Właściciele stacji kontroli pojazdów, w większości małe i średnie firmy, organizują dziś (29 września w Warszawie) protest. Wiadomo, że znaczna część stacji będzie zamknięta. W Warszawie nie będzie działać aż połowa z nich. Swoje placówki planują także zamknąć przedsiębiorcy w innych regionach kraju. Wszyscy, którzy będą uczestniczyć w proteście, niezależnie od jego formy chcą zwrócić uwagę decydentów na złą sytuację branży.
A ta jest coraz gorsza. Dość powiedzieć, że ustawowa stawka za przegląd rejestracyjny nie zmieniła się od 18 lat i ciągle wynosi 98 złotych. W tym okresie o 340 proc. wzrosło minimalne wynagrodzenie, zmieniła się stawka VAT z 22 na 23 proc., a inflacja liczona na koniec 2021 r. wzrosła o przeszło 51 proc.
Konfederacja Lewiatan wyliczyła w połowie tego roku, że stacje diagnostyczne dopłacają do każdego badania technicznego ponad 10 zł.
– Z każdym miesiącem ta kwota się zwiększa w ślad za rosnącą inflacją i rachunkami za energię – przekonuje Andrzej Bogdanowicz ze Związku Pracodawców Stacji Kontroli Pojazdów.
"Strach pomyśleć, jaki będzie odczyt inflacji na koniec 2022 roku. W tym czasie bardzo zwiększyły się koszty prowadzenia działalności. Zbliżający się okres zimowy nie napawa optymizmem z racji drastycznych podwyżek za ogrzewanie i prąd" - alarmuje Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów.
Dla przedsiębiorcy 98 zł brutto za badanie techniczne samochodu osobowego ma obecnie zupełnie inną wartość niż w 2004 roku. "Teraz mamy diametralnie inne realia gospodarcze! Przedsiębiorcy prowadzący stacje kontroli pojazdów są w potrzasku.
Gdy koszty im stale rosną, nie mogą nic zrobić, ponieważ wysokość opłat jest określona na sztywno urzędowo. Ta sytuacja powoduje, że wiele stacji kontroli pojazdów zaczyna bankrutować. Z informacji uzyskanych z CEP wynika, że pierwszej połowie tego roku zamknięto 152 stacje" - pisze PISKP.
Przedstawiciele branży dodają, że druga połowa roku nie napawa optymizmem. Szacują, że około 25 proc. wszystkich podstawowych stacji kontroli pojazdów może zakończyć swoją działalność. Zamykają się także stacje okręgowe.
W sytuacji gdy wielu przedsiębiorców walczy o przetrwanie, planuje się wprowadzenie zmian w systemie badań technicznych, które mogą wygenerować koszty nie do udźwignięcia dla przedsiębiorców — podkreśla branża. Mowa o kolejnych obowiązkach diagnostów. Od początku 2023 roku będą oni musieli np. fotografować badany samochód. To oczywiście nie spowoduje fali bankructw, ale oznacza, że będą musieli wykonywać więcej pracy za tę samą cenę.
O wiele więcej obaw diagnostów rodzą zapisy dotyczące wymagań dla urządzeń na stacjach. Prawdopodobnie będą musieli wymienić przynajmniej część z nich, biorąc cały ciężar wydatków na siebie i pracując za stawkę z 2004 roku. Mowa o dziesiątkach lub setkach tysięcy złotych na inwestycje.
Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów już od dawna apeluje o waloryzację i urealnienie wysokości opłat za badania techniczne.
"Protestowaliśmy już w listopadzie zeszłego roku, licząc na to, że rządzący wysłuchają apeli i argumentów branży. Czas minął, nie było reakcji. Musimy po raz kolejny zamanifestować, że już dłużej na waloryzację czekać nie możemy! Może być po prostu za późno!" - piszą w swoim stanowisku.
"Obawiamy się, że może to być gwóźdź do trumny dla naszej branży. Wielu przedsiębiorców już teraz nie stać na bieżące utrzymanie firmy. Tym bardziej nie udźwigną kosztów wprowadzenia reformy, które poprzez brak szczegółów są trudne do oszacowania. Dodatkowo mechanizmy przewidziane w projekcie pozwolą zamknąć dowolną stację poprzez cofnięcie na skutek kontroli uprawnień diagnostom z rygorem natychmiastowej wykonalności, a dotychczas pracujący diagności po upływie 36 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów mogą mieć problem z uzyskaniem świadectwa kompetencji, które będzie uprawniało do przeprowadzania badań technicznych" - dodają diagności.