Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Ukraińscy żołnierze najprawdopodobniej zestrzelili rosyjskiego drona Orlan-10. Po tym jak zajrzeli do środka postanowili opublikować znalezisko w sieci. Lekko mówiąc, technologia wygląda na wykonaną chałupniczo.
– Myśleliśmy by wysłać tę kosmiczną technologię do analizy naszym zachodnim sojusznikom. Powiedzieli nam, że "to nie może być coś z tej epoki" i poradzili, byśmy sami się tym zajęli – mówi technik ukraińskiej armii na wideo, które szybko zaczęło krążyć po internecie.
Co drugie zdanie to kolejny cios w wykonanie urządzenia, więc materiał ogląda się dość przyjemnie. Jedno z pierwszych porównań to wygląd i wykonanie drona, które "mógłby służyć za przykład dla szkolnych kół modelarstwa lotniczego".
Żołnierz trzyma też w rękach jednostkę kamery… która okazuje się cywilnym aparatem cyfrowym marki Canon, umieszczonym w styropianowym ochraniaczu.
– Jak widać mamy tu napis "made in Russia", ale z tyłu widać już aparat Canona, przyczepiony na rzep. Jak go odepniemy, to śmiało możemy go wykorzystać w innych celach, na przykład oddać korespondentowi wojennemu – pokazuje żołnierz.
– Tu widzimy, że zakleili pokrętło klejem. Najwyraźniej sprzęt przez przypadek wyłączał im się podczas lotu. Do tego ustawili zooma i już – można lecieć – tłumaczy dalej.
Pod spodem aparatu pokazany jest zaś obiektyw termowizyjny, także do obserwacji ruchów ukraińskiego wojska. Hitem jest jednak "skrót konstrukcyjny" przy zbiorniku paliwa.
– Skupmy się na najważniejszym elemencie, bez którego nie zadziała żaden rosyjski sprzęt wojskowy. Butelka. Nie stroję sobie żartów, to jest autentyczne. Napisy "paliwo", "zapłon" a obok przyczepiony korek od butelki, pewno po wodzie mineralnej – strzela prezenter.
Potem krótko wspomina, że przecież "Rosjanin bez butelki to nie Rosjanin".
– Żarty żartami, ale podważać efektywności dronów nie będziemy. Wróg ma ich dużo. Nasze oddziały muszą być zawsze na baczności, bo taki dron może latać nad nimi w każdej chwili. Mają zasięg 100 kilometrów, więc nawet z takiej odległości są w stanie wypatrzeć nasze pozycje – zaznacza ekspert.
– Ale jednak, możemy je zestrzelić, mają też usterki i muszą unikać chmur. Podsumowując, rosyjskie drony nie będą przeszkodą w naszej drodze do zwycięstwa – wskazuje Ukrainiec.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, rosyjskie wojsko czasem jest na bakier z technologią.
Wycofujące się wojska rosyjskie zabierają ze sobą co mogą i grabią majątek obywateli Ukrainy. Łupem często padają lekkie urządzenia mobilne, jak telefony, tablety czy słuchawki. Jak się okazuje, chciwość może mocno zaszkodzić agresorom.
Franak Wiaczorka, doradca Swietłany Cichanuskiej, upublicznił na Twitterze dość zabawny zrzut ekranu. Widać na nim, jak słuchawki Apple AirPods obywatela Ukrainy "zwiedzają" Białoruś - najpewniej zostały one zagrabione i przewiezione do bazy wojskowej.
"Ukraińcy lokalizują swoje urządzenia w okolicach Homelu w Białorusi, gdzie wycofała się część rosyjskiej armii" – dodaje Wiaczorka.
Sytuacja jest o tyle rozbrajająca, że pojawiają się nawet żarty o "niesprowokowanej inwazji ukraińskich sprzętów na Białoruś". Inni proponują, by każdy taki telefon zamienić w urządzenie nasłuchujące i nagrywające, co dzieje się wokół nich. To jednak raczej mało prawdopodobne.
Jeszcze inni wzywają firmy technologiczne jak Apple i Samsung do umożliwienia systemowego zablokowania urządzeń, które prawie na pewno nie trafią już do prawowitych właścicieli. Po co mają się nimi cieszyć złodzieje?