Po tym jak wraz z początkiem 2022 roku wszedł w życie Polski Ład, społeczeństwo zaczęło odczuwać jego skutki. Choć w założeniu miał on odbudować polską gospodarkę dotkniętą pandemią Covid-19, w efekcie obniżył pensje wielu grup zawodowych, w tym nauczycieli. Irytacja społeczeństwa rośnie, a do grona niezadowolonych dołączyli księgowi i skarbówka, którzy deklarują, że nie będą brać odpowiedzialności za błędy, które wynikają z wprowadzanych ekspresowo zmian.
"Mamy dość!!! Niejasnych przepisów, wprowadzanych bez vacatio legis, powodujących naszą dezorientację i wątpliwość czy liczymy zgodnie z prawem, czy nie. Mówimy Nie" - w takim tonie swoje niezadowolenie wyraziło Biuro Rachunkowe "DS" Dariusz Smoleński. Właściciel biura zadeklarował w mediach społecznościowych, że jego pracownicy nie będą liczyć wynagrodzeń w sposób opisany w rozporządzeniu.
Smoleński opublikował post w poniedziałek, 10 stycznia. Była to reakcja na decyzję ministra finansów Tadeusza Kościńskiego, który 7 stycznia wydał rozporządzenie zmieniające sposób naliczania zaliczek na podatek dochodowy dla osób zarabiających poniżej 12,8 tys. zł brutto. Ma to uchronić pracowników i zleceniobiorców, których dochody brutto nie przekraczają tej kwoty, przed spadkiem pensji netto. Kłopot w tym, że nawet jeśli dzięki temu rozporządzeniu pensje pozostaną bez zmian, część osób zapłaci więcej przy rozliczeniu podatków za 2022 rok. Rozporządzenie nie sprawi więc, że nie ubędzie nam pieniędzy, lecz - co do zasady - wydłuża termin, kiedy to nastąpi.
"Osobiście żądam przede wszystkim zwolnienia mnie z odpowiedzialności karno-skarbowej za naliczanie i odprowadzanie zaliczek na PIT-4 niezgodnie z obowiązującą od 01.01.2022 - Ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych. Wtedy dopiero zastanowię się, czy ewentualnie liczyć pensje według tych przepisów" - napisał na Facebooku Dariusz Smoleński. Takich głosów jest więcej.
Nowych przepisów naucz się w weekend
Kwestią, która rozpala księgowych i urzędników jest nie tyle zasadność wprowadzanych zmian, lecz sposób, w jaki to się odbywa. Rozporządzenie zostało bowiem ogłoszone w piątek wieczorem (7 stycznia), więc jeśli ktokolwiek miałby otrzymać na nowych zasadach pensje w styczniu, należałoby wprowadzić zmiany już w poniedziałek, czyli 10-tego dnia miesiąca. A przecież trzeba było dokładnie zapoznać się z nowymi przepisami. Kiedy miałoby to nastąpić? W weekend. Rządzący uznali, iż doskonałym pomysłem będzie, jeśli księgowi wysłuchają w sobotę, 8 stycznia, 43-minutowego webinarium "Polski Ład – nowy mechanizm poboru zaliczek na podatek dochodowy", a w niedzielny poranek przedyskutują temat podczas "Livechatu dla księgowych".
- Rozporządzenie zostało opublikowane w piątek na koniec dnia, czyli już nie w godzinach pracy. Podobnie jak prowadzone przez Ministerstwo Finansów webinaria, które odbyły się w weekend. Przecież po to wprowadzano niedziele wolne od handlu, żebyśmy mogli spędzić ten czas z rodziną a nie na webinarze. Dlaczego mamy poświęcać wolny czas na naukę przepisów, które tak naprawdę poprawiają napisaną na kolanie ustawę? - pyta w rozmowie z INNPoland Adam Muszyński, księgowy w Makte.
