Firmy transportowe znalazły się w potrzasku, ponieważ brakuje około 150 tys. zawodowych kierowców. Ten problem widoczny jest także w komunikacji miejskiej, gdzie grafik ledwo się spina. Do wykonywania tak odpowiedzialnej pracy zniechęcają niskie zarobki. Niedobory kadrowe stawiają pod ogromnym znakiem zapytania dostawy podstawowych produktów do sklepów.
W dobie szalejącej inflacji kierowcy również domagają się podwyżek. W Bydgoszczy niezadowoleni kierowcy komunikacji miejskiej zorganizowali nawet protest. Jednak wzrost cen pędzi tak szybko, że pracodawcy nie będą w stanie spełniać żądań w nieskończoność.
Kierowcy potrzebni od zaraz. Brakuje rąk do pracy w komunikacji miejskiej
Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie bije na alarm z powodu poważnej luki na rynku. Najnowsze wyliczenia wskazują, że brakuje co najmniej 150 tys.zawodowych kierowców. Hanna Mojsuk z PIG przyznała, że niedobory widać na trasach krajowych, międzynarodowych i w komunikacji miejskiej.
Jak to wygląda w Warszawie? Miejskie Zakłady Autobusowe (MZA) są gotowe przyjąć 100 kierowców od zaraz. Układanie grafików stało się udręką, a pracownicy robią wszystko, byleby tylko nie obcinać kursów. Mieszkańców wozi nawet sam dyrektor Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej Maciej Żabicki, ponieważ braki są tak duże. - Mam wykonać jeden kurs na jednej z linii właśnie po to, żeby wesprzeć komunikację w Warszawie — tłumaczył w rozmowie z TVN24.
MZA robi wszystko, aby zachęcić kandydatów, m.in. obiecuje, że zapłaci za szkolenia i z chęcią zatrudni kobiety. Obecnie pracownik początkujący może liczyć na 4900 zł brutto, a później awansuje na wyższe stanowiska.
Jednak kierowcy autobusu nie kryją rozczarowania zarobkami. - Kończy się o 2 w nocy, czy takie godziny są nienormowane, a odpowiedzialność jest duża — przyznał pan Grzegorz, który kieruje miejskim autobusem w Warszawie. Jak dodał, przez niskie zarobki zastanawia się, czy nie zmienić pracy.
Firmy prywatne oferują więcej. Czy półki sklepowe będą świeciły pustkami?
W firmach prywatnych pensje są wyższe — w ubiegłym roku najwięcej kierowców zawodowych zarabiało w granicach 6-7 tys. zł netto. Mimo tego i tak brakuje chętnych. Gębski tłumaczył, że jest to "zawód trudny", który "wiąże się z rozłąką z domem". - Młodzież po prostu nie chce wykonywać tego zawodu — ocenił.
W związku z tym Izba Gospodarcza przygotowuje specjalną kampanię do młodych ludzi. - Jeżeli oni nie podejmą się tego wyzwania, to niedługo będzie tak, że nie będziemy po prostu otrzymywać towarów pierwszej potrzeby do sklepu — przekonywała Mojsiuk.
Pierwsze pomysły na braki kadrowe
Jak z tymi brakami radzą sobie firmy transportowe? Jedna z nich wpadła na pomysł, aby przewozić produkty bardzo długimi ciężarówkami. - Takie dwa pojazdy przywiozą tyle towaru, co trzy standardowe ciągniki z naczepą, zwane tirami — tłumaczył Jerzy Gębski z Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Enterprise Logistcs.
Inna metoda, którą można dostrzec na rynku, to podkupywanie pracowników. Niektórzy chwytają się już ostatniej deski ratunku i szukają nowych pracownikach nawet na Filipinach.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl