Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
"Dziś przed Polakami stoi wybór: czy chcą Donalda Tuska - premiera polskiej biedy i chaosu, czy chcą PiS - partię, która dba o bezpieczeństwo, politykę społeczną i zdrowe finanse publiczne" - mówił kilka tygodni temu Mateusz Morawiecki na spotkaniu z sympatykami PiS w Ostrołęce. Okazuje się, że to określenie bardziej pasuje do Morawieckiego - pisze "Rzeczpospolita". Wskazują na to wyniki sondażu, przeprowadzonego przez SW Research dla tego dziennika.
Prawie 35 proc. badanych stwierdziło, że określenie to najbardziej pasuje do Mateusza Morawieckiego. Donald Tusk (2007-2014) znalazł się na drugim miejscu, wskazany przez 19 proc. respondentów - pisze "Rzeczpospolita". Co ciekawe, na trzeciej pozycji w sondażu znalazł się Jarosław Kaczyński (był premierem od lipca 2006 do listopada 2007 roku), wskazało go 13,2 proc. pytanych. Na kolejnych miejscach znaleźli się Marek Belka (2004-2005, 5,9 proc.), Kazimierz Marcinkiewicz (2005-2006, 3,4 proc.) i Leszek Miller (2001-2004, 3,4 proc.). Ewa Kopacz i Beata Szydło zanotowały wyniki poniżej 2 proc.
- Mateusza Morawieckiego z terminem "premier polskiej biedy" łączy więcej niż dwie na pięć osób (42 proc.) między 25. a 34. rokiem życia i zbliżony odsetek (39 proc.) badanych z wykształceniem wyższym. Częściej niż ogół respondentów obecnego szefa rządu wskazywali badani z miast liczących od 200 tys. do 499 tys. mieszkańców (42 proc.) oraz respondenci o dochodzie mieszczącym się w granicach 3001-5000 zł netto (38 proc.) - komentuje wyniki sondażu Justyna Sobczak, Senior Project Manager w agencji SW Research cytowana przez "Rz".
Pierwsze próby wpajania Polakom skojarzenia Donalda Tuska z biedą podjął Jarosław Kaczyński w 2013 roku. Wtedy przekonywał, że w Polsce panuje "wielka bieda". "Jest w Polsce ktoś, o kim możemy powiedzieć, że jest ojcem tej biedy - to Donald Tusk" - mówił Kaczyński. Do tego skojarzenia powrócił Morawiecki, mówiąc tak o Tusku jeszcze w 2021 roku podczas promowania Polskiego Ładu, którego wprowadzenie zakończyło się gigantyczną klapą. Spróbował jeszcze raz kilka tygodni temu. Jak się okazuje - nieskutecznie.
Główny Urząd Statystyczny podał, że w 2021 r. zasięg ubóstwa skrajnego w Polsce spadł z 5,2 proc. osób w 2020 r. do 4,2 proc. W ten sposób wróciliśmy do poziomu roku 2019 - czyli okresu przedpandemicznego. Mimo wszystko zmieniło się niewiele.
"Od 2016 roku stopa ubóstwa skrajnego pozostaje na podobnym poziomie 4–5 proc. Odnotowano niewielki spadek zasięgu ubóstwa skrajnego z ok. 5 proc. osób w 2020 r. do ok. 4 proc. w 2021 r. oraz nieco większy – ubóstwa ustawowego z ok. 9 proc. do niecałych 7 proc. przy niezmienionym od 2018 roku progu tego ubóstwa" - pisze w komunikacie Główny Urząd Statystyczny. Analitycy dodają, że niewielkie zmiany zasięgu ubóstwa ekonomicznego w 2021 r. miały miejsce przy nieznacznej poprawie przeciętnej sytuacji materialnej gospodarstw domowych.
W 2018 roku okazało się, że mimo rozdawania pieniędzy przez rząd wzrosła liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie, czyli na poziomie minimum egzystencji. Cztery lata temu było to 5,4 proc. mieszkańców Polski - rok wcześniej (2017) 4,3 proc. W 2016 roku sięgał jednak 6,5 proc.