Zarówno Polska, jak i reszta Europy, swoje plany uniezależnienia się od rosyjskiego gazu opierali na założeniu, że "mamy dużo czasu, a Rosjanie są już na kolanach" – mówi w wywiadzie dla Onet.pl Piotr Maciążek, ekspert rynku energetycznego. Polski rząd miał zakładać, że w pełni będzie mógł zrezygnować z gazu z Rosji od 1 stycznia 2023 r.
Ruch Gazpromu, który w kwietniu przestał wysyłać do naszego kraju gaz, miał być dla polskich polityków gigantycznym szokiem. Kiedy zaś z tego szoku ochłonęli, na jaw wyszedł szereg zaniedbań w sektorze gazowym.
Przede wszystkim: okazało się, że wybudowany dopiero co strategiczny gazociąg Baltic Pipe może jeszcze długo stać pusty. Rząd PiS zignorował bowiem zasadę biznesową mówiącą, że "najpierw zapewnia się dobry, duży kontrakt na gaz, a dopiero potem buduje się rurociąg". Teraz o gaz od Norwegów musimy konkurować z równie mocno zdesperowanymi Brytyjczykami i Niemcami.
Piotr Maciążek podkreśla także, że przez ostatnich siedem lat nikt w Polsce nie pomyślał o zbudowaniu pływającego terminalu, przez który może być odbierany gaz LNG, jak również nie rozbudowano gazoportu w Świnoujściu do 7,5 mld metrów sześciennych.
Jak jednak zauważa ekspert, pomimo błędów, Polska wciąż znajduje się w lepszym położeniu niż nasi zachodni sąsiedzi – Niemcy.
O ile my z większym lub mniejszym bólem, ale jakoś przetrwamy zimę, to Niemcy są w dramatycznym położeniu. Część niemieckich partii opozycyjnych otwarcie już mówi, że niemiecka polityka zbankrutowała. I nie mówią tu jedynie o polityce energetycznej, ale całej polityce wschodniej. Kiedy Angela Merkel kończyła swoje urzędowanie na stanowisku kanclerza Niemiec, zbierała pozytywne oceny. Ale teraz te oceny mogą się zmienić, bo to ona odpowiada za to, co się teraz dzieje. Sytuację Niemców odzwierciedlają choćby zapowiedzi, że na stadionach będą organizowane miejsca, w których ludzie będą mogli się dogrzać.
Jak podkreśla Maciążek, idea funkcjonowania niemieckiej gospodarki zbudowana jest na tanim gazie z Rosji – ekspert nie wyklucza więc, że Niemcy mogą koniec końców spróbować porozumieć się z Rosją w kwestiach energetycznych.
Tymczasem jednak Rosjanie zarabiają na sprzedawaniu innego rodzaju gazu... Polsce. Z gazu LPG korzysta milion polskich gospodarstw domowych i 15 proc. kierowców, do tego wykorzystywany jest też w rolnictwie. Ponad połowę LPG sprowadzaliśmy z Rosji i nic się od czasu wybuchu wojny nie zmieniło – choć wprowadzenie embarga rozważano.
– Ktoś był wystarczająco przytomny, żeby stwierdzić, że nie da się tych dostaw przeorientować – ocenia ekspert. Jak tłumaczy, wynika to m.in. z faktu, że większość infrastruktury importowej LPG jest ulokowana na wschodzie Polski, a w razie embarga trzeba by sprowadzać ten gaz przez Bałtyk.
– Polskie porty nie są w stanie przyjąć bezpośrednio największych dostaw LPG, więc trzeba je przeładowywać w portach ARA, a stawki za czartery statków, które byłoby trzeba przeładowywać w tych portach, wzrosły trzykrotnie – dodaje Maciążek.
Czytaj także: https://innpoland.pl/183769,ceny-gazu-w-gore-szykuje-sie-zima-sterowana-przez-putina