Wysoka inflacja generuje rekordową waloryzację świadczeń. Z kolei po pandemii mamy do czynienia ze spadkiem średniej długości życia. To sprawia, że teraz jest idealny czas na przejście na emeryturę. Praca o rok czy dwa dłużej już nie jest tak opłacalna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rekordowa waloryzacja i niska prognozowana długość życia – przez te wskaźniki nie opłaca się pracować ponad wiek emerytalny
Wyliczenia obrazują, że świadczenia są nawet kilkaset złotych wyższe
Wyższe emerytury to efekt mało radosnych zdarzeń – wysokiej inflacji i pandemii COVID-19
Eksperci emerytalni i sam Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) od lat namawiają, by samemu sobie wydłużać wiek emerytalny, tzn. na emeryturę przechodzić nie w chwili osiągnięcia wieku, a poczekać, bo każdy kolejny rok to zwiększenie świadczenia o kilka-kilkanaście procent.
Kobiety osiągają wiek emerytalny kończąc 60 lat, mężczyźni - 65 lat. Z reguły ten rok czy dwa pracy wiecej mogły pozowolić na osiągnięcie bardziej godnego świadczenia, a pieniądze na emeryturze są niezwykle potrzebne. Emerytura jest niższa od osiąganej wcześniej pensji.
Niemniej mamy kumulację wskaźników Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), które sprawiają, że obecnie lepiej pójść na emeryturę po osiągnięciu wieku niż pracować dłużej. To za sprawą wysokiej inflacji, której następstwem będzie rekordowa waloryzacja emerytur, a do tego wciąż niska prognozowana dalsza długość trwania życia.
Właśnie to, że statystycznie żyjemy coraz krócej, sprawia, iż emerytury rosną. To efekt pandemii COVID-19, która to sprawiła, że mieliśmy w Polsce do czynienia z największą liczbą zgonów od II wojny światowej i przez to spadła ta prognozowana długość życia.
Z kolei gigantyczny wzorst inflacji (17,2 proc. r/r za wrzesień) sprawia, że przyszłoroczne świadczenia będą zwaloryzowane najmocniej od czasu, gdy wprowadzono obecny system emerytalny, czyli od 1999 roku.
W marcu emerytury i renty mają – zgodnie z tym, co znalazło się w rządowym projekcie budżetu na 2023 rok – zostać zwaloryzowane, czyli wzrosnąć aż o 13,8 proc.
Pracować dłużej się nie opłaca
Co do emerytury, parafrazując słowa Władysława Bartoszewskiego, w tym roku warto przejść na nią po osiągnięciu wieku emerytalnego, bo się opłaca.
By zobrazować różnicę "Business Insider" podał wyliczenia dla czworga emerytów. Dwóch kobiet i dwóch mężczyzn (pierwszy przypadek to 2 tys. zł emerytury, drugi – 3 tys. zł), którzy na emeryturę przechodzą dokładnie w chwili osiągnięcia wieku emerytalnego.
Gdyby te osoby wiek emerytalny osiągnęły w 2019 r. i miały dokładnie taki sam kapitał zgromadzony w ZUS, ich świadczenia wyniosłyby odpowiednio:
60-letnia kobieta zamiast 2 tys. zł otrzymałaby 1827 zł;
60-letnia kobieta zamiast 3 tys. zł otrzymałaby 2740 zł;
65-letni mężczyzna zamiast 2 tys. zł otrzymałby 1803 zł;
65-letni mężczyzna zamiast 3 tys. zł otrzymałby 2704 zł.
Do tego należy doliczyć prognozowaną waloryzację na 2023 rok, która na kontach emerytów będzie odczuwalna już w marcu.
Przechodząc na emeryturę teraz, mając świadczenie wyliczone na 2 tys. zł – po waloryzacji od marca będzie to już 2276 zł. Z kolei emerytura w wysokości 3 tys. złwzrośnie do3414 zł.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Inflacja rośnie
Coraz wyższe emerytury są jednak niestety zjadane przez wysoką inflację i po wyliczeniu świadczenia należy przemyśleć, czy to, co będzie wypłacane w formie emerytury, na pewno wystarczy na przeżycie.
Z drugiej strony, wielu emerytów woli dorobić do emerytury, pobierając już świadczenie – jeśli mają taką możliwość. To ma sens, bo ceny rosną jak szalone.
We wrześniu 2022 roku inflacja sięgnęła poziomu 17,2 proc. – wynika z szybkiego szacunku wskaźnika inflacji, przedstawionego 30 września przez GUS. Wynik ten jest znacznie wyższy od tego, czego oczekiwali eksperci.
We wrześniu najbardziej wzrosły ceny nośników energii – aż o 44 proc. rok do roku. Na drugim miejscu znalazły się żywność i napoje bezalkoholowe (19,3 proc.), a na trzecim – paliwa do prywatnych środków transportu (18,3 proc.).