Czy cena chleba zrówna się z ceną paliwa? A może za bochenek przyjdzie nam płacić nawet 10 zł? Jak ostrzegają piekarze, trwająca wojna w Ukrainie drastycznie wpłynęła m.in. na ceny mąki. Ta wzrosła o 30 proc. z miesiąca na miesiąc. Dalsze braki mogą się skończyć tylko w jeden sposób – podwyżkami dla konsumentów.
– Za kilogram mąki trzeba już zapłacić 2,60 zł, o 30 proc. więcej niż przed miesiącem. To oznacza, że skutki wojny zaczynają być widoczne w cenach surowców – wyjaśnia "Gazecie Prawnej" Sławomir Butka, prezes Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarnictwa RP.
Jak na razie konsumenci nie powinni jeszcze odczuć tego przy ladzie piekarni. To może się jednak zmienić już za 2-3 tygodnie. Podwyżki sięgnąć mogą nawet kilkudziesięciu procent.
– Jeśli dziś bochenek chleba kosztuje średnio ok. 5 zł, to jego cena skoczy do ponad 6 zł. W kolejnych miesiącach nie wykluczam dalszych wzrostów i ceny bliższej 9–10 zł na koniec roku – ocenia Butka.
To oczywiście efekt toczącej się wojny w Ukrainie. Kraj ten był dotychczas jednym z największych producentów zbóż. Pierwsza w eksporcie jest zaś Rosja. Teraz pszenica bije kolejne rekordy kosztów. Za tonę tego zboża do konsumpcji trzeba obecnie płacić 1,8 tys. zł. Jeszcze przed tygodniem było to zaś 1,4 tys. złotych.
Ceny zboża paszowego, które rośnie podobnie, wpłyną zaś na koszt produkcji wyrobów mleczarskich. Te wzrosnąć mogą o kilkanaście procent w porównaniu z 2021 rokiem.
Większą dziurę w portfelu zostawią nam też inne produkty spożywcze, np. mięso. Produkty je wykorzystujące mogą kosztować nawet o 10 proc. więcej.
– Drożeje mięso drobiowe, ale i wieprzowina, która dotychczas była stosunkowo tania. Dlatego w jej przypadku i przetworów z niej podwyżki będą dla konsumentów bardziej odczuwalne – mówi Magdalena Kowalewska, analityk sektora Food & Agri w BNP Paribas.
Wyższe ceny mięsa mogą kłonić część konsumentów do częstszego kupowania jaj. Ten wzrost zainteresowania także skończy się paroprocentowym wzrostem ich cen.
Wojna w Ukrainie a cena zboża
Jak pisaliśmy w INNPoland, świat może przeżyć bez rosyjskiej ropy, ale o wiele będzie ciężej bez zbóż z Ukrainy oraz Rosji. Te dwa towary gwałtownie drożeją na światowych giełdach.
Rosja jest największym, a Ukraina piątym pod względem wolumenu eksporterem pszenicy na świecie. Te kraje odpowiadają łącznie za ok. 25 proc. globalnego eksportu tego zboża. Ukraina odpowiada też za ok. 15 proc. eksportu kukurydzy, ponad 10 proc. eksportu jęczmienia i niemal 15 proc. eksportu rzepaku.
Sytuacja w której ukraińscy rolnicy nie dadzą rady obsiać swoich pól a Rosja zostanie odcięta od możliwości eksportu jest coraz bardziej prawdopodobna. Efekty?
Zdaniem ekonomistów Goldman Sachs zakłócenia logistyczne w żegludze po Morzu Czarnym, rosnące koszty produkcji oraz zagrożenie dla zbliżających się zasiewów w Ukrainie mogą wywołać najostrzejszy wstrząs na światowych rynkach zbóż od 1973 roku.
W związku z tym zdecydowali się oni podnieść 3-,6- i 12-miesięczne prognozy dla kontraktów terminowych typu forward na:
kukurydzę do odpowiednio 7,75 USD/8,00 USD/6,90 USD/buszel (wobec 7,27 USD/6,74 USD/6,39 USD poprzednio)