INNPoland_avatar

Tak Polacy oszczędzają na paliwie. "Trzeba być frajerem, żeby tyle płacić za benzynę"

Konrad Bagiński

02 czerwca 2022, 16:31 · 4 minuty czytania
Kupienie dziś małego, leciwego autka, najlepiej z instalacją gazową graniczy z cudem. Ogłoszenia o sprzedaży znikają z serwisów w ekspresowym tempie, a nowe się nie pojawiają. Wielu osobom bardziej opłaca się kupić auto za 2000 złotych i je po prostu zajeździć, niż podróżować dotychczasowym. Kupują drugie po to, by oszczędzić pieniądze na pierwszym.


Tak Polacy oszczędzają na paliwie. "Trzeba być frajerem, żeby tyle płacić za benzynę"

Konrad Bagiński
02 czerwca 2022, 16:31 • 1 minuta czytania
Kupienie dziś małego, leciwego autka, najlepiej z instalacją gazową graniczy z cudem. Ogłoszenia o sprzedaży znikają z serwisów w ekspresowym tempie, a nowe się nie pojawiają. Wielu osobom bardziej opłaca się kupić auto za 2000 złotych i je po prostu zajeździć, niż podróżować dotychczasowym. Kupują drugie po to, by oszczędzić pieniądze na pierwszym.
Najlepiej małolitrażowe, najlepiej z LPG - takich aut szukają dziś Polacy Stanislaw Bielski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Do tej pory typowe auta "do zajeżdżenia" kupowali przed wszystkim dostawcy i kurierzy. Nie ci, którzy pracują dla flot, ale z małych firm. Upodobali je sobie dostawcy pizzy i innego jedzenia. Są wygodniejsze od skutera, podczas deszczu kierowca nie moknie, a i jedzenie dociera do klienta w lepszym stanie – szczególnie zimą. Dziś auta do zajeżdżenia stają się rarytasem, na który polują osoby muszące po prostu dojeżdżać do pracy.


- Mam dość duże, zabytkowe i paliwożerne auto. Przy obecnych cenach benzyny stwierdziłem, że trzeba być frajerem, żeby pchać im pieniądze do kieszeni. Ale jednocześnie muszę codziennie dojeżdżać do pracy 25 km w jedną stronę. Obliczyłem, że w 3-4 miesiące zwróci mi się zakup i eksploatacja zagazowanego seicento. Takie samochody kosztują jakieś 2 tysiące złotych – opowiada pan Marek, nasz czytelnik.

Postanowił wprowadzić swój plan w życie, ale nie okazało się to łatwe. Ogłoszenia okazywały się nieaktualne.

- Miałem wrażenie, że ścigam się z innymi podobnymi do mnie. Gdzie nie dzwoniłem, dowiadywałem się, że auto zostało właśnie sprzedane – mówi nam pan Marek. Kiedy w końcu trafił na aktualne ogłoszenie, był u sprzedającego w ciągu godziny i kupił zagazowane seicento po minutowej przejażdżce.

- Nie mogłem czekać, ktoś by mi je sprzątnął sprzed nosa – mówi.

Czy to się opłaci?

Jak to możliwe, że komuś takiemu jak Marek opłaca się wydać 2 tysiące na drugie auto służące tylko do dojazdów do pracy? Jeśli przejeżdża dużym, spalającym 9-10 litrów paliwa na setkę 50 kilometrów dziennie, to miesięcznie robi 1000 km. Na paliwo wyda więc nawet 750 złotych, wkrótce 800.

Załóżmy, że seicento spala 7 litrów gazu na setkę. Gaz kosztuje dziś ok. 4 złotych. 70 litrów to jakieś 280 złotych. W kieszeni zostaje przynajmniej 470 złotych miesięcznie – zakup zwraca się więc w 4,5 miesiąca. Są też auta tańsze – można znaleźć ogłoszenia o sprzedaży za 1400 – 1600 złotych. Zakup zwraca się wtedy szybciej. Na dodatek w naszej kalkulacji założyliśmy, że nasze podstawowe auto spala 9-10 litrów benzyny na setkę. Tymczasem w wielu terenówkach, starych krążownikach szos, busach, SUV-ach itp. jest to poziom zaniżony – wiele z nich pali kilkanaście litrów na setkę. A to czyni decyzję o zakupie zagazowanego seicento jeszcze bardziej opłacalną.

