Ekonomista Rafał Mundry porównał ceny identycznych produktów z Biedronki. Jeszcze w weekend były one niższe, a już dziś za to samo trzeba zapłacić więcej. Podrożały nawet podstawowe towary jak ser, olej, ocet, produkty z pomidorami czy drożdże.
Reklama.
Reklama.
Biedronka podwyższyła ceny wielu produktów – serów, twarogów, ryżu, oleju, produktów z pomidorów i nie tylko
Ekonomista Rafał Mundry zwrócił uwagę, że ceny były niższe jeszcze w weekend, a teraz dyskonty żądają większych kwot za towary z Glovo
"Inflacja nie odpuszcza. To są ceny, które mocno zaskakują" – komentuje ekspert
Podwyżki cen w Biedronce
Ekonomista Rafał Mundry przeanalizował podwyżki w Biedronce i podzielił się nimi w mediach społecznościowych.
"Co weekend archiwizuje ceny w Biedronce z Glovo. Na ogół zmiany były pojedyncze. W tym tygodniu bardzo szeroko. Sery, twaróg, ryż, produkty z pomidorów, olej (znów). A nawet smalec, ocet i drożdże (po dłuższej stabilizacji)" - poinformował na Twitterze.
W aplikacji umożliwiającej zrobienia zakupy w dyskoncie bez wychodzenia z domu podrożało wiele podstawowych produktów. Ser cheddar jeszcze parę dni temu można było kupić za 8,63 zł. Teraz cena to 9,99 zł. Klasyczna gouda podrożała zaś z 4,19 zł do 4,47 zł.
Serek wiejski z 1,99 zł skoczył do 2,37 zł a twaróg – z 2,85 zł do 3,19 zł. Ceny ryżu białego podniesiono z 3,80 zł do 4,47 zł. Ryż Basmati z podobnej ceny 3,89 zł wzrósł do 4,75 zł.
Olej słonecznikowy podrożał z 9,48 zł do 9,99 zł. Herbata Remsey – z 8,99 zł do 9,99 zł. Ketchup Pudliszki 500 g jeszcze niedawno kosztował 4,79 zł, a teraz wzrósł do poziomu 5,69 zł.
"Inflacja nie odpuszcza. Nie wspominając już, że masło od 2 tygodni już jest po 8 zł. Mleko po 3,20zł. A majonez Winiary po 9 zł. To są ceny, które mocno zaskakują. Niektóre pieczywo po dłuższej przerwie też poszło do góry w tym tygodniu – referuje Mundry.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Załoga Biedronki przeciwko pracy w niedziele
Biedronka jest ostatnio pod lupą nie tylko klientów, ale też własnych pracowników i regulatorów.
O tym, że Biedronka planuje omijać zakaz handlu, media informowały już od miesiąca. Na początku portugalska sieć handlowa planowała wykorzystać ustawowy wyjątek i świadczyć usługi medyczne. Ostateczny plan zakładał otwarcie w niedziele niehandlowe jako wypożyczalnie książek.
Ze wstępnych informacji wynikało, że w niedzielę 7 sierpnia miało działać już 600 placówek Biedronki. Do pracowników rozesłano nawet specjalną instrukcję. Decyzję o otwarciu w niedziele niehandlowe pracodawca podjął bez konsultacji z pracownikami.
A ci, jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, kategorycznie nie chcą pracować w ostatni dzień tygodnia. Anna Gonera, skarbik NSZZ "Solidarność" w Biedronce, oceniła, że "nastroje wśród pracowników są straszne" i zatrudnieni telefonują od rana do wieczora, prosząc o pomoc w zahamowaniu otwarcia placówek w niedzielę.
Dopięli swego. W piątek 5 sierpnia w godzinach popołudniowych Alferd Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność",poinformował, że Biedronka nie otworzy swoich sklepów w niedzielę.
W sprawie już zdążył interweniować nawet rząd — minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg zleciła Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) wzmożone kontrole w sprawie przestrzegania zakazu handlu w święta i niedziele.
Tymczasem okazuje się, że to nie jedyny problem, przed którym stanęła Biedronka. Portal dlahandlu.pl podaje, że trzy związki zawodowe wysłały wnioski do zarządu Jeronimo Martins z żądaniem podwyżek pensji. W pismach, wysłanych 5 sierpnia, domagają się rozmów na ten temat.
Jakie są postulaty? Związkowcy domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego o 500 zł netto dla każdego pracownika. Deklarują, że w przypadku braku podwyżek rozważą odejście do konkurencji.