Przejrzeliśmy oświadczenia majątkowe kilkanaściorga polskich posłanek i posłów. Okazuje się, że wiele z nich mieszka w ruinach. Inaczej nie da się wytłumaczyć faktu, że swoje domy i mieszkania wyceniają 2-3 razy niżej niż wynosi cena rynkowa. Trudno przecież podejrzewać przedstawicieli narodu o manipulowanie cenami swoich nieruchomości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W wielu oświadczeniach majątkowych posłów coś po prostu nie gra. Dziś średni koszt budowy domu o powierzchni 100 metrów kwadratowych to 250-300 tysięcy. Mowa o zamknięciu budowy do stanu deweloperskiego. Wychodzi 2500 – 3000 zł za metr. Domy o powierzchni ok. 150 metrów kosztują przynajmniej 350 tysięcy – tu również mowa o stanie deweloperskim. Wychodzi jakieś 2350 złotych za metr. Domy gotowe, szczególnie w dobrych lokalizacjach kosztują sporo więcej – często przynajmniej 5 – 6 tysięcy za metr.
Tymczasem, jak widać po oświadczeniach posłów, domy polskich parlamentarzystów są wyceniane często poniżej wartości deweloperskiej. Przykłady? Proszę bardzo. Przejrzeliśmy oświadczenia kilkudziesięciu posłów ze wszystkich partii, wybierając tych bardziej znanych lub piastujących funkcje ministerialne. W wielu przypadkach aż chciałoby się zakrzyknąć - kupię ten dom za cenę z oświadczenia majątkowego. Albo 10, 15 proc. wyższą.
Domy posłów za grosze
Marek Ast to jeden z polityków PiS. W oświadczeniu majątkowym wpisał dom o powierzchni 170 metrów kwadratowych. Jego wartość to - zdaniem posła - 350 tysięcy złotych (w 2019 roku oszacował ją na 300 tysięcy). Niecałe 2059 złotych za metr kwadratowy. Nie znamy dokładnego adresu posła Asta, ale można się domyślić, że nie jest reprezentacyjny. Ba, musi to być niemal lepianka, bo średnia cena domu we Wschowie jest mniej więcej dwukrotnie wyższa. Za 2 tysiące złotych za metr nie da się kupić niczego w tej lokalizacji - a poseł Ast na swojej stronie pisze, że mieszka z żoną właśnie we Wschowie. Jedyna tańsza nieruchomość to dom zbudowany w połowie – gołe ściany z cegły, bez okien i drzwi, wyceniony na 800 zł za metr.
Ciekawe są też nieruchomości Borysa Budki. Deklaruje on, że ma dom o powierzchni 291 metrów kwadratowych i wartości 800 tysięcy, położony na działce o powierzchni 1300 m kw. którą osobno wycenił na 300 tysięcy. Całość - 1,1 miliona. Ale dom wart jest jakieś 2750 zł za metr, razem z działką - niecałe 3800 zł za metr. Prawdziwa okazja. Jeszcze ciekawsze są jego mieszkania - 165 metrów o wartości 408 tysięcy (niecałe 2500 zł za metr) i 75 metrów o wartości 160 tysięcy (2133 złote za metr). Nie wiemy gdzie są te mieszkania, ale Budka pisze w oświadczeniu, że to aktualna wycena rzeczoznawcy. Co ciekawe, okazuje się, że z tytułu wynajmu mieszkania (nie wiadomo którego) zarobił w 2021 roku prawie 41 tysięcy złotych - 3400 złotych miesięcznie. Nieźle jak na nieruchomość o tak niskiej wartości.
Kłopoty z wyceną nieruchomości ma też prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Według oświadczenia majątkowego jego dom na warszawskim Żoliborzu (powierzchnia 150 m kw) jest wart jakieś 1,8 miliona złotych. Przez ostatnie kilka lat Kaczyński niezmiennie wpisywał w swoje oświadczenia wartość 1,5 mln zł. Tymczasem wille o podobnej powierzchni w tej samej okolicy kosztują przynajmniej 3-4 miliony złotych. Kaczyński twierdzi, że ma prawo do 1/3 nieruchomości.
