Jak pisaliśmy w INNPoland, pod koniec czerwca br. Mere rozpoczęły likwidację sklepów. Wyprzedawano towar, w półki świeciły pustkami. A ledwie dwa lata wcześniej właściciele sieci snuli wielkie plany o europejskiej ekspansji.
Sieć zadomowiła się w Polsce w lecie 2020 r. Otworzyła w naszym kraju kilka sklepów, m.in. w Częstochowie, Radomiu i Ostrowcu Świętokrzyskim. To dyskonty typu hard - przypominające Biedronki sprzed wielu lat – z ograniczonym towarem wystawianym na paletach i bardzo niskimi cenami.
"To właśnie konkurencyjne ceny miały utorować Mere drogę do sukcesu nad Wisłą, jednak wiadomo już, że z planów nic nie będzie" – pisał w czerwcu Konrad Bagiński z INNPoland.
Pierwszy rok działalności w Polsce przyniósł Mere stratę. Jak podaje portal dlahandlu.pl, spółka Torgservis PL (operator Mere nad Wisłą – red.) zamknęła 2020 rok stratą na poziomie 1,32 mln zł. Strata ze sprzedaży wyniosła 1,34 mln zł.
Pierwszym powodem jest wojna w Ukrainie wywołana przez Rosję, czyli matecznik Mere.
Jesienią 2021 roku Mere zostało wyrzucone z Ukrainy. Przedstawciele Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy określali ekspansję Mere w tym kraju mianem "działania rosyjskich służb specjalnych". Sekretarz rady Oleksij Daniłow, komentując wcześniejsze decyzje burmistrzów pozwalających na otwieranie sklepów Mere w zarządzanych przez nich miastach, stwierdził wprost: "to wstyd".
Po bezpośredniej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. rozpoczął się bojkot marki w Polsce. Jego efektem były likwidacje sklepów Mere, o czym pisaliśmy w naszym tekście z czerwca. Nie był to jednak jedyny powód do zmartwień, z którym musiała się zmierzyć marka z Rosji.
Jak poinformował portal dlahandlu.pl, Mere działało na zasadzie komisu i płaciło za towar dopiero po jego sprzedaniu. Po 24 lutego hard-dyskonter z Rosji otrzymał od wielu kontrahentów informację o konieczności rozliczania się tylko za gotówkę, w dodatku w płatnościach z góry.
Dziennikarzom portalu udało się również ustalić, że Mere starało się podpisywać umowy najmu, które większość kosztów eksploatacyjnych (w tym rachunki za ogrzewanie) przerzucały na właścicieli lokali. "Ponadto firma miała nie raportować do centrali bieżących problemów, a sytuację w Polsce przedstawiała raczej w optymistycznym tonie. Zapewne pominięto problemy z otwarciem kolejnych lokalizacji z powodu braku zgody sanepidu czy poważnych zastrzeżeniach inspektoratu pracy" – czytamy.
Jak pisaliśmy w INNPoland, sieć zamierzała otworzyć łącznie 105 placówek w naszym kraju. Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego zamiaru.