Nawet jeśli księgowi zdecydowali się poświęcić wolny czas, to po pierwsze: nie uzyskali podczas tych spotkań odpowiedzi na nurtujące ich pytania, a po drugie: jak mieliby zdążyć z wprowadzeniem zmian w ciągu jednego dnia roboczego, czyli w poniedziałek? "Tego się nie da policzyć na poniedziałek. A rano płacimy wynagrodzenia na 10.01, pomijając oczywiście aspekt merytoryczny..." - napisała w weekend na LinkedIn Monika Smulewicz, dyrektor zarządzająca, partner Grant Thornton Poland, organizacji audytorsko-doradczej.
Kolejną kwestią sporną jest, dlaczego księgowi mieliby po raz drugi wykonywać tę samą pracę, skoro ostatni miesiąc zaksięgowali na starych zasadach? Oburzeni tą sytuacją wskazują, że nie będą ponownie liczyć składek za ten sam okres. "Nie liczymy dwa razy" - deklarują w sieci.
Pozostaje jeszcze kwestia oprogramowania do liczenia podatków, gdyż księgowi nie wiedzą, na jakim etapie odbywają się prace w tym zakresie. "Nie mamy zaktualizowanego oprogramowania, dostawca nie wiadomo czy zaktualizuje i kiedy" - napisał Dariusz Smoleński na Facebooku.
Skarbówka o zmianach dowiaduje się z mediów
Z mediów - a dokładnie ust wiceministra nauki i edukacji Dariusza Piontkowskiego - księgowi dowiedzieli się, że to oni są winni nieprawidłowości związanych z naliczaniem wynagrodzeń nauczycieli. Piontkowski bowiem stwierdził na antenie Telewizji Republika, że księgowi "nie do końca zrozumieli, jakie są zasady nowego systemu podatkowego". Wtórował mu rzecznik rządu, który wypowiadając się na ten sam temat w radiowej Jedynce powiedział, że "jednym z powodów, dla których w niektórych miejscach mogło dojść do złego naliczenia jest faktycznie błąd księgowego czy kadrowego, jeżeli chodzi o naliczenie z poziomu PIT-2".
Zareagowało Stowarzyszenie Księgowych w Polsce, które w wydanym 7 stycznia oświadczeniu sprzeciwiło się tym oskarżeniom, podkreślając, że wielokrotnie apelowali o rozważne i stopniowe wprowadzanie przepisów, z którymi jako pierwsi muszą mierzyć się właśnie księgowi.
"Dotyczyło to również Polskiego Ładu, wprowadzającego w ekspresowym tempie rewolucyjne zmiany w zakresie podatków i ubezpieczenia zdrowotnego. Wiele z tych rozwiązań budzi wątpliwości interpretacyjne. Nie można jednak twierdzić, że w przypadku wynagrodzeń nauczycieli księgowi popełnili jakiś błąd czy nie zrozumieli nowych przepisów" - napisano w oficjalnym oświadczeniu.
Stowarzyszenie zwróciło uwagę, że księgowi zdecydowali się na ostrożne rozwiązania w trosce o bezpieczeństwo podatkowe pracowników i przedsiębiorców. "Nie jest to jednak dowód braku kompetencji. Trudności związane z funkcjonowaniem nowych rozwiązań podatkowych oraz płacowych od 2022 r. są raczej dowodem na niejasność przepisów i są skutkiem ogromnego pośpiechu przy ich przygotowywaniu oraz wdrożeniu" - wskazuje Stowarzyszenia Księgowych w Polsce.
"Przypomnę, że nowelizacje ustawy powstały na skutek naszych uwag i naszych próśb. To my zauważyliśmy błędy i nieścisłości waszej ustawy, a teraz dowiadujemy się, że ludzie otrzymują mniejsze pensje przez naszą nieznajomość ustawy!?” - grzmiała Martyna Ferfet, payroll specialist w MAN Shared Services Center, która opublikowała na LinkedIn list otwarty do ministra. Zwróciła w nim uwagę, że w Polsce przepisy wprowadza się na ostatnią chwilę, nawet jeśli są "na tyle niedopracowane, że zanim jeszcze zaczną obowiązywać, wymagałyby przynajmniej kilku nowelizacji".
