Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Z szybkiej analizy dotychczasowych rozwiązań wspierających kredytobiorców i pomagających kupić mieszkanie wyłania się nieciekawy wniosek. Miliardy złotych można było wydać lepiej. Ale i tak pierwszy rząd PiS i rząd Tuska były o wiele skuteczniejsze od rządu Morawieckiego. Jak to możliwe?
Dziś startuje nowy rządowy program o nazwie "Mieszkanie bez wkładu własnego". Teoretycznie powinien ułatwić młodym ludziom zakup pierwszego mieszkania. Nie zrobi tego, bo limity cen mieszkań są tak niskie, że ciężko będzie znaleźć lokal w odpowiedniej cenie. Rząd Morawieckiego chce zatrzeć złe wrażenie po klęsce "Mieszkania Plus" i projektu budowy drewnianych domów. A wystarczyło, żeby ulepszył działające wcześniej programy rządu PiS z 2007 roku i z czasów rządów PO. Nie były doskonałe, wiele osób je krytykowało, ale miały jedną cechę - działały.
W 2018 roku rząd PiS skasował wprowadzony 5 lat wcześniej program "Mieszkanie dla Młodych". Głównym zarzutem było to, że nie pomagał on w kupnie mieszkania osobom słabo uposażonym. Faktem jest, że program MdM nie selekcjonował ludzi na słabiej czy lepiej zarabiających, korzystać mogli wszyscy.
To zresztą twórcom programu wytknęła Najwyższa Izba Kontroli. "Nie zdecydowano się na wprowadzenie progów dochodowych, warunkujących otrzymanie dofinansowania. W efekcie, wbrew założeniom, z dopłat – obok osób, dla których Program był jedyną drogą do zakupu mieszkania – korzystali także ci, których stać było na mieszkanie nawet bez pomocy państwa" - czytamy w dokumentach NIK.
Z drugiej jednak strony limitem była cena nieruchomości, więc mieszkania "premium" i tak się do niego nie zaliczały. Dotacje w ramach MdM przyznawano i na zakup nieruchomości na rynku pierwotnym, jak i wtórnym – nie od razu, potrzebna była nowelizacja programu. Pierwotnie program zakładał dopłaty tylko do nowych mieszkań, przez co spadła na niego lawina krytyki. Prawdopodobnie słusznej, bo we wrześniu 2015 roku objęto nim również mieszkania z rynku wtórnego. To dla kontrolerów NIK okazało się z kolei dużym plusem. "Kluczowe okazało się objęcie dopłatami zakupu lokali z rynku wtórnego. Umożliwiło to zakup pierwszego mieszkania większej liczbie młodych Polaków" - pisali po kontroli.
MdM nie był ulubionym programem deweloperów. Owszem, korzystali z niego - ale tylko niektórzy. Limity cenowe premiowały mieszkania tanie, położone nieco dalej od centrów miast. Albo w małych miejscowościach. Dość powiedzieć, że zlikwidowanie programu w 2018 roku kompletnie nie wpłynęło na sprzedaż nowych mieszkań. Krytycy MdM podkreślają, że większość osób, które skorzystały z rządowej pomocy i tak była w stanie zebrać wkład własny. A osobom najmniej zamożnym program nie pomógł.
Od 2014 r., kiedy ruszył program, do 2018 roku łączna kwota kredytów, które zostały udzielone przy wsparciu MdM, wyniosła 19,26 mld zł. Z pomocą Mieszkania dla Młodych nabyto blisko 110 tys. nieruchomości. Program kosztował ok. 2,8 mld złotych.
MdM został też skasowany z jeszcze jednego powodu – nowy rząd szykował własny wielki program mieszkaniowy. Mieszkanie Plus miało być w każdym calu lepsze a 100 tysięcy nieruchomości (nowych) miało powstać niemal od ręki.
- W 2019 roku, to jest moje zobowiązanie, które też przed państwem tutaj niejako składam, w budowie będzie 100 tysięcy mieszkań – mówił jeszcze w 2018 roku Mateusz Morawiecki. Potem się zreflektował i zrewidował swoje zobowiązanie na "40, 50, 60 tysięcy". To i tak było na wyrost, bo tyle nie powstało nie tylko w pierwszym roku działania Mieszkania Plus, ale i przez 4 lata. Na przykład w Warszawie nie rozpoczęto ani jednej inwestycji z programu Mieszkanie Plus. Tanie mieszkania pojawiły się natomiast w 16 innych miastach, m.in. Radomiu, Katowicach, Gdyni, Krakowie i Toruniu.
Do tej pory z zapowiadanych przez Morawieckiego 100 tysięcy mieszkań powstała nieco ponad jedna czwarta i to w obu formułach – komercyjnej i na wynajem, Zresztą wynajem i tak nie okazał się tak tani, jak zapowiadano. W przypadku tego programu trudno mówić o zadowoleniu deweloperów, którzy po prostu unikali go jak ognia.
Kompletnym fiaskiem okazał się też kolejny program rządu PiS.
- Ten program domów drewnianych będzie wpisywał się w cały program rządowy Mieszkanie plus - mówił 4 lata temu ówczesny minister środowiska (obecnie rolnictwa) Henryk Kowalczyk. Dodał, że tylko w roku 2019 spółka odda do użytku 5 tysięcy mieszkań.
Państwowa spółka Polskie Domy Drewniane z budżetem w wysokości pół miliarda zł po 3 latach oddała 30 mieszkań i dwa lokale usługowe. W skali kraju jest to liczba homeopatyczna, zadowolony może być jednie zarząd spółki, który przez lata zarabiał niezłe pieniądze. Przez pierwsze dwa lata spółka wypłaciła prawie 600 tysięcy dwóm członkom zarządu.
Program MdM zastąpił "Rodzinę na swoim", która polegała na dopłacie przez okres ośmiu lat kwoty 50 proc. odsetek od kredytu zaciąganego na cele mieszkaniowe. Od 2007 roku – program uruchomił rząd PiS - udzielono łącznie ponad 200 tys. kredytów z dopłatą. Wartość zobowiązań objętych programem RnS wynosi 34,7 mld zł. Przeciętny uczestnik programu RnS zaciągał kredyt na kwotę 180 tys. zł. Program skończył się w roku 2013.
Z jakim wynikiem? Ponad połowa kredytobiorców kupiła mieszkania na rynku wtórnym, nieco ponad jedna piąta zbudowała sobie dom. Niecała jedna trzecia kupiła mieszkanie od dewelopera. Deweloperzy obłowili się jedynie w roku 2013, gdy na samo zakończenie programu zmieniono limity cenowe – wtedy ponad nawet 60 proc. mieszkań w RnS pochodziło z rynku pierwotnego. Ale był to wyjątek. Krytycy programu skupiali się na krótkim, 8-letnim wsparciu kredytobiorców.
Od 2021 roku płacą oni już stawki rynkowe a budżet nie dopłaca im do rat. Cały program RnS kosztował prawdopodobnie ok. 12 miliardów złotych - w 2015 roku raportowano wydanie 3,2 mld zł i estymowano roczne koszty na 1,4 - 1,5 mld zł.