mogą być lokowane od domów w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. Było to jak nóż w serce rozwijającej się branży – od wprowadzenia ustawy w Polsce nie rozpoczęto praktycznie żadnych nowych inwestycji w OZE z wiatru.