Z mediów pracownicy urzędów skarbowych dowiedzieli się również, że będą tłumaczyć obywatelom zawiłości związane z rozliczaniem podatku według nowych zasad, a co za tym idzie - czas pracy urzędników zostanie wydłużony. I to od poniedziałku. Na tę informację ostro zareagowała Agata Jagodzińska, przewodnicząca Międzyzakładowego Związku Zawodowego Związkowej Alternatywy w Krajowej Administracji Skarbowej. W liście otwartym do premiera i ministra finansów napisała, że „wysoko wykwalifikowani pracownicy urzędów skarbowych z całej Polski” są „oburzeni i głęboko zaniepokojeni tym, co się dzieje wokół reformy podatkowej zwanej Polskim Ładem”. I wytknęła, że reformę wprowadzono bez odpowiedniego przygotowania. Z kolei ministrowi Tadeuszowi Kościńskiemu zarzuciła, że bez konsultacji ze stroną związkową ogłosił, że wydłużone zostaną godziny pracy urzędów skarbowych.
"Trudno nam zaakceptować taki tryb działania. Pracownicy Urzędów Skarbowych nie brali realnego udziału w procesie legislacyjnym Polskiego Ładu" - wskazała Jagodzińska. Dodała, że nikt ich wcześniej o tym nie poinformował.
Bomba z opóźnionym zapłonem
Chaos towarzyszący Polskiemu Ładowi potęguje fakt, że ogłoszone przez ministra finansów rozporządzenie jest… niezgodne z prawem. Oznacza to, że jakąkolwiek decyzję podejmie księgowy - obliczy deklarację podatkową według starych zasad czy nowych - w obu przypadkach może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. - Rozporządzenie wydane 7 stycznia przez ministra finansów przekroczyło tak zwaną delegację ustawową. Ordynacja podatkowa - art. 50 - zezwala wydawać ministrowi finansów rozporządzenia jedynie w zakresie zmiany niektórych terminów poboru należności podatkowych. Wspomniane rozporządzenie wprowadziło zmiany w zakresie sposobu poboru zaliczki na podatek, co właśnie jest przekroczeniem przepisów - mówi INNPoland Monika Smulewicz, szefowa Grant Thornton Poland.
Jej zdaniem rozporządzenie to "bomba z opóźnionym zapłonem", ponieważ tylko "załatwia" sprawę miesięcznych zaliczek, a dokładniej: przesuwa je w czasie. - W rozliczeniu rocznym w wielu przypadkach i tak trzeba będzie dopłacić różnicę. Przepisów podatkowych przecież de facto nie zmieniono tylko przesunięto w czasie zapłatę zaliczki - punktuje Smulewicz.
- Wychodzą teraz błędy, które naprawiane są jakąś łatką i to tak na szybko. Rozporządzenie poprawia ustawę, co już samo w sobie jest stawianiem sprawy na głowie, konstytucyjności w tym nie ma - ocenia Adam Muszyński. - Sposób wprowadzania zmian jest tragiczny. Nie mielibyśmy takiego chaosu, gdyby wszystkie zmiany ogłoszono w trzecim kwartale 2021, następnie dano czas na rozszerzone konsultacje, zaś ustawa wprowadzona byłaby od 2023 roku. Przez rok wszyscy zdążyliby zapoznać się ze zmianami, wychwycić błędy i poprawić je oraz wprowadzić - zaznacza księgowy.
Czy księgowi spodziewali się tak powolnych zmian? - Nie mieliśmy co do tego złudzeń, bo od 2016 roku jesteśmy przyzwyczajeni, że jakiekolwiek zmiany wprowadzane są natychmiastowo, jak ulga dla młodych, którą wdrożono w trakcie roku, bez czekania na zamknięcie roku kalendarzowego. Wprowadzanie w taki sposób zmian jest krokiem odważnym i mało racjonalnym - mówi Muszyński.
Adam Muszyński mniej krytycznie ocenia zmiany pod względem merytorycznym. - Niektóre przepisy są w porządku, jak kwota wolna od podatku podniesiona do 30 tys. zł czy drugi próg podatkowy wynoszący 120 tys. zł. Ale są też niezrozumiałe rozwiązania jak brak możliwości odliczenia od podatku składki zdrowotnej, co oznacza, że pracownikowi etatowemu zabierane jest 9 proc. tej składki. Sprawia to, że kwota wolna od podatku traci sens - mówi Muszyński.
