Elon Musk zastosował brudną zagrywkę, by taniej kupić udziały Twittera – twierdzi jeden z akcjonariuszy spółki i pozywa ekscentrycznego miliardera. Ruch może mieć poważne konsekwencje, bo chodzi o zbiorowy pozew, do którego może dołączyć się wielu udziałowców platformy społecznościowej. O co dokładnie poszło?
Elon Musk kupił 9,1 proc. akcji Twittera i stał się największym udziałowcem platformy dość niespodziewanie. Niektórzy uważają nawet, że zrobił to tak szybko, ze aż niezgodnie z prawem – pisze Tech Crunch.
Jeden z inwestorów spółki wytoczył sprawę przeciw szefowi Tesli w federalnym pozwie zbiorowym. Dokument złożył w federalnym sądzie Manhattanu niejaki Marc Bain Rasella.
Powód wskazuje, że sprawa dotyczy "wszystkich inwestorów którzy sprzedali bądź w inny sposób pozbyli się akcji Twittera w okresie od 24 marca do 1 kwietnia 2022 roku". W czym rzecz?
Amerykański regulator giełdowy Securities and Exchange Commission (SEC) wymaga, by inwestorzy przekraczający posiadanie 5 proc. akcji zgłaszali ten fakt w terminie 10 dni od jego wystąpienia wystąpienia.
Rasella argumentuje, że Elon Musk gromadził akcje Twittera od stycznia 2022 r. i do 14 marca miał powyżej 5 proc. udziałów. Nie zgłosił jednak tego i dalej kupował akcje aż do osiągnięcia poziomu 9,1 proc.
Oznacza to, że Musk w sztuczny sposób utrzymywał niższą cenę akcji, by móc zakupić dalsze udziały w niższym kosztem.
"Gdy Musk w końcu zgłosił posiadanie akcji Twittera w poniedziałek 4 kwietnia, wycena udziałówwzrosła z 39,91 dol. do 49,97 dolara. To wzrost o 27 procent w porównaniu do piątkowego zamknięcia" – wskazuje dokument pozwu.
Dla osób sprzedających akcje spółki taki stan rzeczy to wymierna strata. Gdyby miliarder zgłosił swój udział tuż po przekroczeniu 5-procentowego progu, wtedy cena akcji wzrosłaby wcześniej.
Eksperci giełdowi "The Washington Post" wskazują, ze sztuczka Muska pozwoliła mu zaoszczędzić ok. 156 milionów dolarów na zakupie. Dla miliardera taka suma raczej nie wydaje się warta świeczki, a już na pewno kolejnego dochodzenia SEC.