Od paru dni docierają do nas informacje o katastrofie ekologicznej na Odrze. Do sprawy odniósł się na konferencji prasowej prezes Wód Polskich Przemysław Daca, który podał też wstępne szacunki szkód – pisze Money.pl.
Wybrano z rzek 10 ton ryb, to oznacza, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersującą katastrofą ekologiczną. Mogę powiedzieć, że z pierwszych wyliczeń dotyczących szkód środowiskowych przede wszystkim na rybach, bo mówimy o padniętych rybach, to możemy powiedzieć o kosztach rzędu kilkunastu milionów złotych.
Co więcej, ostatnie lata zarybiania Odry także poszły na marne. Nie ma szans, że narybek przeżył obecne warunki.
– Państwo w ciągu dwóch lat zarybiło węgorzem Odrę za dwa miliony złotych, prawdopodobnie ten narybek nie przeżył. Polski Związek Wędkarski zarybił w ciągu roku za ponad milion złotych, a mówimy tylko o narybku – wyliczał Daca.
Wody Polskie to administrator Odry, także odpowiedzialny za ryby. WP na zarybianie przeznaczyło 5 mln zł.
– Kto myśli, że jest bezkarny, doprowadził do gigantycznej katastrofy. Oczekuję, że zostanie znaleziony truciciel i zostanie on przykładnie ukarany – zaznaczył Daca.
Kilkanaście milionów to wierzchołek góry lodowej, bo prezes mówił głównie o rybach i straconych inwestycji w zarybianie. Do tego wliczyć trzeba najpewniej koszty usunięcia substancji toksycznej z Odry, koszty utylizacji wyłowionych śniętych ryb oraz odbudowy środowiska naturalnego.
Jak pisał serwis naTemat.pl, według pierwszych ustaleń niemieckich ekspertów do wody dostała się rtęć.
Rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt. Ponieważ nie może być wydalona przez organizm, gromadzi się w nim. Jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci oraz kobiet w ciąży.
Dodajmy, że niemieckie media wskazywały wcześniej, że kontakt z władzami Polski w tej sprawie ma być utrudniony. "Władze niemieckie – w tym Urząd Ochrony Środowiska i policja – stwierdziły, że nie zostały oficjalnie poinformowane przez polskie władze. Rozpoczęły własne śledztwa" – pisał w środę "Märkische Oderzeitung".
Katastrofa na Odrze bardzo niepokoi mieszkańców Brandenburgii, czyli landu graniczącego z Polską na tej rzece. – Nigdy nie doświadczyliśmy czegoś takiego. Martwe ryby są wszędzie. Jest ich wiele – mówił dziennikarzom mistrz rybacki Henry Schneider.
Dlatego też brandenburskie samorządy wydały alerty związane z sytuacją na Odrze. – Poszkodowani rolnicy i rybacy zostali poinformowani przez właściwe władze. Właściciele psów powinni unikać teraz Odry na spacerach ze swoimi zwierzętami – poinformowała główna lekarz weterynarii powiatu Oder-Spree Petra Senger.