W obozie władzy nikt już nie udaje, że forsowanie Adama Glapińskiego na drugą kadencję w fotelu prezesa NBP ma jakieś racjonalne podłoże. Zaczynają się coraz dziwniejsze przepychanki, byle tylko stary przyjaciel Jarosława Kaczyńskiego został szefem najważniejszego polskiego banku i utrzymał wyjątkowo intratne stanowisko - w zeszłym roku zarobił okrągły milion.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Adamowi Glapińskiemu brakuje w Sejmie co najmniej ośmiu głosów do wyboru na drugą kadencję w fotelu prezesa Narodowego Banku Polskiego – ustalili dziennikarze RMF FM. Z tego powodu głosowanie nad jego wyborem wciąż jest odkładane.
Cała sprawa przestaje mieć racjonalny wymiar. Wiadomo już, że winy Glapińskiego dostrzega nie tylko opozycja, ale i jakaś część obozu Zjednoczonej Prawicy. Zamierza na niego głosować Paweł Kukiz, ale nie wie, jak zachowają się jego partyjni koledzy. Z ich wypowiedzi wynika, że nie są Glapińskim zachwyceni.
Jak pisze Wyborcza.pl Jarosław Kaczyński nie zamierza rezygnować z usług Adama Glapińskiego. Według nieoficjalnych informacji portalu dzień po posiedzeniu komisji kierownictwo PiS zdecydowało, że do głosownia na sejmowej sali nie dojdzie. Powód? Mogłoby się skończyć porażką. Tymczasem współpracownicy Glapińskiego szykowali mu imprezę. Musieli ją przełożyć.
Misję uciułania dla Glapińskiego głosów dostał Marek Suski. Ostatnio nie mógł zdzierżyć krytyki pod adresem prezesa NBP. Już w zeszłym tygodniu Suski zapukał do Lewicy i PO. Próbował szantażem przekonać opozycję do poparcia Adama Glapińskiego.
- Mówił, że jak nie poprzemy Glapy, to PiS przeforsuje kogoś gorszego - odpowiada dziennikarzom jeden z posłów Lewicy.
Twórca majątku PiS
Historia Kaczyńskiego i Glapińskiego sięga początku lat 90. - pisze Anna Dryjańska w naTemat.pl. Obaj zaczynali działalność polityczną w III RP, wspólnie założyli partię Porozumienie Centrum. Kaczyński został prezesem ugrupowania, a Glapiński jego zastępcą. W 1991 Glapiński przeprowadził przez Sejm ustawę, dzięki której partia Kaczyńskiego przejęła majątek państwowej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej – dzięki temu stała się właścicielką atrakcyjnie zlokalizowanych nieruchomości w Warszawie.
Ustawiony finansowo prezes PC Jarosław Kaczyński zaczął spłacać ogromny dług wdzięczności wobec Adama Glapińskiego - kolejnymi stanowiskami. Finalnie, w 2016 wypromował go na szefa NBP.
Co więcej - obecnie Kaczyński nie wycofał swojego poparcia dla Glapińskiego mimo jego spektakularnie błędnych prognoz ekonomicznych. Glapińskiemu nie zaszkodziły wątpliwości co do jego udziału w aferze wokół Komisji Nadzoru Finansowego, niejasności wokół bizantyjskich pensji pracownic prezesa Glapińskiego i mnóstwo innych wpadek.
Obecnie mamy do czynienia z coraz bardziej rozpaczliwą i kuriozalną próbą pozostawienia go na stanowisku. Sprawa przestała mieć jakiekolwiek ekonomiczne czy racjonalne uzasadnienie a fotel najważniejszego bankowca w Polsce stał się obiektem politycznej przepychanki.