Państwo pod rządami PiS wycofało się z roli organizatora, przestało rozwiązywać problemy obywateli. Na wszystko ma jedną odpowiedź – pieniądze. Dosypuje banknoty tam, gdzie tli się zarzewie spadku PiS w sondażach. Sytuacja się nie poprawia. Nie mamy lepszej służby zdrowia, lepszych przedszkoli czy tańszych leków, ale sondaże dla partii rządzącej są łaskawe.
W momencie gdy okazało się, że w Polsce rodzi się za mało dzieci, rząd uruchomił program 500+. Czy zawierał jakieś elementy prorodzinne? Obietnicę większej liczby żłobków, przedszkoli, program szczepień dla dzieci, lepszej edukacji? Nie. Tylko pieniądze.
Po czasie okazało się, że program nie działa tak, jak zakładano. Jego cele prodemograficzne nie zostały spełnione.
- Na samym początku, w roku 2017, był taki moment, gdy liczba urodzeń się zwiększyła. Było to jednak powiązane z wyżem demograficznym. Władze twierdziły, że program zadziałał, ale po analizie statystyk było widać, że tak po prostu musiało się stać – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Oskar Sobolewski, ekspert think tanku Instytut Emerytalny.
Chwilę później rząd do po cichu wycofał się z celu demograficznego, twierdząc, że 500+ wyciągnęło ludzi z biedy.
"Jesteśmy dumni z postępu, jaki dokonał się w ostatnich latach, jeśli chodzi o sytuację polskich dzieci. (...) Odpowiedzialna polityka społeczna i program Rodzina 500+ przynoszą wymierne efekty" – chwali się na Twitterze Stałe Przedstawicielstwo Polski przy UE. Urząd dodaje, że Polska jest obecnie w czołówce w UE, jeśli chodzi o niskie zagrożenie ubóstwem wśród najmłodszych. To prawda, ale niepełna. Bo dane są z 2020 roku. A poza tym dotyczą zagrożenia ubóstwem, a nie samego ubóstwa. W to zaś w 2021 wpadło 100 tys. więcej dzieci niż rok wcześniej.
Z jednej strony spada więc zagrożenie ubóstwem, z drugiej rośnie ubóstwo. Co więcej - w 2020 roku wzrósł u nas poziom ubóstwa skrajnego. Poniżej minimum egzystencji żyje 5,2 proc. z nas, czyli ok. 1,9 mln Polaków. Oznacza to, że ich przeciętne miesięczne wydatki nie przekraczają 640 zł w jednoosobowym gospodarstwie domowym i 1727 zł w przypadku rodziny czteroosobowej. Rok wcześniej w ubóstwie żyło 4,2 proc. obywateli.
- Wszystko wskazuje na to, że obecnie ten program jest stałym elementem dochodów rodzin z dziećmi, czymś oczywistym, co się po prostu należy. Wątpię, by 500+ mogło wpłynąć na decyzję o staraniu się o dziecko. Podobnie może być z nowym programem o rodzinnym kapitale opiekuńczym na drugie i kolejne dziecko. Myślę, że jeśli ktoś będzie się decydował na dziecko to dlatego że ma zbilansowany budżet i wie, że chce to zrobić a nie dlatego że państwo dorzuci mu 500 zł przez 2 lata – dodaje Sobolewski.
Mówi wprost, że z demograficznego punktu widzenia oba programy są działaniami pozorowanymi. A kosztują sporo. Na 500+ idzie obecnie 41 mld złotych rocznie. Od początku jego istnienia (kwiecień 2016) państwo wydało na nie ok. 180 miliardów złotych. Rodzinny kapitał będzie kosztował 3,14 mld zł w 2022 roku.
- To wydawanie pieniędzy. Ja nie powiem, że złe – bo niektóre grupy na tym na pewno skorzystały. Ale przez brak kryteriów dochodowych program 500+ stał się masowy. Za te pieniądze można by pewne problemy rozwiązać – mówi Oskar Sobolewski.
Zwraca jednak uwagę na to, że rząd zamierza zaprezentować strategię demograficzną do 2040 roku. W czerwcu obiecywano, że dokument będzie gotowy do końca roku.
Jest 14. emerytura, nie ma porządnej waloryzacji
Nieco mniej transferów poszło do emerytów. Kilka dni temu minister Marlena Maląg pochwaliła się tym, że 13-tki i 14-tki kosztowały już 46 miliardów. W przeliczeniu na emeryta wyszło ok. 6,6 tysiąca złotych. Wygląda nieźle. Po kolejnym przeliczeniu okaże się, że statystyczny emeryt dostał dodatkowe 166 złotych miesięcznie. Czy nie lepiej było po prostu podwyższyć emerytury o te sto kilkadziesiąt złotych?
Przy tym problemy emerytów nie zostały rozwiązane. Służba zdrowia nie jest lepsza i łatwiej dostępna, ceny nie zmalały, transport publiczny też nie jest lepszy.
- Od początku krytykowałem ideę tego typu świadczeń. Uważam, że jeśli rząd uważa, że ma na to budżet, to powinien waloryzować emerytury procentowo a nie kwotowo. Teraz niezależnie ile kto ma emerytury, dostanie dodatkowo to minimalne świadczenie. Zarówno osoba, która ma tysiąc złotych, jak i ta, która dostaje 5 tysięcy emerytury. Waloryzacja procentowa byłaby najbardziej sprawiedliwa i najuczciwsza – mówi szef Instytutu Emerytalnego.
Dodaje, że Polski Ład zniechęca do dłuższej pracy, bo od emerytur wyższych niż 4500 złotych będzie odprowadzana składka zdrowotna. Straci na tym 600 tysięcy osób.
- Rząd może uznał że to nie jest jego elektorat. Jeśli przyszły emeryt ma świadomość, że im dłużej będzie pracował, tym więcej straci, to program się trochę nie spina w założeniach – dodaje Oskar Sobolewski.
Dla emeryta: 10 zł rocznie na klub seniora
"Domy i kluby seniora to miejsca bardzo potrzebne, aby seniorzy mogli wspólnie spędzać czas. Jak obejmowaliśmy rządy, takich domów i klubów seniora było niespełna 100, dzisiaj można powiedzieć, że tych domów jest ponad 1 tys., a kolejne chcemy tworzyć – chwali się minister Maląg. Budżet programu Senior Plus na lata 2021-2025 to 300 mln zł. Kwota wygląda imponująco, ale jest rozłożona na 5 lat – czyli po 60 mln zł rocznie. Obecnie w Polsce mamy 6 mln emerytów, więc na kluby resort minister Maląg przeznaczy po 10 złotych rocznie w przeliczeniu na emeryta.
Do tych dwóch najdroższych programów PiS dochodzą jeszcze kolejne. To choćby 300+ na wyprawkę szkolną. Ile kosztuje wyprawka szkolna? Z roku na rok coraz więcej. Z danych CBOS wynika, że w 2018 roku na wyprawkę szkolną rodzice wydali średnio 1051 zł na jedno dziecko. Rok później kwota wzrosła do 1120 zł, w 2021 (według szacunków Deloitte) kosztowała już 1388 zł. Przez ten czas nie wprowadzono choćby darmowych podręczników, które pozwoliłyby zmniejszyć ogólny koszt wszystkich wyprawek.