Jeśli Polski Ład coś zabrał ci z kieszeni, spróbuj jak najszybciej to odzyskać. Nie wierz w zapewnienia rządu, że nadpłacone pieniądze odzyskasz przy rozliczeniu rocznym na wiosnę 2023. Owszem, dostaniesz je z powrotem, ale ich wartość będzie o wiele niższa, niż dziś. Odkładając sprawę zwrotu nie tylko kredytujesz działania rządu, ale dokładasz do tego interesu.
Przedstawiciele PiS od kilku miesięcy jak mantrę powtarzają, że na Polskim Ładzie nie straci nikt, kto zarabia poniżej 12,8 tys. zł brutto. Konfrontacja tych zapewnień z rzeczywistością wypada dla polityków blado. Najnowszym przykładem są pracownicy ZUS, którzy tak boleśnie przekonali się o nieprawdziwości tez Polskiego Ładu, że zażądali od premiera i ministra finansów odkręcenia zmian podatkowych. Wcześniej niższe pensje dostali m. in. nauczyciele, policjanci, górnicy etc. Wspólną cechą tych zawodów jest to, że 12,8 tys. zł brutto zarabiają w nich nieliczne osoby.
Nie czekaj na rozliczenie za rok, jak najszybciej odzyskaj pieniądze nadpłacone przez Polski Ład. Jeśli tego nie zrobisz, na dzień dobry stracisz mniej więcej 10 procent sumy, jaką fiskus będzie ci oddawał.
Udzielasz kredytu i do niego dopłacasz
Jest to więc kredytowanie działań rządu oraz dodatkowo ponoszenie kosztów tego kredytu. Jak to możliwe? Jeśli pan Adam weźmie od pana Bartłomieja kredyt w wysokości 10 tysięcy złotych na 10 procent, odda mu za rok 11 tysięcy złotych. My, pożyczając rządowi 10 tysięcy złotych, dostaniemy za rok równowartość 9 tysięcy.
Spójrzmy na to na przykładzie pana Jana, który już wcześniej wyliczał, ile już stracił i ile straci jeszcze na Polskim Ładzie. Z naszych orientacyjnych obliczeń (opartych na rządowym kalkulatorze) wynika, że niezłożenie PIT-2 skutkuje tym, że dostaje on ok. 400 zł miesięcznie mniej. To są pieniądze, które odzyska przy rozliczeniu podatkowym za rok 2022. Nastąpi to jednak na wiosnę 2023 roku. W jego przypadku strata 400 złotych miesięcznie oznacza, że do zwrotu za rok 2022 będzie miał 4,8 tys. złotych.
- Ale to jest teoria, bo w rzeczywistości ta suma będzie znaczyła o wiele mniej, niż obecnie. Jeśli inflacja się utrzyma, to realnie zwrot będzie o prawie 10 procent niższy. Owszem, dostanę 4,8 tys. zł, ale będzie to warte jakieś 4,3 tys. złotych – mówi nam pan Jan. To oczywiście wyliczenia dość zgrubne i orientacyjne. Faktem jest jednak, że straciłby na takiej operacji prawie 500 złotych.
Takich przykładów jest więcej. Inny nasz czytelnik, pan Wojtek, jest emerytem. Oprócz świadczenia dostaje też pensję.
- Grzechem byłoby niewykorzystanie możliwości dorobienia do emerytury. Poza tym w ten sposób podwyższam sobie też świadczenie, bo rośnie mi staż pracy i składki. Ale od nowego roku moja wypłata spadła o ponad 200 złotych miesięcznie. To 2,4 tys. złotych rocznie. Oczywiście jeśli będę mógł odzyskać te pieniądze, będę chciał zrobić to niezwłocznie – mówi nasz czytelnik.
Im szybciej, tym lepiej
- Bardzo słusznie – mówi w rozmowie z INNPoland.pl dr Sławomir Dudek z Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Jeśli tylko jest to możliwe, to rekomenduję skorzystanie z takich rozwiązań, które spowodują, by pensja w ciągu roku była maksymalnie wysoka. Nawet korzystne rozliczenie w przyszłym roku – a przypomnimy, że będzie się ono odbywało do maja – sprawia, że dostaniemy realnie mniej. Pieniądz traci na wartości bardzo dużo, z miesiąca na miesiąc wartość naszych wypłat jest niższa. A na przesunięciu tego rozliczenia w czasie zyskuje tylko budżet państwa – mówi nam Sławomir Dudek.
