– Z czysto gospodarczego punktu widzenia lepiej by było, gdyby afera z Pegasusem nie wyszła na jaw – mówi w rozmowie z INNPoland.pl prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej. Bo jej skutki dla polskiej gospodarki mogą być opłakane. Polska może być omijana przez inwestorów, bojących się inwigilacji i niestabilności prawa.
Szef sztabu wyborczego opozycji, adwokat i prokurator – to na razie osoby, o których wiadomo, że były przez zależne od rządu służby inwigilowane przy pomocy systemu Pegasus. Nie tylko podsłuchiwane – bo izraelskie narzędzie daje też dostęp do kamery smartfona i na bieżąco słucha i pokazuje wszystko to, co widzi i słyszy telefon.
Afera nie została zauważona tylko w Polsce – głośno o niej na całym świecie. Wiedzą o niej również zagraniczni inwestorzy. Jak teraz będą patrzyli na Polskę i jak wpłynie to na wizerunek kraju?
– To na razie wróżenie z kryształowej kuli, ale afera z pewnością przyczynia się do wytworzenia niekorzystnej atmosfery inwestycyjnej dla Polski. Przede wszystkim trzeba zauważyć jedną rzecz: przedsiębiorstwa, zarówno te duże, jak i działające w mniejszej skali, mają swoje tajemnice. Tajemnica przedsiębiorstwa jest chroniona zarówno w prawie europejskim, jak i polskim. Pegasus tworzy z niej coś iluzorycznego – mówi w rozmowie z INNPoland.pl prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Tłumaczy, że na razie mamy mało wiedzy w sprawie podsłuchów. Ale z tego, co już wiadomo, wynika, że inwigilacja była nielegalna i dotyczyła przynajmniej kilku osób. Wygląda też na to, że wszystko odbywało się bez odpowiednich decyzji sądu a także poza obszarem legitymizacji producenta systemu i kontrolujących go władz. Przypomnijmy – Pegasus nie został stworzony do podsłuchiwania i zbierania materiałów dowodowych, ale do uzyskiwania szybkich i precyzyjnych danych o terrorystach. Senatora Brejzę, prokurator Ewę Wrzosek i mec. Giertycha trudno do tej grup zaliczyć. Ale na świecie miały miejsce i grubsze sprawy związane z Pegasusem – ktoś (prawdopodobnie marokańskie służby specjalne) podsłuchiwał nawet prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Kto jeszcze był "na drutach"?
Jak to się ma do tajemnicy przedsiębiorstwa i inwestycji? Na razie wiemy tylko o kilku przypadkach użycia Pegasusa. Ale oznacza to, że każdy, kto się kontaktował z osobą inwigilowaną, mógł utracić kontrolę nad swoimi tajemnicami – tym bardziej, że w grę wchodzi podsłuchiwanie adwokata.
Nie wiadomo, kto jeszcze był inwigilowany i w jakim zakresie. Nie wiemy też, kto zdobywał informacje i jak je wykorzystywał. Co więcej – kto mógł na tym zarabiać. Łatwo sobie wyobrazić, że podsłuchiwano np. szefów lub menedżerów firm.
- Każda firma ma inny sposób ochrony swoich tajemnic. Wielkie firmy mają bardzo rozwinięte systemy, spółki giełdowe muszą mieć te sprawy bardzo uporządkowane. Podsłuch daje dostęp do informacji pozwalających zarobić małą fortunę, dzięki nim można choćby grać na giełdzie – mówi Nowak-Far.
Chodzi o tzw. insider trading, czyli wykorzystywanie poufnych danych do odpowiedniego handlu papierami wartościowymi. Świetnie pokazuje to film "Wall Street" z 1987 roku, w którym Michael Douglas w roli bezwzględnego maklera Gordona Gekko zarabia miliony dzięki dostępowi do poufnych informacji. Oczywiście nie ma informacji o tym, by operatorzy Pegasusa podsłuchiwali świat giełdy, ale potencjał był. A to rodzi nieufność inwestorów.