Gdzie szuka się aut do zajeżdżenia?

Raczej nie w komisach. Pytaliśmy w słynnym warszawskim komisie Tysiak, specjalizującym się w skupie i sprzedaży aut najtańszych. Okazuje się, że osoby szukające drugiego auta, by oszczędzić na pierwszym trafiają tam raczej sporadycznie. W komisie zaopatrują się za to dostawcy i kurierzy, szczególnie pochodzący z zagranicy. Hitami sprzedaży w grupie aut małolitrażowych są cinquecento, seicento i smarty. Świetnie idą też nieco większe Mitsubishi Colt, Fiaty Panda czy Mercedesy A-klasse.

Oferty małych aut szybko znikają też z internetu. W serwisie Otomoto.pl udało nam się znaleźć jedynie... 9 ofert sprzedaży zagazowanego seicento. Niewiele więcej jest na OLX-ie.

Używek coraz mniej

Problem w tym, że używanych aut zaczyna już powoli brakować. Jak pisze Wyborcza.pl na placach komisów coraz częściej pojawiają się puste miejsca. Mamy do czynienia z dużym popytem i małą podażą.

Ponieważ na rynku brakuje nowych samochodów, kupujący szukają okazji w używanych pojazdach. Tych jest jednak coraz mniej, a zakup używanego auta nie należy do najłatwiejszych. Według danych serwisu Autobaza.pl w I kwartale br. liczba ofert używanych samochodów dostępnych na rynku była o 4 proc. niższa niż w roku poprzednim, o 11 proc. niższa niż w 2020 roku i aż o 20 proc. niższa niż w przedpandemicznym 2019 roku.

– Jeżeli klient chciał kupić nowy samochód, teraz musi czekać na niego rok albo dłużej. Dlatego firmy, jeśli leasingi kończą im się w tym lub przyszłym roku, niestety nie decydują się na zamknięcie tych umów, kontynuują je, więc na rynek nie trafiają poleasingowe, używane samochody dla klientów indywidualnych – zauważa ekspert serwisu, Przemysław Gąsiorowski, cytowany przez Newserię.

Dodaje, że do Polski trafia nie tylko mniej aut nowych (przez problemy z produkcją), ale i używanych. Sprowadzenie auta z Niemiec bądź któregoś z zachodnich rynków nastręcza w tej chwili sporych problemów.

Niemcy, Francuzi, Belgowie czy Holendrzy trzymają swoje samochody, nie chcą ich sprzedawać, ponieważ nie mogą kupić sobie nowego. Tak więc import do Polski jest mocno ograniczony – mówi ekspert Autobaza.pl. – W I kwartale tego roku import używanych samochodów z Niemiec do Polski skurczył się o 30 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Tych aut jest coraz mniej, więc ich cena rośnie. I dochodzi do takich kuriozalnych sytuacji, że dziś samochód używany okazuje się być dobrą inwestycją. Wystarczy kupić dobre, sprawdzone auto i za rok będzie można odsprzedać je już za wyższą kwotę.

Chętni muszą się jednak liczyć z cenami wyższymi niż w ostatnich latach. Duży popyt i ograniczona dostępność w oczywisty sposób przekładają się bowiem na wzrost cen. W I kwartale br. o 16 proc. r/r zwiększyła się liczba ofert pojazdów używanych z przedziału cenowego 50–100 tys. zł i aż o 1/3 wzrosła liczba ofert aut o wartości ponad 100 tys. zł – wynika z danych Autobaza.pl. Dlatego osoby poszukujące konkretnego standardu auta, nie chcąc przekraczać założonego budżetu, częściej decydują się na zakup starszego egzemplarza.

– W związku z tym rynek samochodów używanych w Polsce będzie niestety coraz starszy – mówi Przemysław Gąsiorowski. – Teraz średni wiek to około 14 lat. Samochody importowane zza naszej zachodniej granicy mają 12 lat. To oznacza, że za kilka lat w Polsce będziemy już jeździć pełnoletnimi samochodami.