Do Polski trafiają statki z importowanym węglem. Jedynie niewielka część nadaje się na opał
Do Polski trafiają statki z importowanym węglem. Jedynie niewielka część nadaje się na opał Artur Barbarowski/East News

Importowany statkami węgiel nie rozwiąże problemu braku paliwa na zimę. Z każdej tony takiego surowca da się uzyskać najwyżej 200 kilo węgla opałowego, w tym zaledwie kilkadziesiąt kilo grubego — jedynego, którym da się palić w domowych piecach. A to oznacza, że importujemy kilka, kilkanaście razy za mało węgla, by zimą mieć ciepło w domach.

REKLAMA
  • Gabriela Lenartowicz z KO alarmuje: Sprowadzany do Polski węgiel z importu jest niskiej jakości
  • "Do portu w Gdyni przyjechał węgiel. Okazuje się, że z tony na opał nadaje się maksymalnie 200 kilogramów" – zauważa parlamentarzystka ze Śląska
  • Już wcześniej media zauważały, że kaloryczność sprowadzanego węgla jest o 1/3 mniejsza niż węgla polskiego
  • Nie martwcie się, płyną do nas statki wypełnione po brzegi węglem — mówią przedstawiciele PiS i rządu Zjednoczonej Prawicy. Uparcie milczą jednak na temat jakości i kaloryczności tego węgla oraz tego, jak to wszystko rozładować.

    Z rozmów przeprowadzonych przez dziennik "Rzeczpospolita" z właścicielami składów węgla wynika, że "z każdych kilkunastu ton można odsiać co najwyższej tonę tzw. węgla grubego", zaś "węgiel importowany kosztuje ok. 3500 zł za tonę, ale jego kaloryczność jest o co najmniej jedną trzecią mniejsza od węgla rosyjskiego czy krajowego".

    Jak mówi w rozmowie z INNPoland.pl posłanka Gabriela Lenartowicz z KO, import węgla absolutnie nie rozwiązuje problemu z jego brakiem do ogrzewania mieszkań. Rząd przekonuje, że do Polski płyną statki z milionami ton czarnego złota. Ale nie mówi o tym, że to, co do nas płynie nie jest węglem opałowym sensu stricto.

    - To po prostu to, co wydobywa się z kopalni, najczęściej odkrywkowej. Ten surowiec trzeba jeszcze zbadać pod kątem parametrów — na przykład kaloryczności, zasiarczenia i wilgotności. A także posortować. I faktycznie węgla opałowego może być w nim 20 procent. Reszta to miał węglowy gorszego sortu i de facto odpad. Na dodatek jedynie część z tego węgla opałowego to tzw. węgiel gruby, czyli taki, który nadaje się do domowych pieców — tłumaczy posłanka Lenartowicz.

    W efekcie z każdej tony węgla możemy uzyskać ledwie 200 kilogramów węgla na opał, z czego zaledwie kilkadziesiąt kilogramów będzie można spalić w domowym piecu.

    Z kilkunastu ton surowca da się więc odsiać jedynie tonę węgla grubego. Import nawet takiej samej ilości węgla, jakiej nam dziś brakuje — podobno ok. 5 mln ton — może oznaczać, że na opał pójdzie jedynie jedna piąta. A jedna trzecia z tej z tej jednej piątej będzie nadawać się do palenia w piecu.

    Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl

    Import węgla do Polski – porty nie obsłużą dostaw

    To nie wszystko — jak pisaliśmy w INNPoland.pl, polskie porty nie są gotowe na wielkie transporty węgla. Nie mamy wystarczających możliwości rozładunkowych, nie możemy obsłużyć największych statków węglowych, a także nie mamy miejsca składowania surowca przed rozwiezieniem go po kraju.

    Polska już wcześniej zgłosiła się już o pomoc do portu w łotewskiej Rydze oraz litewskiej Kłajpedzie. Tu jednak mamy inny problem – szerokie, postsowieckie tory nie pasują do naszych składów węglowych.

    Ministerstwo Infrastruktury stara się obecnie o pomoc Zachodu, a konkretniej – portów w Holandii. Te mogą przyjąć największe światowe statki i przeładować surowiec do mniejszych jednostek, które popłyną już do Polski.