Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Na posiedzieniu Rady Polityki Pieniężnej w środę zadecydowano o kolejnej, dziewiątej już podwyżce. Stopa referencyjna wzrosła z dotychczasowych 5,25 proc. do 6 proc. To kolejna zła wiadomość zarówno dla osób, które dopiero planują zaciągnąć kredyt hipotecznych, jak i tych, którzy już go spłacają.
Jak poinformowano w komunikacie, RPP postanowiła podwyższyć stopy procentowe NBP o 75 pb. do poziomu:
Uchwała RPP weszła w życie 9 czerwca 2022 r.
Na czwartek 9 czerwca zaplanowano także comiesięczną konferencję prasową prezesa NBP Adama Glapińskiego. Tak jak poprzednio, wyjaśniał podczas niej powody ostatniej podwyżki referencyjnych stóp procentowych.
- Wynik posiedzenia państwa nie zaskoczył, nie zaskoczył chyba nikogo w Polsce. Inflacja rośnie, to rosną też stopy - zaczął konferencję Glapiński.
- Trwa cykl podwyżek stóp procentowych. Z góry uprzedzam, nie mogę w tej chwili powiedzieć, kiedy on się skończy. Ale na pewno jesteśmy bliżej końca, niż początku. To była kolejna podwyżka, jesteśmy już na dosyć wysokim poziomie - wskazał szef NBP.
Glapiński wskazał, że przy braku niespodziewanych wydarzeń istnieje też możliwość obniżek stóp procentowych "pod koniec przyszłego roku".
- W tej chwili zbliżamy się stopniowo do zakończenia naszego cyklu podwyżek stóp procentowych. Spodziewamy się, że w lecie inflacja się ustablizuje, a potem zacznie spadać. Wolno - przekonywał prezes NBP.
- Przy utrzymaniu tarcz antyinflacyjnych rządu spodziewamy się, że pod koniec przyszłego roku, w ostatnim kwartale sytuacja już będzie opanowana. Co nie oznacza, że inflacja będzie w ramach naszego celu inflacyjnego, ale pod całkowitą kontrolą - zaznaczył.
Standardowo podkreślił także, że inflacja jest problemem także w innych krajach - nie tylko w Polsce.
- Cały czas trzeba pamiętać o głównych przyczynach tego stanu rzeczy. W ostatnich kwartałach mieliśmy silne wzrosty cen surowców energetycznych. Ostatnio także silny wzrost cen surowców rolnych na rynkach światowych. Niestety, wojna w Ukrainie, a jeszcze przed wojną - polityka gazowa Rosji i polityka energetyczna Unii Europejskiej. To one podbiły ceny wielu surowców. I to jest główna przyczyna inflacji - tłumaczył Glapiński.
W dalszych słowach wskazał zaś na dobry stan polskiej gospodarki. - Wzrost PKB w pierwszym kwartale, czyli naszego wspólnego polskiego bogactwa, wyniósł 8,5 procenta. To jest bardzo szybki wzrost - zachwalał.
Prezes dodał też, że w Polsce rośnie zatrudnienie oraz mamy rekordowo niskie bezrobocie. Do tego dość szybko rosną pensje.
- Żadną polityką pieniężną NBP nie jest w stanie obniżyć cen surowców na rynkach światowych, ani zwiększyć podaży dóbr, których brakuje na skutek wojny lub pandemii - zaznaczył.
Celem NBP ma być obecnie działanie w perspektywie 2 lat, by "inflacja nie została z nami na dłużej".
Potem Glapiński przeszedł do tematu wojny w Ukrainie.
- To jest prawdziwa wojna. Polska jest w nią zanurzona po uszy - gospodarczo, finansowo, informatycznie, politycznie. Wojna kosztuje i jest trudna dla gospodarki. Ale oczywiście damy radę i zachowujemy maksimum tego, co możemy zachować - zaznaczył.
Glapiński po raz kolejny przypomniał też, że Polska "nie dostała ani eurocenta od Unii Europejskiej" na pomoc uchodźcom z Ukrainy.
- Czy damy sobie radę bez pieniędzy europejskich? Oczywiście, że damy. Będzie nas to dużo kosztować, ale jednocześnie wpuścimy do gospodarki kilkaset tysięcy pracowników. I to będzie dla nas bardzo korzystne - zaznaczył.
Co ciekawe, w pewnym momencie konferencji prezes wspomniał też o... samym sobie.
- W tym miejscu pragnę wyrazić wdzięczność i zadowolenie, że przyszło mi być odpowiedzialnym za NBP w tak trudnym czasie. To jest moja ostatnia misja. (...) Mogę powiedzieć, że jestem dobrym prezesem na tak trudny czas. Podobną opinię mam o rządzie, który w tej chwili jest - wskazał.
- Jako prezes NBP będę dożył do przywrócenia i następnie utrzymania stabilności cen. To jest nasz podstawowy cel, ustawowy. To podstawowy cel każdego banku centralnego - podkreślił.