Kto i ile stracił?
Już wiadomo, że na podatkowych zmianach straciły miliony ludzi. Z różnych powodów – zaliczają się do niej problemy z PIT-2, próg podatkowy i ulga dla klasy średniej.
Powyżej mamy dwa przykłady konkretnych osób. Pan Jan, jako dobrze zarabiający, stracił podwójnie – jego podatki wzrosły, ale prawdopodobnie przez PIT-2 dołożył do tego kolejne 400 zł miesięcznie. Podobny problem dotknął choćby nauczycieli, służby mundurowe, górników – przykłady można mnożyć.
Na Polskim Ładzie straciła też część emerytów i rencistów – szczególnie tych dorabiających. Emeryci szykują nawet pozew zbiorowy przeciw rządowi. Problem w tym, że nasza wiedza na temat tego kto i ile stracił oraz kto i ile zyskał, jest niepełna.
- To będziemy wiedzieć dopiero w przyszłym roku, kiedy wszyscy się rozliczą. Sytuacja podatników jest bardzo skomplikowana i zależy od wielu parametrów. Teraz nie wie tego nikt, nawet rząd nie ma na ten temat danych aktualnych, bo bazowali na danych historycznych i dodatkowo pominięto efekt zaliczek miesięcznych. W modelach symulacyjnych MF mamy „zdjęcie” podatników z perspektywy rozliczenia rocznego, a rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Co przyznał min. Kościński mówiąc „zderzyliśmy się z rzeczywistością” – przypomina ekspert FOR.
Miliony ludzi z mniejszymi pensjami
Ulga dla klasy średniej dotyczy według wyliczeń rządu nawet 4 milionów ludzi – maksymalnie chodzi nawet o kwotę rzędu 2300 zł w ujęciu rocznym. Sławomir Dudek tłumaczy, że dokładna liczba osób, które mogą na tym stracić nie jest znana.
- Osób na płacy minimalnej i mniejszych według rządu jest ok. 4 mln, podczas gdy GUS podaje, że jest ich 1,6 miliona. Różnica prawdopodobnie bierze się stąd, że w grono osób z płacą minimalną zaliczono również tych, którzy zaczęli pracę „nie od stycznia”, a w ciągu roku i wtedy średnio w przeliczeniu na 12 miesięcy mają niby niski dochód - mówi Sławomir Dudek.
Tłumaczy to na przykładzie, nieco ekstremalnym, ale dobrze pokazującym problem. Mamy wysokiej klasy specjalistę, który zaczyna w grudniu pracę z pensją 36 tysięcy złotych miesięcznie. On w ministerialnych statystykach wyląduje jako osoba z płacą minimalną, bo statystycznie zarobi 3 tysiące brutto miesięcznie w ciągu roku. Zdaniem Dudka, osób, które zaczynają pracę w ciągu roku jest ok. 4 milionów. I te osoby to na ogół nowi pracownicy, więc u nich trudno mówić o kategoriach straty czy korzyści. W roku kiedy zaczynają pracę to mogą skorzystać, a w kolejnych latach kiedy będą pracować całe 12 miesięcy to oczywiście stracą. A rząd wykazuje, że zyskują. Moimi zdaniem rząd, od złej strony podszedł do zliczania liczby korzystających. I to jest to zderzenie z rzeczywistością o którym w przypływie szczerości mówił min. Kościński.
- Takie osoby wymykają się ministerialnym statystykom. Moim zdaniem liczba osób z kategorii 5700 brutto (granica ulgi dla klasy średniej) plus może być wyższa niż podaje rząd. Ale tak naprawdę będziemy wiedzieli to dopiero po rozliczeniu PIT za 2022 rok – podkreśla Dudek.
Przypomina, że premier obiecał nawet „prowizoryczną super ulgę” - jeśli wszystkie łatki Polskiego Ładu nie zadziałają to będzie się można rozliczyć po staremu. A to oznacza, że rząd nie ma pojęcia na temat skutków własnego programu i ile osób na nim straci lub zyska. Najprawdopodobniej mówimy jednak o kilku milionach ludzi, którzy maksymalnie mogą stracić ok. 2000 zł rocznie.