- Ostrożne powinny być zwłaszcza te osoby, które otrzymują przychody z kilku źródeł. To one w szczególności wiosną 2023 roku mogą boleśnie odczuć skutki naprawiania naprędce Polskiego Ładu - dodaje Monika Smulewicz.
Księgowi szukają pomocy
- Musimy uspokoić emocje i zastanowić się, jak pomóc księgowym - mówi nam Małgorzata Szczepańska, rzeczniczka Stowarzyszenia Księgowych w Polsce. W tym celu stowarzyszenie zorganizuje konferencję prasową, która odbędzie się w drugim tygodniu stycznia w jego warszawskiej siedzibie.
- W obecnej sytuacji najważniejsi są pracownicy. Część osób prawdopodobnie została niemile zaskoczona - liczyli, że dostaną w styczniu więcej pieniędzy, dostali mniej, a przecież w grudniu były święta. Jednak to nie księgowi są temu winni - podkreśla Szczepańska. - Od wtorku trwają konsultacje w urzędach skarbowych. Wiele osób dzwoni i pyta o zmiany wynikające z nowego rozporządzenia. Zgłaszają nam, że mają problemy z wyliczeniem wynagrodzeń i wyrównań. Odsyłamy do konsultantów izb skarbowych, ponieważ porada udzielona w urzędzie skarbowym jest wiążąca - dodaje rzeczniczka prasowa.
Warto podkreślić, że SK nie chce być kojarzone z dotychczasowymi działaniami ministerstwa, które nieudolnie próbowało zapoznać księgowych z nowymi zasadami. "Oświadczamy, że nie byliśmy współorganizatorem webinarium Ministerstwa Finansów 10 stycznia 2022 r." - podało prezydium zarządu głównego SK w Polsce na stronie stowarzyszenia. W tym samym oświadczeniu zaznaczyli, że resort nie konsultował z nimi treści rozporządzenia w sprawie przedłużenia terminów poboru i przekazania przez niektórych płatników zaliczek na podatek dochodowy od osób fizycznych.
Czekając na rozwój wydarzeń księgowi szukają rozwiązań, w tym konsultują się z prawnikami i doradcami podatkowymi. Ci bardziej wzburzeni, komentując sprawę w mediach społecznościowych opatrują swoje wypowiedzi hasłem "strajk".
- Wprowadzone przez urzędy skarbowe dyżury dotyczące Polskiego Ładu i wydłużenie pracy urzędów nie zaspokajają potrzeb płatników i podatników. Sami urzędnicy mają przecież mnóstwo wątpliwości - wskazuje Monika Smulewicz.
Dyrektor zarządzająca Grant Thornton podkreśla, że autorytety z dziedziny podatków wskazują na niekonstytucyjność przepisów. - Jednak rozporządzenie uchwalone nawet niezgodnie z prawidłami sztuki obowiązuje do czasu ich uchylenia. Mamy więc dziś dwa akty prawne, wskazujące rozbieżny sposób pobierania zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych, o różnej randze w hierarchii aktów prawnych. Trwają dyskusje: "stosować czy nie". Autorytety alarmują – nie stosować, zaś Ministerstwo Finansów nie zapowiada wycofania się z wprowadzonych rozwiązań. Mamy nadzieję, że wkrótce ten konflikt zostanie rozwiązany - mówi Smulewicz.
- Nie mamy pewności, czy jeśli wykonamy polecenia zgodnie z rozporządzeniem, nie zostanie to potraktowane jako wykroczenie karno-skarbowe - mówi Adam Muszyński, wskazując, że księgowi będą musieli mocno się zastanowić, jak zachować się w tej sytuacji. - Nawet urzędnicy Urzędu Skarbowego nie są przygotowani do tych zmian, a jest to przecież organ, który ma weryfikować naszą pracę. Mamy więc do czynienia z kabaretem - zaznacza księgowy. I dodaje: - Na szczęście do zaksięgowania kolejnego miesiąca mamy jeszcze trochę czasu. Przypuszczam, że przepisy mogą się jeszcze zmienić kilka razy - mówi Muszyński.