Jedni odchodzą z zawodu, całkowicie zmieniają branżę. Inni udzielają korepetycji albo dorabiają w handlu lub na magazynach. Polscy nauczyciele znaleźli się w potrzasku. Mają pracę, która jest coraz mniej poważana, coraz bardziej upolityczniona i niedoceniana, a także słabo opłacana. Ale daje profity, z których trudno zrezygnować. Gdzie indziej mają za to spokój i lepsze pieniądze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z zawodu odchodzi coraz więcej nauczycieli, w tej chwili brakuje ich ok. 17 tysięcy
Jedni dorabiają w sklepach i magazynach, inni dają korepetycje
Nauczyciele nie mają problemu ze znalezieniem lepiej płatnej pracy
Muszą się jednak liczyć ze zmianami — np. brakiem 2 miesięcy wakacji
— Z roku na rok można zaobserwować, że coraz większa liczba nauczycieli zgłasza się do firm rekrutacyjnych w poszukiwaniu pracy. Czasem jest to praca dorywcza, a czasem pojawiają się młodzi nauczyciele i mówią, że znają język, mają konkretne umiejętności i chcą spróbować w pracy, która przyniesie im większe korzyści finansowe — mówi Dorota Siedziniewska–Brzeźniak, prokurent w spółce Idea HR Group.
Eksperci zaznaczają, że wciąż nie ma mowy o exodusie nauczycieli ze szkół, choć według oficjalnych informacji z kuratoriów oświaty w regionach, w sumie w Polsce brakuje już kilkunastu tysięcy nauczycieli.
Jeszcze w czerwcu wakatów na nauczycielskich stanowiskach było około 13 tysięcy. Dziś mówi się o 17 tysiącach. Eksperci rynku pracy przekonują, że praca nauczyciela to zawód wymagający zaangażowania i pasji. Nauczyciele porzucający szkołę i przechodzący np. do korporacji czy do zawodu mniej prestiżowego to ostateczność i na takie działanie decydują się zwykle osoby znajdujące się w trudnej sytuacji finansowej. Ale nie tylko.
W poruszającym wpisie na Facebooku znany nauczyciel i felietonista Paweł Łęcki przyznał, że właśnie uświadomił sobie, że może "zarobićprzytłaczająco większe pieniądze poza szkołą". I nie wyklucza, że w końcu to zrobi.
— Motywacją do zmiany pracy są przede wszystkim pieniądze. Pensje nauczycielskie nie są wysokie, a w obliczu drastycznego wzrostu kosztów i galopującej inflacji zarobki na poziomie 3-4 tysięcy złotych nie są wystarczające dla ludzi, którzy mają wyższe wykształcenie i stale muszą poszerzać swoje kompetencje. Nauczyciele traktują porzucanie szkoły jako ostateczność, ale w tym sezonie zdarzało się to zdecydowanie częściej niż w latach ubiegłych. Nauczyciele pytają nas o możliwość zdobycia nowej pracy, najlepiej w pokrewnych zawodach lub szukają pracy na pół etatu, lub zdalnej, którą mogą traktować jako dodatek — mówi Dorota Siedziniewska–Brzeźniak.
Okazuje się, że nauczyciele szukają pracy praktycznie wszędzie. Jedni decydują się na dorabianie, inni na całkowitą zmianę ścieżki zawodowej.
— W przypadku pracy dodatkowej to zwykle jest praca w handlu, praca na magazynach, praca w sektorze transportowym czy w opiece nad osobami starszymi. Jeżeli nauczyciel decyduje się na całkowite porzucenie zawodu, to zwykle na rzecz pracy administracyjnej czy pracy w korporacji. Młodzi nauczyciele myślą także o przebranżowieniu się i decydują na zatrudnienie np. jako księgowa, kadrowa czy pracownik HR — mówi ekspertka rynku pracy.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Ci, którzy na dobre odchodzą ze szkół, mają szerokie pole do popisu. Najłatwiej mają nauczyciele języków obcych.
— Nauczyciele odchodzą do szkół prywatnych, do mniejszych szkół językowych, pracują w prywatnych żłobkach i przedszkolach albo łączą prace w szkole z innym zatrudnieniem. Firmy z sektora BPO i ICT czasem wręcz polują na nauczycieli języka niemieckiego czy angielskiego. Osoby z dobrą znajomością języka mogą liczyć na dobrą pracę przykładowo na etacie tłumacza — dodaje Dorota Siedziniewska–Brzeźniak.
Nauczyciele pożądani są coraz bardziej w sektorach, w których braki są odczuwalne np. księgowość, kadry, administracja. Mogą oczywiście także liczyć na pracę w mniej prestiżowych zawodach, ale tam otrzymają często dużo wyższe wynagrodzenie niż w szkołach.
— To nie są już odosobnione przypadki, że nauczyciel pracuje jednocześnie na pół etatu w call center czy w markecie — mówi ekspertka rynku pracy.
Dodaje, że wielu nauczycieli decyduje się pozostać w zawodzie, bo ma on nie tylko pewien etos, ale i przywileje, których nie ma na rynku komercyjnym np. czas wakacji.
— Ważne więc, by nauczyciel, odchodząc do sektora komercyjnego, wiedział, że zmiana wiąże się całościowo z systemem jego pracy i życia — tłumaczy.
Ile zarabiają nauczyciele?
Za mało. Wiosną rzecznik rządu Piotr Müller chwalił się, że wynagrodzenia nauczycieli rosną. Na jego słowa zwróciła uwagę Alicja Defratyka, ekonomistka rozwijająca projekt CiekaweLiczby.pl. Szybko wytknęła mu nieścisłość. Owszem — za rządów PiS wynagrodzenia nauczycieli są zwiększane. Ale jednocześnie pozostają rekordowo niskie w stosunku do płacy minimalnej.
"W 2022 r. nauczyciel dyplomowany zarabia 4046 zł brutto i jest to o 34 proc. więcej od płacy minimalnej, która wynosi 3010 zł brutto. W 2015 r. nauczyciel dyplomowany zarabiał 3109 zł brutto, ale było to 78 proc. więcej, niż wynosiła płaca minimalna (1750 zł)" - pisze Defratyka.
Zgodnie z jej wyliczeniami (z drobnymi wyjątkami) nauczyciel dyplomowany zarabiał ponad dwa razy więcej, niż wynosiła płaca minimalna w danym roku. Dzisiaj nauczyciel mianowany dostaje zaledwie 14 proc. więcej, niż wynosi pensja minimalna. Nauczyciel kontraktowy dostaje obecnie pensję wyższą od minimalnej jedynie o 24 złote - to mniej niż 1 proc.
"W 2015 r. zarabiał o jedną trzecią (33 proc.) więcej od płacy minimalnej, w 2011 r. (od września) — o 62 proc., a w 2007 r. — o 54 proc. więcej" — pisze Alicja Defratyka.
Nie przeszkadza to innym członkom rządu w rozsiewaniu podobnych plotek.
— Nauczyciel w stopniu nauczyciela dyplomowanego, czy najwyższym w awansie zawodowym - jego wynagrodzenie średnie z wszystkimi dodatkami to przeciętnie 6,8-6,9 tys. zł na rękę. Jeżeli nauczyciel ma nadgodziny jego wynagrodzenie może być zdecydowanie wyższe — stwierdził kilka dni temu wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Wiceszef resortu poszedł o krok dalej i przekonywał, że na wysoką pensję mogą liczyć także początkujący nauczyciele. — Nauczyciel rozpoczynający pracę ma ponad 4 tys. zł — stwierdził. — To nie jest dużo, ale ten zawód daje perspektywę awansu także finansowego i ma pewne zalety, o których wszyscy mówią, chociażby 2-miesięczne wakacje — dodał Piontkowski.
Wyliczenia Piontkowskiego, który w latach 2019-2020 kierował resortem edukacji i nauki, nie pokrywają się z rzeczywistością. Kwoty są niższe o co najmniej 2 tys. zł.
ZNP wskazuje, że nauczyciel dyplomowany, o którym wspomniał wiceminister, otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 4224 zł brutto (3346 zł na rękę). Z kolei nauczyciel początkujący może liczyć na pensję zasadniczą rzędu 3424 zł brutto (2664 zł na rękę).
Będzie protest
ZNP ogłosił, że od 1 września 2022 r. uruchomi pogotowie protestacyjne. Wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński przyznał w rozmowie z Onetem, że na budynkach szkół, które przyłączą się do akcji, zawisną flagi związkowe i plakaty informujące o postulatach.
Jednak szef resortu edukacji wydaje się być niewzruszony planowanym protestem. — Zapowiedź tej akcji protestacyjnej uważam za zwykłe czynności związkowe, do których ZNP ma pełne prawo. Jest to decyzja prezydium, kilku osób. Jestem o to spokojny — przekonywał Czarnek w rozmowie z Onetem.