Osoby, które złożyły zawiadomienie do prokuratury w związku z działalnością Pili Pili, miały być zastraszane na facebookowych profilach prowadzonych przez Wojtka z Zanzibaru. On sam do zarzutów się nie przyznaje.
Reklama.
Reklama.
W sprawie działalności Pili Pili zgłosiło się do prokuratury już ponad 100 osób, które miały stracić od kilkunastu tysięcy do niemal 2 mln zł
Osoby, które złożyły zawiadomienie do prokuratury, miały być zastraszane w internecie przez Wojtka z Zanzibaru
Na związane z Pili Pili strony miały trafić m.in. zdjęcia córki kobiety, która straciła ponad 20 tys. zł
Wojciech Ż. zaprzecza, że to on zastraszał byłych klientów
Zastraszanie klientów Pili Pili?
Pod koniec lutego 2022 roku turyści i pracownicy Pili Pili dowiedzieli się, że uwielbiany przez celebrytów hotelarz nagle zawiesza swoją działalność. Wojciech Ż. miał praktycznie "zapaść się pod ziemię" i nie zwrócił klientom pieniędzy za opłacone pobyty i przeloty. Już wcześniej krążyły pogłoski o tym, że pracownicy jego obiektów otrzymują wypłaty z opóźnieniem, zaś ich przełożony zalega z płatnościami u dostawców i touroperatorów.
W czerwcu Wojtek z Zanzibaru przerwał milczenie. - Dostałem wyrok, według którego, jeśli przekroczę granicę Polski, zostanę zatrzymany, więc nic dziwnego, że wolę nie wracać, tylko walczyć o sprawiedliwość na odległość — przyznał w rozmowie z Onetem.
Po nagłym zniknięciu hotelarza do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku zgłosiło się ponad stu turystów i inwestorów, którzy na działalności Pili Pili mieli stracić od kilkunastu tysięcy do prawie 2 mln zł. Teraz okazuje się, że część z tych osób miała być prześladowana.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
– Od czasu do czasu Wojtek z Zanzibaru zamieszczał na swoim blogu, zdarzało się, że również na profilu Maisha ya Zanzibar, prywatne zdjęcia osób, które kiedyś były na Zanzibarze, a które obecnie, jako osoby oszukane, złożyły zawiadomienie do prokuratury – mówili jeszcze w lipcu klienci Pili PIli w rozmowie z serwisem Onet Podróże.
Jak opowiadali, jedna z osób kilkukrotnie zgłaszała Facebookowi nękanie w związku z tym, że Wojciech Ż. "bez jej zgody upubliczniał jej prywatne zdjęcia oraz informacje dotyczące m.in. nazwiska byłego męża".
O prześladowaniu mówi też inna klientka, która wykupiła pobyt na Zanzibarze i straciła ponad 20 tys. zł.
– Dołączyłam do grup na Facebooku związanych z Pili Pili i Zanzibarem, ale jestem w nich tylko obserwatorem, nie udzielam się. Zobaczyłam, że Wojciech Ż. w swojej grupie opisuje, że będzie wyciągał zdjęcia i ośmieszał wszystkich, którzy działają przeciwko niemu. Udostępniłam post z jego grupy do grupy, w której byli poszkodowani. To była cała moja aktywność. Pod fałszywymi danymi Wojciech Ż. był także w tej grupie i się zaczęło – opowiada Onetowi.
– Widziałam ten perfidny post, który kilkukrotnie był zmieniany i ewoluował w swojej złości, aż do momentu zastraszenia mnie zabraniem dzieci! – podkreśla kobieta.
Wojtek z Zanzibaru odpowiada
Sam zainteresowany zaprzecza informacjom o tym, że wykorzystywał prywatne zdjęcia z profili klientów. – Nigdy nikogo nie zastraszałem – mówił we wrześniu.
Jak podkreśla Onet Podróże, o stanowisko powtórnie zapytano Ż. w październiku. Wojtek z Zanzibaru potwierdził wówczas, że komentarze, o których mówili bohaterowie tekstu Onetu, pochodziły z jego oficjalnego profilu. Profil ten ma aktualnie już piątą nazwę:
Wojtek z Zanzibaru poszukiwany listem gończym
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, we wrześniu sąd wystawił międzynarodowy list gończy za Wojciechem Ż. Wcześniej był poszukiwany na terenie Polski. Ma on do odsiedzenia wyrok 2 lat i 2 miesięcy więzienia, jednak dotąd w zakładzie karnym się nie stawił.
Wojtek z Zanzibaru został skazany przez polski sąd za przestępstwa związane z poprzednią działalnością biznesową, którą prowadził. Jest skazany m.in. za oszustwo. Później wyjechał na Zanzibar, gdzie stworzył markę Pili Pili, o której głośno było w mediach za sprawą celebrytów, chętnie odwiedzających to miejsce.