59 proc. rachunku za prąd to "uprawnienia do emisji CO2 wynikające z polityki klimatycznej UE" - informuje Polski Komitet Energii Elektrycznej, stowarzyszenie państwowych koncernów energetycznych. Nie dodaje jednak, że te pieniądze nie idą do UE. Trafiają do polskiego budżetu. Na co powinny być przeznaczane?
Unia zabiera nam 60 proc. pieniędzy z rachunku za prąd - grzmią prawicowi internauci. To efekt informacji, jaką podał Polski Komitet Energii Elektrycznej. To organizacja założona przez państwowe koncerny energetyczne. Z zestawienia przedstawionego przez PKEE wynika, że w skład przeciętnego rachunku za prąd wchodzą opłaty klimatyczne (59 proc.), koszty produkcji energii (25 proc.), koszty OZE i efektywności energetycznej wynikające z polityki UE (8 proc.), koszty własne sprzedawców, czyli m.in. obsługa klienta i zatrudnienie pracowników (6 proc.). Do tego dochodzi 1 proc. akcyzy i 1 proc. marży sprzedawcy energii.
To prawda - ale nie cała. Do wyliczeń PKEE trzeba dodać, że wspomniane 59 proc. nie idzie do Unii. Ta suma w całości wpada do polskiego budżetu i go zasila. Warto zapytać, na co idą te miliardy złotych. W końcu mowa o olbrzymich pieniądzach - tylko w tym roku budżet wzbogacił się na sprzedaży uprawnień do emisji CO2 o ok. 20 miliardów złotych, a najnowsze prognozy mówią nawet o 25 miliardach.
Połowa pieniędzy ze sprzedaży emisji musi iść na poprawę jakości powietrza i projekty ekologiczne. W praktyce znaczną częścią tych pieniędzy dysponuje Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dokłada się on do wymiany pieców, elektryfikacji transportu itp.
10 miliardów czystego dochodu dla budżetu
Drugą połowę rząd może wydać na co chce. Mógłby na przykład zainwestować w modernizację polskiej energetyki. Ale robi coś innego - pompuje pieniądze w coraz bardziej nierentowne kopalnie.
Przypomnijmy, że od początku tego roku do naszych rachunków doliczana jest też tzw. opłata mocowa, która w całości trafia do elektrowni węglowych. Bez tych pieniędzy groziłoby im bankructwo. Opłata mocowa sprawia, że średnio za prąd zapłacimy w tym roku o 100 zł więcej.
Pieniądze z emisji CO2 nie są "znaczone" i dokładnie nie wiadomo na co idą. Być może na zasypywanie dziury budżetowej, być może trafiają do górników, może idą na 500+. Prawda jest jednak taka, że na sprzedaży emisji CO2 "wynikającej z polityki klimatycznej UE" budżet świetnie zarabia. W Polsce mamy ok. 18 mln odbiorców prądu. Każdy z nich za emisje CO2 płaci ok. 1100 złotych rocznie a całość tej sumy wpada do polskiego budżetu.
Dziś w Polsce z węgla produkuje się ok. 70 proc. energii. To bardzo drogie źródło energii, cena "czarnego złota" ciągle rośnie i już raczej nie będzie spadać. Wydobycie i transport są coraz droższe. To powoduje, że coraz częściej importujemy tańszy prąd z krajów, które w większym stopniu niż Polska korzystają z bezemisyjnych źródeł energii. Obecnie już 10 proc. energii elektrycznej kupujemy za granicą.
Węgiel jest także odpowiedzialny za wysokie ceny energii w hurcie. Są one bowiem ustalane w oparciu o najdroższe źródło energii w danym kraju. W Polsce króluje węgiel, więc energia jest droga z założenia. Może by staniała, gdyby większy udział w jej produkcji miały inne źródła. Pieniądze mamy - właśnie z emisji CO2, ale idą na zupełnie inne cele.