– A to nie jest coś, co skłania przedsiębiorców do inwestowania w Polsce, zwłaszcza, że mają do wyboru cały świat. Zwłaszcza tę jego część, w której nie ma tego rodzaju zagrożeń – tłumaczy prof. Nowak-Far.
– Nie sądzę, by miało znaczenie w wielkiej skali, choć i tego nie można wykluczyć. Ale ktoś, kto ma do zainwestowania pieniądze, bierze pod uwagę również zachowanie prokuratury i jej polityczne osadzenie, trwały proces osłabiania sadów, które miałyby kontrolować wykorzystywanie techniki podsłuchiwania. Decyzje inwestycyjne nie biorą się tylko i wyłącznie z czystej kalkulacji gospodarczej albo nie takiej na wprost. Inaczej w wyścigu o pieniądze inwestorów ciągle wygrywałyby kraje z najniższymi kosztami pracy. A one przegrywają w tym konkursie. Kto wygrywa? Państwa, które mają wszystko ułożone, państwa rozwinięte, z bardzo dobrą infrastrukturą, te praworządne – zatem takie, w których nie zdarzają się przypadki pozostającego poza jakąkolwiek niezależną kontrolą użycia techniki podsłuchiwania wobec obywateli – mówi prof. Nowak-Far.
Inwestycje - czułe podbrzusze Polski
Nie jest odosobniony w tej opinii. Działania Zjednoczonej Prawicy podporządkowania sądów większości parlamentarnej szkodzą także gospodarce – już prawie 2 lata temu alarmowało Towarzystwo Ekonomistów Polskich.
Zdaniem ekspertów TEP, atak na praworządność jest jedną z przyczyn załamania stopy inwestycji w Polsce po 2015 roku. Jak mówi dr Aleksander Łaszek, spadek praworządności wynikał nie tylko z ataków na niezależność sądów, ale także pogorszenia procesu legislacyjnego – ekspresowego uchwalania ustaw, które drastycznie zmieniały funkcjonowanie różnych sektorów, od elektrowni wiatrowych, przez handel, banki, branżę farmaceutyczną, spożywczą, po apteki. Do tego jeszcze należy dodać agresywne działania w obszarze systemu podatkowego.
– Łącznie zwiększyło to do tego stopnia niepewność w gospodarce, że przedsiębiorcy profilaktycznie ograniczyli inwestycje pomimo bardzo dobrej koniunktury, co negatywnie wyróżniało Polskę na tle innych państw UE. Pomimo pewnego odbicia w 2019 roku stopa inwestycji prywatnych w Polsce pozostaje niepokojąco niska, co ogranicza długookresowe perspektywy naszej gospodarki – czytamy w analizie Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Potwierdzają to dane. W latach 1995-2020 stopa inwestycji w Polsce wynosiła od 17 proc. do 24 proc. W latach 1997-2015 pozostawała zbliżona do średniej dla UE, lecz była niższa niż w Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Niestety, od 2015 r. stopa inwestycji w Polsce zaczęła systematycznie spadać: w latach 2019-2020 była o prawie jedną trzecią niższa niż we wspomnianych wyżej krajach oraz o jedną piątą niższa niż w UE.
– Trzeba dodatkowo, wtórnie, ubolewać nad tym, że ta sprawa wyszła. Ona ma oczywiście właściwości przeczyszczające; myślę, że pewne osoby nie unikną odpowiedzialności. Ale w krótkotrwałej perspektywie wolałbym, żeby to nie wyszło i zostało na zawsze okryte tajemnicą – biorąc oczywiście pod uwagę tylko interes gospodarczy Polski. Ale tak się nie stało. Będziemy za to moim zdaniem dodatkowo płacić – podsumowuje prof. Nowak-Far.