Ceny najmu rosną, więc coraz więcej studentów jest zmuszonych mieszkać w akademikach. Jednak spóźnialscy nie mają co liczyć na wolne miejsca. Większość rozeszła się w ekspresowym tempie, a w niektórych miastach na jedno łóżko było kilku chętnych.
Reklama.
Reklama.
Na finansowe problemy studentów wpływają przede wszystkim drogi wynajem i spadająca dostępność mieszkań
W związku z tym wzrosło zainteresowanie pobytem w akademikach
Domy studenckie podniosły ceny, ale i tak mają już wszystkie zajęte miejsca
Drogie studiowanie. Tak podrożały ceny mieszkań
Dziś oficjalnie rozpoczyna się rok akademicki 2022/2023. Jednak dla wielu studentów będzie on znacznie mniej radosny niż poprzednie. Powód? Inflacja, która utrudnia znalezienie lokum, aby studiować w wymarzonym mieście.
Studencka gehenna zaczęła się już kilka miesięcy przed październikiem, kiedy ceny mieszkań zaczęły rosnąć. Z danych Otodom wynika, że za mieszkanie o metrażu od 20 do 40 mkw. trzeba zapłacić o około 20-25 proc. więcej niż w ostatnich dniach lutego, gdy wybuchła wojna w Ukrainie i do Polski zaczęli przyjeżdżać uchodźcy.
Przykład? Domiporta wskazuje, że średnia cena najmu w Warszawie wynosi 4993 zł, czyli o ponad tysiąc złotych więcej niż przed rokiem. Podobnie wzrosły stawki w Krakowie (średnio 3200 zł), Gdańsku (3500 zł) i Wrocławiu (3700 zł).
W związku z wysokimi kosztami najmu studenci rzucili się na akademiki. Uczelnie, z którymi skontaktowała się "Gazeta Wyborcza" wskazują, że zainteresowanie jest znacznie większe niż w poprzednich latach.
W akademiku należącym do Uniwersytetu Rzeszowskiego wszystkie miejsca były zarezerwowane na koniec września. Na Uniwersytecie Gdańskim o jedno miejsce w akademiku ubiegły się cztery osoby. Z kolei na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu dla studentów przeznaczono 1500 miejsc w akademikach, a chętnych było prawie 1800.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Akademiki podniosły stawki
Studentów nie odstraszyły nawet wyższe koszty pobytu w akademiku. Dla przykładu jeszcze rok temu za miejsce w akademiku należącym do Uniwersytetu Wrocławskiego trzeba było zapłacić 500 zł (za najtańszy pokój) lub 1000 zł (za najdroższy pokój).
Obecnie miejsce w pokoju dwuosobowym o najniższym standardzie kosztuje 520 zł. Osoby, które cenią sobie prywatność i chcą mieszkać w pokoju jednoosobowym w najwyższym standardzie, muszą liczyć się z wydatkiem rzędu 1251 zł.
W akademikach Uniwersytetu Rzeszowskiego ceny podskoczyły o 15 proc., a w domach studenckich przy Uniwersytecie Gdańskim jest o 20-24 proc. drożej. Z kolei o 10 proc. wzrosły ceny za akademik należący do Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie.
- Nowy cennik opłat obowiązuje od października, a jego zmiana to efekt wzrostu kosztów utrzymania akademików, ze szczególnym uwzględnieniem opłat za media: światło, gaz, wodę – tłumaczy podwyżki Katarzyna Skałecka z centrum prasowego UMCS.
Spóźnialscy mogą jedynie liczyć, że osoby, które zarezerwowały miejsca, ostatecznie z nich nie skorzystają. Rzeczniczka Uniwersytetu Wrocławskiego tłumaczy, że studenci muszą zameldować się do 10 października, a później powstanie lista dla kolejnych chętnych. Jednak zdaniem uczelni wolne będą pojedyncze pokoje.