Wpływ cen ropy na inflację nie jest tak duży, jak przedstawiają to niektórzy. W skali globalnej drożejąca o połowę ropa odpowiada za 0,3 - 0,6 procent inflacji - wyliczyli eksperci Goldman Sachs. Podkreślają jednak, że ten wpływ jest większy w państwach takich, jak Polska.
Zespół ekonomistów Goldman Sachs opublikował notę, w której szacuje wpływ rosnących cen ropy na inflację największych gospodarek. W ich ocenie, wzrost cen ropy o 50 proc. podnosi globalną inflację bazową i zasadniczą średnio o odpowiednio 30 oraz 60 punktów bazowych. Punkty bazowe, określane skrótem BPS, są wspólną jednostką miary zmian procentów finansowych. Zmiana o 0,01 proc. równa się 1 punktowi bazowemu. Zmiana o 100 proc. to 10 000 pb (BPS). W przypadku inflacji 30 pb będzie odpowiadać części inflacji o wartości 0,3 proc.
Eksperci GS dodają w swojej analizie, że wpływ cen ropy na inflację jest bardziej zauważalny na rynkach rozwijających się, co odzwierciedla charakterystyczne dla nich: wyższy udział energii w budżetach konsumentów, większe uzależnienie od paliw kopalnych oraz mniej zakotwiczone oczekiwania inflacyjne.
Patrząc w przyszłość, eksperci Goldman Sachs szacują, że wpływ cen ropy na globalną roczną inflację zasadniczą zmniejszy się ze 120 pb w tym kwartale do 50 pb Q1 2023 r. oraz z 80 pb do 40 pb w przypadku globalnej inflacji bazowej. Dodatkowo zauważają oni, że chociaż ceny ropy będą prawdopodobnie dalej rosły, to wolniejsze tempo wzrostu przełoży się na mniej gwałtowny wzrost inflacji.
Analitycy zauważają też, że w praktyce łączny wpływ rosnących cen surowców na inflację będzie znacznie większy niż impuls związany wyłącznie z ropą naftową, co powinno przełożyć się na dalsze, znaczne zacieśnianie polityki monetarnej czołowych światowych gospodarek.
W Europie nieco gorzej
Tłumaczą, że całkowity udział surowców w inflacji w 2022 r. jest znacznie większy niż impuls związany z ropą. Dotyczy to zwłaszcza gospodarek europejskich, które borykają się z ekstremalnymi skokami cen gazu. Komponenty energetyczne przyczyniły się do grudniowej zasadniczej inflacji HICP w strefie euro o prawie 250 pb w ujęciu rocznym.
Surowce drożeją nie tylko w Polsce
Polski rząd od kilku miesięcy zwala winę za inflację na "zagraniczne źródła". Zarówno premier Morawiecki, jak i minister Sasin ruszyli z informacyjną ofensywą, mającą przekonać Polaków, że drożyzna nie jest od nich zależna.
- Nasza tarcza antyinflacyjna ma chronić Polaków przed inflacją, która ma wiele przyczyn, a jej źródła znajdują się przede wszystkim za granicą - pisał na Facebooku premier Mateusz Morawiecki. Niemal identyczną ofensywę medialną - wpisującą się również w tezy głoszone przez Adama Glapińskiego, prezesa NBP - rozpoczął minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Warto też pamiętać o tym, że rząd świetnie zarabia na wyższych cenach paliwa. Im wyższa cena, tym większe wpływy z akcyzy. Akcyza przynosi rocznie ok. 70 miliardów złotych – to prawie 20 proc. dochodów państwa. Z analiz SGH wynika, że paliwa silnikowe generują ok. 45 proc. wpływów z akcyzy. W 2020 roku przyniosły 33,5 mld zł.