Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Informacja podana przez POPiHN to marna pociecha. Co z tego, że ceny paliw w Polsce są poniżej europejskiej średniej, skoro z portfeli kierowców przy każdym tankowaniu w dalszym ciągu znika sporo pieniędzy.
"Rosyjska agresja na Ukrainę miała duży wpływ nie tylko na światowy rynek ropy, ale także na polski rynek paliw. Cały europejski sektor energetyczny stoi przed wyzwaniem zabezpieczenia stabilnych dostaw rynkowych. Na poziomie UE toczy się debata dotycząca sankcji na rosyjskie surowce energetyczne, co bez wątpienia miałoby wpływ na koszty funkcjonowania mieszkańców UE" – czytamy w komunikacie.
Jak podano, ceny ropy dynamicznie się zmieniają w przedziale 100-130 dolarów amerykańskich za baryłkę, niepokojąco zbliżając się do historycznych rekordów. Jak drugi z głównych powodów wzrostu cen paliw na krajowych stacjach podano także niestabilny kurs wymiany złotych względem dolara.
POPiHN podkreśla, że od początku 24 lutego, kiedy Rosja napadła na na Ukrainę, obserwujemy skokowy wzrost cen paliw we wszystkich krajach w Europie.
W szczególności dotyczy to oleju napędowego, na który popyt dynamicznie wzrastał w UE jeszcze przed rosyjskim atakiem. "Niemniej jednak, polscy kierowcy nie płacą tak wysokich cen, jak konsumenci z innych państw członkowskich Unii Europejskiej. Według najnowszych danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, w marcu 2022 r. po przeliczeniu na euro tylko trzy państwa UE miały paliwa niewiele tańsze niż Polska (Węgry, Cypr i Malta – red.)" – czytamy.