Rzućmy okiem na oświadczenie majątkowe ministra Waldemara Budy: ma dom o pow. 147 metrów i wartości 600 tysięcy złotych. Prawdziwa okazja – niecałe 4100 złotych za metr kwadratowy. Ma też mieszkanie o powierzchni 54 m kw za 250 tys. złotych. Wychodzi 4630 złotych za metr kwadratowy. Tymczasem średnia cena mieszkania w Łodzi – okręgu wyborczym Budy – to 6-7 tysięcy za metr.
Z kolei minister Marek Gróbarczyk ma kilka nieruchomości. Dom (145 metrów za 300 000 – niecałe 2100 zł za metr) i 5 mieszkań (od 5256 do ponad 17 tysięcy za metr kwadratowy). Zdumienie może też budzić niewielka wartość mieszkania Jarosława Gowina. Od lat mieszka w tym samym lokalu o powierzchni 98 metrów kwadratowych. Wycenia je na 600 tysięcy złotych – 6120 zł za metr. Średnia cena mieszkania w Krakowie to ponad 10,5 tysiąca. Mieszkań za 6 tysięcy za metr nie da się szybko znaleźć.
Podobnie jest z Grzegorzem Schetyną. Mieszka z żoną w domu o powierzchni 240 metrów (o wartości 1,2 miliona – czyli 5 tys. zł za metr), ale wpisał też w oświadczenie mieszkanie o powierzchni niecałych 55 metrów kwadratowych za 350 tysięcy złotych, czyli ok. 6,4 tys. za metr. Schetyna to poseł z Wrocławia, gdzie średnia to obecnie ponad 9 tysięcy za metr.
Myśleliśmy, że rekordzistką w posiadaniu jak najtańszej nieruchomości jest posłanka Monika Pawłowska, słynna z dynamicznej zmiany partyjnych barw. Z Lewicy trafiła pod skrzydła Porozumienia Gowina a potem szybciutko dołączyła do drużyny PiS. Ma dom o powierzchni 90 metrów i wartości... 150 tysięcy złotych? Brzmi jak okazja. To niecałe 1700 zł za metr.
Ale potem trafiliśmy na oświadczenie majątkowe Jarosława Zielińskiego, posła PiS z Białegostoku. Jak czytamy w dokumencie, ma on dom po rodzicach, który rozbudował. Obecne 250 metrów kwadratowych wycenił na 350 tysięcy. To 1400 złotych za metr. Nie znamy niestety lokalizacji tej nieruchomości, ale nawet jeśli jest gdzieś na wsi, to wartość wydaje się nieco zaniżona.
A na koniec wzięliśmy jeszcze pod lupę oświadczenie senatora Stanisława Gogacza, który swój dom o powierzchni 170 metrów kwadratowych wycenia na 115 000,00 zł - czyli 676,47 zł za metr kwadratowy. Wydaje się, że to jemu należy się tytuł rekordzisty w zaniżaniu wartości nieruchomości. Albo faktycznie mieszka w ruderze.
Błędy, niechlujstwo, kary i tak nie będzie
Z przeglądu oświadczeń majątkowych wychodzi nam jeszcze jedna niepokojąca rzecz: w wielu przypadkach wypełniane są nie tylko na podstawie nieaktualnych danych, ale i wyjątkowo niechlujnie.
Przynajmniej kilkoro posłów w ogóle nie przejmowało się szacunkiem wartości nieruchomości i zostawiło wolne miejsce. Zrobił tak choćby wiceminister spraw wewnętrznych, poseł Maciej Wąsik. To były wiceszef CBA, które teoretycznie powinno sprawdzać oświadczenia majątkowe.
Oczywiście posłowie, którzy nie podali wartości swoich nieruchomości, stan konta podawali z dokładnością do grosza. Spora część parlamentarzystów nie ma niczego. Ani gotówki, ani nieruchomości. Studenckie życie? Nie - najpewniej rozdzielność majątkowa ze współmałżonkiem.
Tak ma na przykład minister Łukasz Schreiber, mąż Marianny. Trudno się dziwić jego skwaszonej minie - facet ma więcej kredytów niż oszczędności, nie ma własnego domu, mieszkania, samochodu.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl