Ustawa budżetowa na rok 2023 jeszcze nie jest uchwalona, a już stałą się fikcją. Jak alarmuje Forum Obywatelskiego Rozwoju, rząd chce wydać aż 422 mld zł poza kontrolą parlamentu, za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego. Co ciekawe, rząd właśnie przyznał, że sam nie wie, na co pójdą pieniądze z BGK.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl >>
Rząd chce w 2023 roku wydać 422 mld złotych poza budżetem i kontrolą parlamentu
Głównym kanałem wypływu pieniędzy będzie Bank Gospodarstwa Krajowego
Resort finansów przyznaje, że nie wie, na co BGK będzie wydawał pieniądze i w jakiej ilości
Portal Money.pl dotarł do pisma, jakie wysłało Ministerstwo Finansów do Rady Dialogu Społecznego. Rada prosiła rząd o udostępnienie planów finansowych funduszy Banku Gospodarstwa Krajowego, które wykorzystano przy konstrukcji budżetu na 2023 r. Ministerstwo z rozbrajającą szczerością przyznało, że ich... nie zna — czytamy w money.pl.
Fakt, że resort finansów nie wie, w jaki sposób zostaną wydane 422 miliardy złotych, jest kuriozalny.
Problem w tym, że wydatki wypychane są przez PiS poza budżet i tym samym kontrolę parlamentu. Zdaniem ekspertów Forum Obywatelskiego Rozwoju zadłużenie funduszy, które nie są częścią budżetu państwa, osiągnie na koniec przyszłego roku właśnie 422 miliardy złotych.
To dziewięć razy więcej niż w 2015 roku. Kwota ta odpowiada 13 proc. PKB. Oznacza to, że już co czwarta złotówka długu jest poza kontrolą parlamentu i społeczeństwa. "To 6000 „sasinów”, 2000 rocznych budżetów gminy Końskie, ok. 3000 stadionów narodowych, ok. 5000 pociągów pendolino" - wylicza FOR.
Resort finansów milczy na temat kwot, jakie rząd chce wydać poza budżetem. W wydatkach przoduje Bank Gospodarstwa Krajowego, który zarządza choćby gigantycznym Funduszem Przeciwdziałania COVID-19. Pieniądze z tego funduszu wyciekają z każdej strony — trafiają m.in. do Regionalnego Centrum Patriotyzmu, Funduszu Polski Ład, do armii. Wypłacono z nich też 14. emerytury.
"Fundusze zarządzane przez BGK nie stanowią podstawy konstrukcji projektu ustawy budżetowej i nie są w tym celu gromadzone przez MF" - czytamy w piśmie z MF, cytowanym przez money.pl. Portal dodaje, że resort zna ogólną sumę tych wydatków. Musi je zresztą raportować do Brukseli.
Fundusz covidowy zniesie wszystko
– Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 powstał jako kolejny sposób na finansowanie planów rządu z ominięciem budżetu państwa. To było wiadome od pierwszego dnia. Fundusze tego typu powstają, by kontrolować dług publiczny, by Polska po prostu nie zbankrutowała – mówił kilka miesięcy temu dr Błażej Podgórski, prodziekan Kolegium Finansów i Ekonomii z Akademii Leona Koźmińskiego w rozmowie z INNPoland.pl.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jednym z podstawowych motywów przemianowania FPC-19 na fundusz BGK była chęć stosowania kreatywnej księgowości, aby uniknąć przekroczenia konstytucyjnego progu długu publicznego. Takie podmioty nie wliczają się bowiem do finansów publicznych, a więc też oficjalnego zadłużenia Polski.
Skąd rząd bierze pieniądze do funduszu COVID-19?
– Fundusz covidowy się zadłuża. Oczywiście nie on sam, Bank Gospodarstwa Krajowego emituje drogie obligacje, a te skupuje NBP. Tym samym coraz bardziej zadłużamy państwo, za co my jako obywatele słono zapłacimy w przyszłości – mówi dr Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR.
Problem polega też na tym, że obligacje BGK emitowane są drożej, niż gdyby te same papiery wartościowe wyemitował Skarb Państwa. Bank Gospodarstwa Krajowego ma mniejszą wiarygodność niż Polska, dlatego warunki zaciągania długu są gorsze i płacimy od niego dużo większe odsetki.
– Obecną sytuację można zobrazować prostym przykładem. Dużo osób należy do wspólnoty czy spółdzielni mieszkaniowej. Wyobraźmy sobie, że jej prezes zakłada osobny rachunek i przez niego zaczyna realizować wszystkie płatności, a księgowi nie mogą nic zrobić. Do tego zaciąga kredyt w imieniu spółdzielni i z tego buduje basen na dachu, odnawia bloki kolegom i buduje im nowe garaże. A na koniec kredyt muszą spłacać wszyscy mieszkańcy – opisuje dr Dudek.
– Pieniądze w FPC-19 biorą się z tak zwanego luzowania ilościowego Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiego Funduszu Rozwoju. Nie ma i nie będzie żadnej zewnętrznej kontroli wydatkowania tych środków. Jest to nie zwykle wytrawnie przygotowane i mało przejrzyste, przy czym realnie żadne instytucje kontrolne standardowo tego nie mogą monitorować – tłumaczy dr Podgórski.