Na przejściu granicznym z Ukrainą w Zosinie stoją sznury tysięcy samochodów. Obywatele kraju czekają w nawet trzydniowych kolejkach, by sprowadzić auta do swojego państwa. Powód jest prosty – rząd niedawno zniósł opłaty celne, a żołnierze i cywile potrzebują pojazdów do transportu.
Od środy 11 maja odprawa samochodów sprowadzanych na Ukrainę jest możliwa na dwóch przejściach granicznych – w Zosinie (Lubelskie) i w Budomierzu (Podkarpackie). Wcześniej Ukraina zniosła zaś opłaty na import samochodów – cło, akcyzę i VAT. Oba fakty oznaczają olbrzymie kolejki na granicy – pisze PAP.
W piątek w Zosinie utworzyła się aż 14-kilometrowa kolejka, w której na odprawę czekało przeszło 2 tys. aut. Oznacza to około trzech lub czterech dni oczekiwania. Ukraińcy się jednak nie łamią.
Na początku ogonka od trzech dni czekaj Jura, który wiezie do Kowla używanego Jeepa – kupił go za 3,5 tys. dolarów pod Krakowem, ale wcale nie dla zysku.
– Trafi dalej na wschód. Tam, gdzie są teraz nasze chłopaki – oni wskażą miejsce. Żołnierze potrzebowali auto, chcieli coś w rodzaju Jeepa, bo tam teren jest trudny i żeby było im się bezpiecznie i szybko poruszać – wyjaśnia mężczyzna w wieku emerytalnym.
Jura wskazuje, że pieniądze na zakup auta zebrał z pomocą innych Ukraińców. – Każdy dawał po ok. 200-300 dolarów, musimy pomagać – stwierdził.
Nie oznacza to, że cała kolejka składa się z altruistów. Wasyl z czerwonym Fordem mówi, że auto kupił na Litwie za 10 tys. zł i wiezie je do Ukrainy. Jak wskazał, nowe przepisy zaoszczędzą mu sporo pieniędzy, bo przed wojną musiałby zebrać dodatkowe 3 tys. na opłaty celne.
– Na Ukrainie jest duże zapotrzebowanie na samochody, bo część z nich została zniszczona w wyniku działań wojennych, a nowe nie są produkowane – podkreślił Wasyl.
Rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś zaznacza, że służby graniczne Ukrainy są wstanie odprawić ok. 500 pojazdów na dobę. Choć strona polska mogłaby działać nieco szybciej – wtedy przejście by się zakorkowało. Oba kraje muszą więc działać synchronicznie.
Ciężarówki z Rosji i Białorusi cofane z Polski
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, piąty pakiet sankcji UE wprowadził zakaz transportu dla przewoźników z Rosji lub Białorusi. Dotyczy to zarówno dowozu do krajów Unii, jak i tranzytu przez nie.
Oznacza to, że tiry są zawracane na granicy. Wielu kierowców zostało cofniętych przez Straż Graniczną. Pakiet sankcji UE obowiązuje od soboty 9 kwietnia i od razu zaczął mieć niezłe efekty.
"W okresie od 9 kwietnia do 11 kwietnia nie zostało wpuszczonych do Polski 236 pojazdów ciężarowych białoruskich i rosyjskich przewoźników drogowych" – poinformowała stację TVN 24 Krajowa Administracja Skarbowa.
Od blokady są jednak wyjątki. Nie obejmuje ona m.in. produktów medycznych i farmaceutycznych, rolniczych i spożywczych (np. pszenicy) oraz transportów humanitarnych.
Serwis przypomina też, że podobna blokada trwa na granicy litewskiej i łotweskiej. W niedzielę 10 kwietnia Andrejs Vaivars z Państwowej Służby Dochodów Łotwy podał, że cofnięto 152 ciężarówki.