Zamawiasz zakupy przez aplikację, a po kwadransie kurier dostarcza ci je pod drzwi? W dużych polskich miastach to już norma. Na rynku pojawia się coraz więcej firm, które specjalizują się w tzw. quick commerce, jednak okres ich złotych żniw może się wkrótce zakończyć. Wszystko przez unijne regulacje, cywilizujące zawód kuriera.
Podstawą pracy firm, oferujących usługi dostarczania zakupów w 15 minut – przypomnijmy, to m.in. Lisek, Glovo (pod własną marką i z Biedronką w ramach usługi BIEK) Stuart, Jokr, i Żabka (w usłudze Jush) – są sprawni kurierzy.
Praca kuriera nie należy jednak do idealnych. Problemem są niskie stawki, nieregularne warunki pracy, brak możliwości zaplanowania życia prywatnego (bo często muszą "polować" na zlecenia) i niedające żadnych praw pracowniczych umowy.
To jednak ma się zmienić. Jak przypomina money.pl, Bruksela chce dyrektywą ucywilizować rynek kierowców firm przewozowych i kurierów. Każdy zatrudniony, którego praca jest kontrolowana przez aplikację cyfrową, będzie traktowany jako pracownik etatowy, bez względu na rodzaj podpisanej umowy. To oznacza, że będą mogli korzystać z praw pracowniczych i świadczeń socjalnych.
Anonimowy informator portalu twierdzi, że najbliższe 12 miesięcy po wejściu w życie dyrektywy zadecyduje o kształcie sektora, bo wtedy będzie wiadomo, komu udało się przetrwać.
– Zgodnie z tym, co słyszałem, firmy q-commerce muszą czterokrotnie zwiększyć liczbę zamówień i dwukrotnie wartość koszyka. Na samym starcie taki dynamiczny wzrost jest możliwy, biorąc też pod uwagę to, że proponują cross sellingiem produkty o większej marżowości, to te liczby mogą być sporo mniejsze – tłumaczy.
Proces dochodzenia do rentowności miałby zająć od 12 do 24 miesięcy. Dużo zależy od promocji, dostępności oraz optymalizacji logistyki wraz ze wzrostem zamówień.
Czy q-commerce wyprze tradycyjny handel?
Zgodnie z przewidywaniami ekspertów, q-commerce będzie rozwijać się przede wszystkim w największych miastach, czyli tam, gdzie zagęszczenie ludności jest największe. Rozmówcy portalu nie mają jednak wątpliwości, że nie pójdzie za tym wypieranie tradycyjnego handlu.
Dlaczego? Zakupy z szybką dostawą klienci robią najczęściej pod wpływem chwili, np. gdy uświadomią sobie, że czegoś im brakuje na kolację. Do sklepu idą natomiast z konkretną listą. Dodatkowo niektóre firmy z tego sektora specjalizują się w tym, że po prostu robią zakupy w sklepach za klienta, a za ich dostarczenie pobierają marżę. A to nie podoba się wszystkim klientom.
Dark store szpecą miasta
Jak pisaliśmy w INNPoland, Amsterdam – stolica Niderlandów to pierwsze miasto, które zdecydowało o zakazie otwierania nowych dark store'ów. Rozwiązanie utrudni rozwój szybkich dostaw zakupów do klientów tzw. "ciemnych sklepów".
Czytaj także:
Władze miasta zwracają uwagę na skargi okolicznych mieszkańców związane z hałasem w dark store'ach. Mieszkańcom przeszkadzają także skutery wykorzystywane przez kurierów od świtu do nocy, również zakłócające spokój. Do tego problemem jest brzydki wygląd dark store'ów, które są niedostępnymi dla klientów lokalami z przyciemnionymi szybami.
Q-commerce na pewno nie wyprze handlu tradycyjnego, tym bardziej, że ma on raczej charakter impulsowy. Na pewno ten trend będzie się rozwijać, zwłaszcza w miastach, gdzie ludzie żyją szybko, a całe dzielnice są wyłącznie sypialniami. Ten rodzaj zakupów ma jednak charakter przede wszystkim doraźny.