INNPoland_avatar

Zmowa milczenia wokół elektrowni Jaworzno? Grozi jej potężna awaria

Konrad Bagiński

05 sierpnia 2022, 10:09 · 3 minuty czytania
W elektrowni Jaworzno pali się węglem tak złej jakości, że wart 6,5 miliarda złotych nowy blok energetyczny może się dosłownie rozpaść. Z informacji Onetu wynika, że z powodu wykrycia zanieczyszczeń do awaryjnego zatrzymania taśmy dochodzi nawet 200 razy dziennie. O ile jest czym palić, bo węgla dla Jaworzna coraz częściej nie ma.


Zmowa milczenia wokół elektrowni Jaworzno? Grozi jej potężna awaria

Konrad Bagiński
05 sierpnia 2022, 10:09 • 1 minuta czytania
W elektrowni Jaworzno pali się węglem tak złej jakości, że wart 6,5 miliarda złotych nowy blok energetyczny może się dosłownie rozpaść. Z informacji Onetu wynika, że z powodu wykrycia zanieczyszczeń do awaryjnego zatrzymania taśmy dochodzi nawet 200 razy dziennie. O ile jest czym palić, bo węgla dla Jaworzna coraz częściej nie ma.
W elektrowni Jaworzno węgla albo brakuje, albo dociera do niego paliwo złej jakości. Jesteśmy o krok od awarii Fot. Monkpress / East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Zbudowany kosztem 6,5 mld zł blok elektrowni Jaworzno jest o włos od awarii
  • Przyczyną kłopotów jest brak węgla
  • Węgiel, który dociera do elektrowni, nie trzyma parametrów i zawiera śmieci
  • Palenie takim węglem grozi nowemu blokowi potężną katastrofą

Blok węglowy w elektrowni Jaworzno

O uruchomionym w listopadzie 2020 roku bloku węglowym w elektrowni Jaworzno mówi się "nowy" albo "pechowy". Pół roku po starcie na wiele miesięcy unieruchomiła go potężna awaria, której wiarygodnych przyczyn nie znamy do dziś. A rychło może go zastopować kolejna, której przyczyny... są już znane. Jak to możliwe?

Jak pisze dziś Onet, w nowym bloku pali się węglem tak złej jakości, że katastrofa wisi na włosku. Przez problemy z dostawami tego paliwa, do pieca w Jaworznie wrzuca się dosłownie śmieci. Onet zapoznał się ze zdjęciami tego, co systemy awaryjne wychwyciły na taśmach transportujących węgiel do bloku elektrowni. Widać na nich kamienie, mnóstwo stalowych prętów, śrub, gwoździ, żwiru, a nawet części gumowych opon. Ale to nie wszystko — bo problemem jest też sam węgiel. Przez niedobory tego paliwa, do Jaworzna dociera węgiel złej jakości lub nietrzymający parametrów.

Blok o mocy 910 MW jest zasilany węglem z kopalń Tauronu: Sobieski i Janina oraz kopalni Ziemowit, należącej do Polskiej Grupy Górniczej. Dostawy są nieregularne, bo w tych kopalniach prowadzone są różne zaplanowane wcześniej prace. Sytuacja ma wrócić do normy po wakacjach.

Alarmują od miesięcy

Blok budowała firma Rafako, teraz pomaga Tauronowi w jego eksploatacji. I to ona jest źródłem alarmujących wieści. Prezes Rafako Radosław Domagalski-Łabędzki od miesięcy alarmuje, że z powodu złej jakości węgla, nowy blok może się dosłownie rozsypać. Zwały przy elektrowni są praktycznie puste, co potwierdzają najnowsze zdjęcia, jakimi dysponuje Onet. Nowy blok już nie pracował na przełomie lipca i sierpnia z powodu braku surowca. Problemy z węglem zaczęły się w maju.

Jak mówi Domagalski-Łabędzki, do Jaworzna jedzie teraz węgiel koksujący z kopalni Brzeszcze niedaleko Oświęcimia, który nie nadaje się do wykorzystania w tym bloku. A zakupiony węgiel z Indonezji nie ma badań jakościowych i nie można potwierdzić jego przydatności do spalania. Z jego słów wynika, że już dziś do pieca trafia węgiel niewiadomego pochodzenia, zachlorowany, źle wymieszany albo koksujący. Zawiera też śmieci — śruby, pręty, kawałki opon.

Co na to Tauron?

Na doniesienia Onetu zareagował niedługo po publikacji naszego tekstu Tauron. W przesłanym oświadczeniu spółka "stanowczo" zaprzecza "insynuacjom Rafako".

"W naszej ocenie Rafako po raz kolejny stosuje szantaż biznesowy, a materiały – w tym zdjęcia – publikowane przez Rafako zostały zmanipulowane" - czytamy.

Mamy problem z energią

Z powodu braku węgla nowy blok w Jaworznie miewał ostatnio przestoje — nie on jeden zresztą. Kilka dni temu pisaliśmy o fali nieplanowanych wyłączeń bloków największych elektrowni w Polsce. Sytuacja jest poważna, bo placówki stanowią klucz do bezpieczeństwa energetycznego kraju. Doszło nawet do tego, że według danych spółki PSE, system energetyczny Polski balansował na krawędzi i utrzymywał się na powierzchni dzięki importowi energii elektrycznej.

— O przyczyny wyłączeń bloków proponujemy pytać ich właścicieli. Nie ma obecnie mowy o ograniczeniach dla odbiorców z powodów bilansowych — odpowiada na pytania Money.pl Maciej Wapiński z Polskich Sieci Energetycznych. Jak piszą dziennikarze Strefy Inwestorów, Polska otarła się już o blackout 4 lipca, ale uratowała nas wtedy właśnie energia importowana zza granicy. W newralgicznym momencie spółka PSE nie dysponował nadwyżką mocy, co może być niebezpieczne. Tym razem nieplanowane wyłączenia bloków mogą być poważniejsze, bo bloki węglowe elektrowni mają problemy z dostępnością węgla. Europa jest też w kryzysie energetycznym, co może sprawić, że nie będzie od kogo importować prądu.